MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Tkaczyk: - Mieliśmy w tym sezonie trudne momenty

Paweł KOTWICA [email protected]
- Nie musimy się wstydzić tego, co ugraliśmy w tym sezonie, choć odpadnięcie z Ligi Mistrzów nas zabolało - mówi kapitan piłkarzy ręcznych Vive Targi Kielce, Grzegorz Tkaczyk, podsumowując sezon 2013/2014. Kieleccy szczypiorniści zdobyli w nim 11. w historii tytuł mistrza Polski.

Grzegorz Tkaczyk

Grzegorz Tkaczyk

Urodził się 22 grudnia 1980 roku w Warszawie. Piłkarz ręczny Vive Targi Kielce (kapitan zespołu), były reprezentant Polski, środkowy rozgrywający. 194 centymetry wzrostu, 94 kilogramy wagi. Kluby: Warszawianka: (1994-2002), SC Magdeburg (2002-2007), Rhein-Neckar Loewen (2007-2011), Vive Targi Kielce (od 2011), wicemistrz świata (2007), olimpijczyk (2008, Pekin), zdobywca trzeciego miejsca w Lidze Mistrzów (2013), zdobywca Pucharu EHF (2007), trzykrotny mistrz Polski (2012, 2013, 2014), czterokrotny zdobywca Pucharu Polski (2002, 2012, 2-013, 2014).

Paweł Kotwica: * Po ostatnim meczu w Płocku powiedziałeś, że to najtrudniej wywalczony z trzech tytułów mistrza Polski, które zdobyłeś w Kielcach, Czy tylko dlatego, że Wisła wreszcie wygrała z wami pierwszy mecz w finale?

Grzegorz Tkaczyk: - W dużej części tak. Poziom sportowy klubu z Płocka zdecydowanie się podniósł po tym, jak trafili tam tacy zawodnicy jak Mariusz Jurkiewicz czy Marcin Lijewski. Dlatego jestem bardzo zdziwiony, że Wisła pozbywa się takich zawodników jak mój przyjaciel Marcin, który grał tam zaledwie rok, czy Petar Nenadić. Nie wydaje mi się, żeby nasz najgroźniejszy rywal na krajowych boiskach zbudował mocniejszy zespół na przyszły sezon, skoro odchodzi z niego 10 zawodników. Ale to nie nasze problemy. Drugą przyczyną były na pewno zmiany, do których doszło w naszej drużynie. W środku sezonu zmienił się trener i zmianie uległa cała filozofia naszej gry, szczególnie w obronie. System 5-1 spotrzebuje dużo czasu, żeby go doprowadzić do doskonałości. Dlatego również w finale z Płockiem nasza forma nie była stabilna, obrona grała na bardzo dobrym poziomie tylko w meczach numer 1 i 4. Wisła dobrze rozczytała te nasze niedoskonałości i potrafiła je wykorzystywać.

* Ten sezon nie spełnił wszystkich naszych oczekiwań. Zabrakło spektakularnego sukcesu w Lidze Mistrzów, jak tego przed rokiem, gdy zajęliście w niej trzecie miejsce.

- Na pewno nasze oczekiwania były większe. Każdy, kto zasmakował gry w Final Four Ligi Mistrzów, zawsze będzie chciał tam wrócić. W tym sezonie nam się to nie udało, a po poprzednich rozgrywkach nasze apetyty wzrosły. Sami skomplikowaliśmy sobie sprawę, przegrywając trzy ostatnie, ubiegłoroczne mecze w grupie. Dwie z nich, u siebie z duńskim Koldingiem i na wyjeździe z francuską Dunkierką, nie powinny nam się zdarzyć. Dlatego jest to dla nas nauczka na przyszły sezon, żeby mocno skupić się na rozgrywkach grupowych, zająć pierwsze miejsce i ułatwić sobie drogę do Final Four. Nie chciałbym nas usprawiedliwiać, ale w 1/8 wyeliminował nas mocny zespół. Rhein-Neckar Loewen różnicą tylko dwóch bramek przegrały mistrzostwo Niemiec, a różnicą jednego gola odpadły w Lidze Mistrzów z Barceloną. Z drugiej strony, potwierdziliśmy naszą hegemonię w Polsce, zdobywając puchar i mistrzostwo. To ostatnie to był dla nas najważniejszy cel, bo bez tego nie ma gry w Lidze Mistrzów. Nie musimy się wstydzić tego, co ugraliśmy w tym sezonie, choć odpadnięcie z Ligi Mistrzów na tym etapie nas zabolało.

* Który moment sezonu był dla ciebie najtrudniejszy?

- Nie chcę mówić o problemach osobistych, bo one dotknęły mnie najbardziej. Ciężka dla zespołu była końcówka ubiegłego roku, o której mówiłem, kiedy przegrywaliśmy w Lidze Mistrzów. I nikt nie wie dlaczego. Na treningach wszystko wyglądało OK, a podczas meczów nie wychodziło nic. To był kryzys, którego nie potrafiliśmy przezwyciężyć.

* W przyszłym sezonie nie zanosi się na wielkie zmiany w waszym składzie. Odchodzą Venio Losert i Thorir Olafsson, przychodzą Marin Sego i Tobias Reichmann. Jesteś zwolennikiem takiej stabilizacji?

- Absolutnie tak. Pamiętam, że kiedy grałem w Rhein-Neckar Loewen, co roku mieliśmy "na papierze" znakomity skład, a jakoś nie potrafiliśmy tego przerobić na konkretny sukces. Ale co roku było wymienianych sześciu, siedmiu zawodników. I kiedy w drugiej części sezonu wreszcie zaczynaliśmy się zgrywać, po sezonie znów były zmiany. Dlatego jestem zwolennikiem stabilizacji. Jest ona dobra również dla naszego trenera, który w przerwie między rozgrywkami będzie mógł z nami spokojnie popracować i doszlifować to, na co nie było czasu w trakcie sezonu. A z tego co wiem, trener Dujszebajew jest zadowolony z ludzi, których ma teraz w zespole.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie