Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Iga Wołos i jej pierwsza książka. Opowiadała o niej w rodzinnym Stąporkowie

Marzena Kądziela
Iga Wołos promowała w Stąporkowie swą książką pod tytułem “Dziewczyny na emigracji czyli Liverpool bez cenzury”
Iga Wołos promowała w Stąporkowie swą książką pod tytułem “Dziewczyny na emigracji czyli Liverpool bez cenzury” Marzena Kądziela
Iga Wołos promowała w rodzinnym Stąporkowie swą książką pod tytułem “Dziewczyny na emigracji czyli Liverpool bez cenzury”.

Zobacz: Rozmowę Katarzyny Sorn, dyrektor Ośrodka Kultury w Stąporkowie z Igą Wołos

Ma 29 lat. Jest mężatką, ma trzyletniego synka. Jest śliczną, filigranową blondynką. Dziesięć lat temu rzuciła wygodne życie z rodzicami i ruszyła w nieznane - do Wielkiej Brytanii. Imała się wielu zajęć. Przeżyła radość, rozgoryczenie, ogromną tęsknotę za najbliższymi, rodzinnym Stąporkowem, Końskimi. Kilka miesięcy temu spełniła jedno ze swych największych marzeń. Wydała książkę, w której pokazuje losy młodych ludzi, którzy, tak jak ona, postawili wszystko na jedną kartę postanawiając zostawić za sobą ojczysty kraj, nieskomlikowaną młodzieńczość, przyjaciół, rodziców, rodzeństwo. O tej książce zatytułowanej “Dziewczyny na emigracji czyli Liverpool bez cenzury”, a także swoich przeżyciach podczas dekady życia na Wyspach opowiadała w minionym tygodniu w Miejsko - Gminnym Ośrodku Kultury i Sportu w Stąporkowie. Zaproszili ją członkowie Duskusyjnego Klubu Książki.

Humanistyczne geny

Iga Wołos, z domu Łękawska, pochodzi ze Stąporkowa. W miasteczku dorastała, chodziła do szkoły podstawowej i gimnazjum. Po jego ukończeniu wybrała naukę w I Liceum Ogólnokształcącym imienia Komisji Edukacji Narodowej w Końskich. - Zawsze lubiłam przedmioty humanistyczne, lubiłam czytać książki, marzyłam o pisaniu, nic więc dziwnego, że wybrałam klasę o profilu humanistycznym - zdradza. - W klasie miałam wiele koleżanek i kolegów, którzy mieli podobne zainteresowania. Ja jeszcze dodatkowo zainteresowania humanistyczne wyniosłam z domu. Moja mama jest nauczycielką języka polskiego. Miałam przyjemność być jej uczennicą.

Zarobić sobie na studia

Młoda stąporkowianka w ostatniej klasie licealnej zamarzyła, by studiować dziennikarstwo, najlepiej we Wrocławiu. - Nie wiem, co ciągnęło mnie do tego miasta, ale czułam, że tam może być moje miejsce - opowiada młoda kobieta. - Maturę zdałam na tyle dobrze, że bez problemu dostałam się na dziennikarstwo.

Co spowodowało, że zamiast pociągu do Wrocławia wybrała samolot do Wielkiej Brytanii?
- Cóż, wtedy dosłownie z każdego domu ktoś wyjeżdżał za granicę - odpowiada Iga. - Wiele się słyszało o świetnych zarobkach, perspektywach rozwoju, szlifowaniu języka. No i nie ma co kryć, także o opuszczeniu rodzinnego gniazda, czyli wyrwaniu się spod skrzydeł rodziców. Dużo na ten temat rozmawiałam ze znajomymi. Marzyła mi się słoneczna Hiszpania, ale barierą był język. Angielski, jak mi się wtedy wydawało, znałam całkiem nieźle. W końcu wraz z koleżankami postanowiłyśmy wyjechać do Anglii. Planowałam, że będzie to podróż na trzy miesiące, aby zarobić sobie na fajne ciuchy, na nieco lesze warunki mieszkaniowe na studiach.

Trzy miesiące zamieniły się w dziesięć lat

Dziewiętnastoletnia Iga szybko przekonała się o tym, że język angielski nauczany w szkole mocno różni się od tego używanego na co dzień w wyspiarskim kraju. - A szczególnie w Liverpoolu - kontynuuje opowieść autorka książki. - Tak jak u nas inaczej mówią Ślązacy, tak tam mieszkańcy właśnie Liverpoolu. Wymowa wielu słów znacznie sie różni od angielskiego literackiego. Tak więc niewiele na początku rozumiałyśmy. Na szczęście rozmowy w pracy i poza nią z rodowitymi mieszkańcami miasta szybko poprawiły nasz angielsko - liverpoolski.

Praca niani, sprzątaczki, w restauracji, domu opieki nad osobami starszymi, w barze sushi i wielu innych miejscach, pierwsze, całkiem niezłe zarobione pieniądze, nauka samodzielności, odpowiedzialności, nowe przyjaźnie, wreszcie miłość spowodowały, że Iga coraz bardziej odwlekała powrót do domu. Trzy miesiące zamieniły się w trzy lata, potem w dziesieć. - Na tym etapie życia nie myślę o powrocie do Polski - przyznaje. - Ukończyłam college, potem studia kosmetologiczne, mam dobrą pracę w SPA. Mieszkamy w fajnym miejscu z mężem Łukaszem i synkiem Oskarem.

Bohaterka książki to nie ja

Ogromnym marzeniem Igi było napisanie książki. Marzenie spełniło się, gdy nie pracowała podczas ciąży. Zebrała doświadczenia swoje, swoich koleżanek, kolegów. - Próbowałam te różne historie, czasami oglądane z bliska, czasami tylko zasłyszane wpleść w losy moich powieściowych bohaterów - wyjaśnia. - Od razu chcę dodać, że główna bohaterka książki, Nina, to nie ja.

Co pisarka chciała osiągnąć pokazując w niezbyt dobrym świetle swoich rodaków na obczyźnie? Takich, którzy zamiast sobie pomagać w trudnych chwilach, skaczą sobie do gardła, dużo piją, imprezują, zaniżają stawki godzinowe za pracę... - Starałam się pokazać tamtejszą rzeczywistość. To, że można się stoczyć i wybić na dobrą pozycję. Chciałam, by młodzi ludzie dobrze pomyśleli, zanim wyjadą - kończy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie