Bliźniacza ametystu ust blizna
04:23 w Chateau Marmont.
Ametyst mych ust uwalnia dym
On tańczy tango z poświatą
Sekundę przed zniknięciem...
Tygrysie pazury w rybiej paszczy
Ja kontra kaliber'12 w oniryzmach Salvadora
Kim jestem kiedy potrzebuje siebie?
Wanna wie o amorficzności wody
Jak anhedonia przedostatnich słów
O nieznanej już przyjemności
Tak, samounicestwienie znów mnie ponagla,
Nie, krzyczą w oku cyklonu " Nie jesteś Althea!"
To mój czarny welon, mój biały karawan
To mój most hipnotyczny w cierniowej koronie,
Gdzie ja i spadające gwiazdy zwykły spać.
Tam dno mikroskopu legitymuje epigonów,
Femme fatale, leniwych geniuszy, antykonformistów.
Batalion pająków w ataksji łapiących się we własne sieci.
Kto śnił więcej Marylin czy Norma Jean?
Jakie piękne twarze w pozłacanym buduarze
Królestwo królów i królowych w maskach błaznów.
Jak rachitycznie ucałowani przez Boga
Beze mnie niosą mnie na tron,
W ich szatach, mych całunach
Szklanymi oczyma kreśląc epitafia z autoperswazji.
Więcej leków, większy ból.
Wypłata? Bankructwo?
Służę służbie, płaczę w deszczu.
Reifikacja martwych dusz na straży
Samogwałtów samokontroli w kaplicy Rothko
Ciało pozbawia nas kształtu,
I zniszczenie kreuję piękno
Lady Łazarz, czy to ósme wskrzeszenie?
Pobłogosławiona w przekleństwie
Sekundę przed zniknięciem...
Wyrwana z polaroidu Warhola.
Dym siada na mej rzęsie
04:38 w Chateau Marmont.
2-2=ja
jeden to serca gram czterysta
jeden to serca mego epizodysta
jeden plus jeden to dwa
dwa to duszy dwadzieścia dwa gramy
dwa pożądania i wstręty w sobie mamy
dwa minus jeden to jeden
jeden piekielny kot kata
jeden pluton egzekucyjny i Mata
jeden minus jeden to ja
ja to Twoje zero
ja… to mnie maluje Viveros
ja to Bellerofont, strzeż się chimero!
Ach, to koniec dopiero
Zasłoń mą nagość kantoniero
gdy czerwień sukni Róży Kuncewiczowej
kolcem rozdzieram
naiwność zachłannego oddechu na słoną
Twą skórę opieram
zawiedź mnie… śpij w mym śnie
oglądaj jak umieram
cykl niewinności prostytucji
wskazuje hipnogram
czekam
u Mefistofelesa bram
na chłód Twych paliczków
przyrzekam
nad rzeką właśnie tam
na łzy mych policzków
Gejszą będę
która nadgarstkiem kusić musi
Wiedźmą będę
której woda w płucach nie udusi
Drugi cień kota
Trzepot skrzydeł motyla nocnego
usłysz pod fragmentami nieba geometrycznego.
Baldachimu magnetyzm lasera
dla baletnic baletek bariera.
Na podobieństwo miłości
nas
stworzono i dożywotnią dawką egoizmu wszczepiono.
'Święć się imię nasze i bądź wola nasza'
ludożerczą litanię lamentem przerywamy,
bo jako ofiary na współoskarżonych miejsca siadamy
Przez pajęczynę sufitu... Spójrz, obserwują
nas
Piana morska księżycem oddycha, retrospekcjami
pluję, czarną tafle oceanu w gorączce swej
demaskuje i chcę w zamian za Afrodytę, nie
nas
Utopić... Znów... Wracam w szumu sztylety. W bezruchu, bliżej, bez tchu. W rybackich sieciach
splątana, w bezradności biel ubrana, słowa moje
dotykają uczuć bezceremonialnie, jak gdyby
mnie
Nie topiły... Jak gdyby przedwcześnie narodzone dzieci nie łkały, bo kołyski ich trumnami się stały. Mamusiu! Tatusiu! Żyłam, dobranoc. Tak, to jeden mój oddech we
mnie
skorpiony na cegłach ścian świtu we
mnie
paranoiczny taniec źrenic w rytm litu we
mnie
rydwan do Avalon z celtyckiego mitu we
mnie…
nie?
nie!
Dokąd idziesz?
Czymże jesteś?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?