Mama trzech synów: 25-letniego Łukasza, 17-letniego Piotra i 14-letniego Bernarda. Mąż Andrzej jest listonoszem. Zbędne kilogramy przybywały podczas kolejnych ciąż i po porodzie sylwetka nie wracała do normy.
Cudowne diety nie są wcale cudowne
Próbowała już niemal wszystkiego. Bezskutecznie. Ostro chudła i ostro tyła. Dlatego, gdy przeglądała "Echo Dnia", a czyta je chyba od pierwszego numeru, powiedziała sobie: to może być moja ostatnia szansa.
Od razu wycięła ankietę i wysłała do redakcji. Śledziła uważnie, co będzie dalej. Po pierwszym telefonie nabrała nadziei. Uwierzyła, że szczęście się do niej uśmiechnie. Na wstępnym spotkaniu z doktor Katarzyną Krekorą-Wollny zjawiła się ponad dwie godziny przed wyznaczonym terminem.
- Męża postawiłam przed faktem dokonanym - uśmiecha się. - Ale wiem, że będzie
mnie wspierał. Choć sam żadnej diety, ani tym bardziej ćwiczeń nie potrzebuje - jest listonoszem i na rowerze robi kilkadziesiąt kilometrów dziennie.
Jak u większości pań, tak i u pani Ewy problem nadwagi pojawił się po kolejnych ciążach. Szczególnie po pierwszych dwóch. Nigdy już nie wróciła do poprzedniej wagi.
- Mówię "nigdy", choć tak naprawdę miałam krótkie okresy utraty wagi i to takie po kilkanaście kilogramów. Jak stosowałam różne diety: warzywną, kopenhaską, kapuścianą, piłam ocet jabłkowy. Tyle, że potem przybierałam na wadze drugie tyle. Inne z kolei w ogóle nie skutkowały. Dlatego teraz już wiem, "przerobiłam" to na sobie: cudowne diety nie są wcale cudowne. Ja się na nich dorobiłam 110 kilogramów, a mam zaledwie 164 centymetry wzrostu.
Pani Ewa przyznaje jednak, że chyba największym jej grzechem jest miłość do słodyczy. Bardzo trudno jest się jej powstrzymać przed podjadaniem cukierków, ciasteczek, batonów. W dodatku wszyscy w domu to lubią, więc jak nawet stosowała dietę, a mąż kupił łakocie, to ręka się sama po nie wyciągała. Słodyczy szuka w innych produktach. Na przykład pieczywo zastąpiła sucharami. Ale nie tymi bezcukrowymi, ale słodzonymi. Je wprawdzie chudy twarożek, ale rozrabia go z cukrem i mlekiem. Stara się nie słodzić kawy i nie dodawać do niej śmietanki, ale w zamian dosypuje trzy łyżeczki cappucino.
Nie wyszło też z odchudzaniem poprzez gimnastykę. Jesienią zapisała się na ćwiczenia zorganizowane w szkole w Jedlnii, ale musiała zrezygnować ze względu na godziny kolidujące z pracą.
- Ta akcja to moja ostatnia szansa, mieliście państwo naprawdę wspaniały pomysł - nie ukrywa radości.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?