Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PŁYTA: Happysad "Na żywo w Studio"

Autor: Przemyslaw Jurek Źródło: www.nuta.pl

Happysad ma wiele wspólnego z Comą. Oba zespoły w pewnych środowiskach uchodzą za wyjątkowo obciachowe i oba - ale to już rzecz jasna w zupełnie innych kręgach - mają zastraszające grono oddanych fanów. Koncertowa płyta autorów hitu "Zanim pójdę" to oczywiście prezent dla tych ostatnich.
Ten podwójny album zawiera 26 piosenek i jest zapisem koncertu, który odbył się w zeszłym roku w krakowskim klubie "Studio" (jeden z występów w ramach jesiennej trasy Happysad pod szyldem "długa droga tour"). Obiektywnie rzecz biorąc, mamy tu mnóstwo tego, co powinniśmy regularnie dostawać wraz z każdym koncertowym wydawnictwem, i to bez względu na gatunek, w jakim pogrywają sobie nasze ulubione kapele. Nie myślę tu o jakichś rytualnych wokalnych przekomarzankach na linii frontman-publika, wydumanych popisach instrumentalistów, czy numerach, których nie da się znaleźć w regularnej dyskografii (choć gwoli sprawiedliwości trzeba przyznać, że i Happysad jeden taki utwór tu prezentuje - to piosenka "Najwyżej" grupy Mir). Nie myślę też o w miarę poprawnym - i w tej poprawności odpowiednio spontanicznym i swobodnym; w końcu to rock’n’roll - wykonawstwie, ale przede wszystkim o sprawie zdecydowanie najważniejszej: niezwykle żywych reakcjach publiczności. Co to za płyta "live", na której nie słuchać widowni? Przecież gdy zespół wydaje taki właśnie album, chce dać swoim fanom, zwłaszcza tym, którzy się "nie załapali", choćby namiastkę uczestnictwa w zarejestrowanym wydarzeniu. W takich przypadkach czuje się te przysłowiowe ciary na plecach - i, rzecz jasna, żal, że nie było nas tam, skąd pochodzi nagranie. Tutaj to jest, i to z pewnością wielka wartość tej płyty.

Trzeba jednak przyznać, że oprócz ciar i żalu niektórzy mogą również poczuć i ulgę - wysokie częstotliwości generowane przez pogrążone w amoku młodociane fanki zespołu to nie jest coś, co daje się łatwo zignorować. Ale z drugiej strony - któż nie marzyłby o takich reakcjach na swój widok, nawet jeśli miałby wzbudzać je wyłącznie wśród uczennic gimnazjów i młodszych klas liceów? Chłopakom z Happysad się udało. Nic tylko zazdrościć. Na zazdrość - póki co - nie ma jeszcze paragrafu.

Ale nie bądźmy zanadto złośliwi. Jak i dla kogo gra Happysad, każdy chyba wie i nie ma sensu po raz kolejny jałowo utyskiwać nad działalnością kapeli, która (jak wspomniana Coma) rzekomo wypacza gusta młodego pokolenia. Troska o dobry muzyczny smak naszych milusińskich leży przecież na sercu głównie tym, którzy słuchają Much i The Car Is On Fire. A płyta "Na żywo w Studio" w kategorii wydawnictw koncertowych wypada przyzwoicie, fani mają frajdę (choć może jednak lepiej kupić DVD?), zespół środki na utrzymanie, a wydawca - znowu ten Mystic! - kasiorę. Czyli wszyscy zainteresowani powinni być zadowoleni, a reszcie - kij w oko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie