MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kolejna awantura w kieleckim PKS. Likwidator naciskał na związki?

Paweł WIĘCEK
Fot. Łukasz Zarzycki
Czy likwidator PKS Kielce, Marek Wołoch, stoi za próbą odwołania ze stanowiska przewodniczącego Związku Zawodowego Kierowców? Tak uważa szef tej organizacji. - Jestem niewygodny - mówi. Likwidator i członkowie zarządu związku zaprzeczają.

W środę, 23 marca odbyło się zebranie zarządu Związku Zawodowego Kierowców w Polsce przy kieleckim Przedsiębiorstwie Komunikacji Samochodowej. Nie wziął w nim udziału przewodniczący organizacji, Bogusław Moczoń, ponieważ przebywa na zwolnieniu lekarskim. Pod jego nieobecność członkowie zarządu przegłosowali uchwałę o odwołaniu go z funkcji szefa związku.

NIEWYGODNY ZWIĄZKOWIEC

- To był lincz. Pan Wołoch był obecny w trakcie głosowania nad odwołaniem mnie. Kto się sprzeciwi, jak prezes (obecnie likwidator - przyp. red.) jest. Przecież od razu będzie odstrzelony - mówi Bogusław Moczoń. Tłumaczy, dlaczego Markowi Wołochowi zależy na pozbyciu się go. - Jestem z nim w sporze, jestem dla niego niewygodny. Mam za dużo informacji i mogę je ujawnić. Pan Wołoch na śniadanie chce zjeść "Solidarnośc", na obiad nasz związek, a na kolację wykończy Sierpień '80, żeby nikt mu nie przeszkadzał - twierdzi Moczoń.

Przewodniczący i członek rady krajowej Związku Zawodowego Kierowców w Polsce, Czesław Hadrian, podkreśla, że uchwała podjęta przez zarząd związku w kieleckim PKS jest niezgodna ze statutem. Nie ma zatem żadnej mocy. Zdaniem Hadriana cała sytuacja jest kuriozalna. - Wiadomo, jakie były inspiracje tego poczynania. Nie przepuścimy tego. To nienormalne. Odpowiedź do zakładowej rady kierowców będzie konkretna - zapowiada przewodniczący Hadrian.

LIKWIDATOR NIE NACISKAŁ

Inną wersję wydarzeń przedstawia likwidator Marek Wołoch. - Zaproszono mnie na zebranie, by poinformować związek na temat zarzutów, które sprecyzowano w piśmie do pana premiera. Przedstawiłem szczegóły i na tym skończył się mój udział w zebraniu - mówi.

Potwierdzają to dwaj inni członkowie władz zakładowego związku: zastępca przewodniczącego Kazimierz Rębosz i sekretarz Krzysztof Durlej. - Pana Wołocha nie było podczas głosowania - zapewnia Krzysztof Durlej. I przypuszcza atak na Bogusława Moczonia. - On działa przeciwko związkowi podpisując pisma bez porozumienia z zarządem. Załoga chce by odszedł i odpoczął sobie, bo ma uprawnienia i nie walczy o załogę tylko o swój tyłek - twierdzi Durlej.

Ale przewodniczący Moczoń zapowiada, że tak łatwo nie odpuści. Będzie dochodził prawdy. - Mam niezbity dowód na to, że pan prezes był obecny w trakcie głosowania. Złożę doniesienie do prokuratury o możliwości popełnienia przez niego przestępstwa, bo on ten mechanizm przeciwko mnie uruchomił. Miarka się przebrała - mówi Moczoń.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie