Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dunkerque Grand Littoral Handball - Vive Targi Kielce 30:25 (12:15)

Z Dunkierki Paweł KOTWICA [email protected], Elżbieta ŚWIĘCKA [email protected]
Dzień sensacji w grupie B Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych. Najpierw FC Porto Vitalis ogrywa 27:24 dwukrotnego pogromcę kielczan, duński KIF Kolding Kopenhaga. Druga sensacja już mniej przyjemna. Vive Targi Kielce przegrywa w Dunkierce. Dla gospodarzy to pierwsza wygrana w Lidze Mistrzów. Goście w drugiej połowie grają dramatycznie słabo, zastanawiająco źle. Co się dzieje z zespołem, który niewiele ponad miesiąc temu ograł THW Kiel?

Po meczu powiedzieli

Po meczu powiedzieli

Bogdan Wenta, trener Vive Targi Kielce: - To był dla nas bardzo ważny mecz, tym bardziej, że dotarła do nas wiadomość, że Porto ograło Kolding. Te dwa punkty były dla nas ogromnie ważne. Mieliśmy szansę wygrać to spotkanie. Przy wyniku 16:12 mieliśmy dwa kontrataki, których nie wykorzystaliśmy. Od tego momentu wszystko się zawaliło i na boisku dominowała już tylko Dunkierka. Trzeba im pogratulować zwycięstwa i świetnej postawy bramkarza.

Patrick Cazal, trener Dunkierki: - Jestem bardzo usatysfakcjonowany pierwszym zwycięstwem w tych rozgrywkach. Nie spodziewałem się, że nastąpi to w tym meczu. Wszystkie spotkania, które rozgrywamy w Lidze Mistrzów pozwalają nam budować i rozwijać drużynę. Byłem przekonany, że to koniec walki w końcówce pierwszej połowy, gdy dominowaliśmy na boisku, a pozwoliliśmy Kielcom rzucić trzy bramki. Jak mówiłem przed tym meczem, najważniejsze nie było dla mnie zwycięstwo, ale to, jak zagramy.

Sławomir Szmal, Vive Targi Kielce: - Trudno mi skomentować taki mecz. To było dziwne, a momentami też śmieszne spotkanie. Wychodzimy na prowadzenie i kontrolujemy to, co dzieje się na boisku. Prowadzimy czterema bramkami i potrafimy tę przewagę roztrwonić w krótkiej chwili. To jest chyba najbardziej denerwujące. Druga połowa to była nasza bezradność - każdy chciał na siłę zdobyć bramkę, a na poziomie Ligi Mistrzów tak się nie da. Nie jesteśmy w szczytowej formie. Widać u nas załamanie. Nie potrafimy się odnaleźć w obronie i w ataku.

Zobacz jak relacjonowaliśmy mecz na żywo

Vive Targi Kielce: Szmal (1-60 min, 10 obron), Losert (na jednego karnego, 0 obron) - Strlek 4 - Jurecki 2, Chrapkowski, Bielecki - Zorman 3, Tkaczyk 2 - Lijewski 3, Buntić 2 - Cupić 3, Olafsson 2 (1) - Musa 2, Aginagalde 2, Grabarczyk.

Dunkerque: Gerard (1-60 min, 19 obron) - Afgour 1, Lamon, Nagy 7, Touati 1, Soudry 2, Guillard 3, Scattolari, Joli 3 (3), Mokrani 6, Butto 5, Lie Hansen 2.

Karne. Dunkerque: 3/3. Vive Targi Kielce: 1/2 (Gerard obronił rzut Cupicia). Kary. Dunkerque: 6 minut (Afgour, Nagy, Mokrani po 2). Vive Targi Kielce: 10 minut (Tkaczyk, Chrapkowski, Musa, Grabarczyk, Buntić po 2).

Sędziowali: A. Sigurjonsson, S. Petursson (Islandia). Widzów: 2500.

Przebieg: 0:1, 1:1, 1:3, 2:3, 2:6, 4:6, 4:7, 6:7, 6:8, 7:8, 7:9, 10:9, 10:10, 11:10, 11:11, 12:11, 12:15 - 13:15, 13:16, 14:16, 14:17, 15:17, 15:19, 17:19, 17:20, 22:20, 22:21, 24:21, 24:22, 28:22, 28:23, 30:23, 30:25.

Portugalczycy zagrali dla kielczan, odbierając punkty wicemistrzowi Danii. Nasz zespół z tego nie skorzystał, w pierwszej połowie grając nierówno, w drugiej równo - niemal cały czas bardzo źle.

LONDYN DOPINGOWAŁ

Na mecz do położonej nad Morzem Północnym Dunkierki przyjechali polscy kibice nie tylko z Kielc. Było sporo naszych rodaków, którzy mieszkają w Paryżu i Londynie. - Jesteśmy z Olsztyna, mieszkamy w Londynie, skąd do Dunkierki mamy tylko 200 kilometrów. A w Vive mamy naszego krajana, Piotra Grabarczyka - mówiła sympatyczna czwórka z Olsztyna, rodzina Żukowskich - Marzena, Tomasz, Dominika i Michał. Naszemu zespołowi kibicowali także inny londyńczycy, pochodzący z Chorzowa.

- Dopingowaliśmy naszych siatkarzy na igrzyskach w Londynie, a teraz nie mogliśmy sobie odmówić przyjazdu tutaj - mówiła Ślązaczka, Barbara Kurz-Duczmal. Zarówno emigranci, jak i ci, którzy pofatygowali się do Dunkierki 1500 kilometrów z Kielc, przeżyli duże rozczarowanie.

Mistrzowie Polski przegrali dwa ostatnie mecze w Lidze Mistrzów, w których grali z solidną drużyną, duńskim KIF Kolding Kopenhaga. Po sobotnim spotkaniu nie ma już jak usprawiedliwiać porażki klasą rywala, bo nazwanie Dunkierki drużyną czołówki europejskiej byłoby nadużyciem semantycznym. Wicemistrzowie Francji przegrali w Kielcach różnicą 10 bramek, a do tej pory nie zdobyli w Lidze Mistrzów nawet punktu.

PIERWSZA POŁOWA NIERÓWNA…

W pierwszej połowie "żółto-biało-niebiescy" zagrali nierówno, mieli świetny początek spotkania (w 13 minucie prowadzili 6:2) i ostatnie minuty. Dobrze grali w obronie, gorzej było z atakiem i skutecznością. To na skutek prostych strat oraz nierzuconych sytuacji sam na sam z bramkarzem Dunkierki, Vincentem Gerardem, nie utrzymali przewagi wypracowanej w pierwszej fazie pojedynku. Szczególnie drażniły sytuacje, w których nasi zawodnicy kompletnie bez sensu próbowali pokonać francuskiego bramkarza lobikami. Skąd takie lekceważenie jednego z najlepszych bramkarzy francuskiej ligi - trudno dociec.

Efekt tego niechlujstwa w grze naszego zespołu mógł być tylko jeden: w 25 minucie Francuzi po raz pierwszy objęli prowadzenie - po golu Benjamina Afgoura wygrywali 10:9. Na szczęście w końcówce pierwszej połowy nastąpiło przebudzenie naszego zespołu, który grając w osłabieniu (kara Piotra Chrapkowskiego) zdobył dwie bramki, świetnie kontrując, a potem dołożył kolejne dwa gole. Dało się? Dało. Trzybramkowe prowadzenie do przerwy dawało nadzieję na końcowy sukces.

…DRUGA FATALNA

Nasz zespół dobrze zaczął również druga połowę. W 37 minucie po golu Julena Aginagalde wygrywaliśmy 19:15. To, co się stało z grą kielczan w kolejnych kilkunastu minutach można podsumować jednym słowem - katastrofa. Od patrzenia na to można się było ciężko rozchorować. Dramatyczne błędy w ataku, marnowane raz za razem sytuacje sam na sam itd., itp., sprawiły, że przez dziesięć minut zdobyliśmy tylko jednego gola! Rozsypała się również nasza defensywa. Francuzi, mimo że też robili błędy, skorzystali z tego, uruchomili kontratak (sześć bramek z tego elementu w drugiej połowie). W 45 minucie objęli prowadzenie 21:20, a pięć minut przed końcem prowadzili już różnicą sześciu goli - 28:22. Chwilę wcześniej trener Bogdan Wenta rwał włosy z głowy, gdy straciliśmy bramkę grając z przewagę dwóch zawodników… Gospodarze jakby sami byli zaskoczeni, że trzecia drużyna ostatniej Ligi Mistrzów tak beztrosko oddała im pole i że debiutujący w Champions League zespół tak łatwo zdobywa swoje pierwsze punkty w rozgrywkach…

Sobotnie spotkanie w Dunkierce oglądał mieszkający tu Bernard Smogur z synami Antkiem i Viktorem. Francuz o polskich korzeniach przyznał, że piłka ręczna jest dla całej jego rodziny dyscypliną numer jeden.

- Moja rodzina wywodzi się z Wielkopolski, rodzice wyemigrowali tu po wojnie. Polskę i bardzo liczną rodzinę, która tam mieszka, odwiedzam przynajmniej raz do roku. Polskę polubiła też moja żona, która jest rodowitą Francuzką - opowiadał nam przed meczem Bernard Smogur. - Mój starszy syn gra tutaj w piłkę ręczną. Komu będę kibicował? To trudne pytanie. W sercu są Kielce, bo to polska drużyna. Ale z drugiej strony, chciałbym, żeby Dunkierka też pokazała ładną grę - podkreślał Francuz.

W niedzielę Vive Targi Kielce gra wyjazdowy mecz PGNiG Superligi z Górnikiem Zabrze, a rozgrywki Ligi Mistrzów wznowi na początku lutego, wyjazdowym spotkaniem z FC Porto Vitalis.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie