Chodzimy, biegamy, jeździmy, wiosłujemy i chudniemy!

Zostają na zajęciach dłużej i nie tylko zrzucają zbędne kilogramy, ale rzeźbią mięśnie i ciało. A od kilku dni mają do dyspozycji dodatkowe urządzenia w nowej sali klubowej - na teranie basenu przy ulicy Szczecińskiej w Kielcach.

- Są już w niezłej kondycji, tak więc spokojnie mogą poszerzać zakres ćwiczeń - tłumaczy Olga Chaińska. - Oczywiście zawsze na rozgrzewkę można zacząć od mniejszego wysiłku, a potem stopniowo go zwiększać. Ideą jest, bowiem nie tylko samo odchudzanie, ale wyćwiczenie niemal każdej partii ciała. Warunkiem natomiast - minimum 30-35 minut, a najlepiej godzina pracy na jednym urządzeniu - po tym czasie dopiero, bowiem dochodzi do spalania tkanki tłuszczowej.
I tak na początek może być chodzenie, albo bieganie. Na specjalnej bieżni, na której nastawia się tempo chodu, marszu czy biegu. Rowerki - to z kolei ćwiczenie opanowane przez "naszą" piątkę niemal na medal - trenują je od początku. Nieco więcej wysiłku wymaga tak zwany eliptyk - urządzenie cardio, coś pośredniego między bieżnią a rowerem, pozwalające na takie ustawienie, że spalanie tkanki tłuszczowej jest zaprogramowane w zależności od wieku, wagi i tętna. Sporo pracy wymagają tak zwane wiosła.

Tu zaangażowane są, bowiem niemal wszystkie rodzaje mięśni, nie tylko brzucha i nóg, ale także rąk, czy mięśnie przykręgosłupowe. Trzeba przyznać, że to właśnie ćwiczenie paniom (pan Artur Rola od razu dawał sobie radę doskonale), sprawiło najwięcej trudności. I to nawet nie ze względu na wkładany wysiłek, ale na problemy związane z koordynacją ruchów.

- Generalnie jednak jest naprawdę o-kay. Cała piątka jest wspaniała i jest najlepszym przykładem, że nawet jak ktoś nigdy nie ćwiczył lub ćwiczył wiele lat temu, to wystarczy kilka tygodni, by być w dobrej kondycji - zachwala grupę pani Olga.