Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Córki kielczanki Oli Domińczyk są znanymi amerykańskimi aktorkami

Iwona ROJEK
Kielczanka Ola Domińczyk jest dumna z postawy i kariery swoich córek, które  często odwiedzają ukochane Kielce.
Kielczanka Ola Domińczyk jest dumna z postawy i kariery swoich córek, które często odwiedzają ukochane Kielce. archiwum prywatne
Ola Domińczyk, matka trzech znanych amerykańskich aktorek Dagmary, Mariki i Weroniki, mieszkająca na stałe w Nowym Jorku gościła kilka dni temu na studniówce w Zespole Szkół Zawodowych nr 1 w Kielcach. Tej samej, do której chodziła w młodości. Było to niezapomniane przeżycie.

Ola ubrana w długą czarną suknię zachwycała się polskimi potrawami i miło dyskutowała z nauczycielkami i uczniami o tym jak zmieniła się szkoła na przestrzeni lat i jak obecnie żyje się w Kielcach. Opowiadała o swojej emigracji do Stanów.

Życie Aleksandry Domińczyk nadawałoby się na scenariusz filmowy i może kiedyś taki powstanie. Sympatyczna kielczanka mieszkająca kiedyś na osiedlu Świętokrzyskie w Kielcach, z konieczności, z dwoma małymi córeczkami 7 letnią Dagmarą i 2 letnią Mariką wyemigrowała do Ameryki. Była to emigracja polityczna. W Stanach urodziła trzecią córkę. Dziś wszystkie są znanymi aktorkami, a Ola bywa na przyjęciach z Harrisonem Fordem, Meryl Streep i Tomem Cruisem. Zmiana jak w bajce. Okazuje się, że w życiu wszystko jest możliwe.

Święta w ojczyźnie po 30 latach.

- Minione święta Bożego Narodzenia, były moimi pierwszymi, które spędziłam w Kielcach po trzydziestu latach pobytu w Ameryce - mówi Ola. - To taka moja sentymentalna podróż do kraju, wcześniej nie mogłam przyjechać zimą, bo zawsze spędzałam ten czas z dziećmi. Święta urządzałyśmy razem z moją ukochaną mamą Krystyną i siostrą. Emocje były bardzo silne, wreszcie poczułam smak polskich świąt z wieloma tradycyjnymi potrawami. Potem miałam czas na pospacerowanie po Kielcach, odwiedziłam Stadion, Kadzielnię, pochodziłam ulicą Sienkiewicza, od czasów mojej młodości wszystko tu niesamowicie się zmieniło. To już jest całkiem inne miasto, nowoczesne Kielce, za którymi przepadają wszystkie moje córki.

W ostatni dzień pobytu w Polsce, przed wylotem do Nowego Jorku kielczankę czekała jeszcze jedna miła niespodzianką. Spotkała się z uczniami i nauczycielkami szkoły, do której sama, po skończeniu podstawówki uczęszczała. - Chociaż w Ameryce spędziłam naprawdę ciekawe lata, to czas młodości jest chyba najcudowniejszy, wtedy wszystko człowieka zadziwia i cieszy - przyznała szczerze. - To w Kielcach przeżywałam pierwsze miłości i przyjaźnie, które przetrwały do dziś. Chociaż w Stanach mam wiele koleżanek, to nie znalazłam tam takich jak tych z mojej młodości. Z koleżanką Janiną Kumor utrzymuje bliski kontakt do dziś, a Maryla Gładyś, szefująca mojej dawnej szkole jest najbliższa mojemu sercu. Wspiera mnie na co dzień przez te wszystkie lata emigracji, jesteśmy ze sobą w stałym kontakcie. Niemal codziennie rozmawiamy na skypie.

Trudne ata emigracji.

Aleksandra Domińczyk opowiada, że najpierw z Polski wyemigrowali do RFN, potem znaleźli się w Nowym Jorku. - Każda emigracja jest trudna, najgorsze były pierwsze lata, bez znajomości języka angielskiego, znajomości amerykańskich realiów i zwyczajów, tamtejszej mentalności, miasta - przypomina sobie trudny czas. - Po jakimś czasie już w Ameryce urodziła się trzecia córka Weronika i trzeba było się wziąć ostro do roboty. Ani emigracja polityczna, ani wylosowanie zielonej karty nie dają nam Polakom specjalnych przywilejów. Nikt nie obdarowuje emigrantów pieniędzmi na rozpoczęcie nowego życia, ani nie ułatwia startu zawodowego. Ja oprócz tego, że musiałam podołać obowiązkom związanym z wychowaniem dzieci, posłaniem ich do amerykańskich przedszkoli i szkół, to cały czas ciężko pracowałam. Nawet nie było czasu pójść na kurs, żeby podszkolić się z języka, uczyłam się go od dzieci i z programów telewizyjnych. Tak jak większość kobiet będących w podobnej do mojej sytuacji. To córki poprawiały mnie i korygowały błędy językowe. Początkowo mieszkaliśmy w bloku dla emigrantów, później we włoskiej dzielnicy, następnie na Brooklynie. Mieliśmy lepsze i gorsze chwile, tak jak w życiu każdego człowieka. Nic nie zmienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki z tego tylko powodu, że przeniesiemy się na inny kontynent. Wiele rzeczy trzeba wypracować samemu. Minęły lata zanim zorientowałam się czym różni się mentalność amerykańska od polskiej, jakie zachowanie jest mile widziane w różnych sytuacjach, na czym polega ich poczucie humoru i podejście do życia. To, że Amerykanin powie, że u niego jest wszystko okey i czuje się szczęśliwy wcale nie oznacza, że tak naprawdę jest. Ale ich zdaniem nie wypada nikogo obciążać swoimi złymi humorami, fatalnym nastrojem czy kłopotami. Na ulicy Amerykanka jest uśmiechnięta, a w domu, gdy nikt jej nie widzi będzie płakać do poduszki. Uważają, że wyżalanie się do innych byłoby w złym guście.

Córki duma matki.

Chociaż za emigrację płaci się często dużą cenę, to zdaniem Oli ona nie może narzekać, bo za oceanem powiodło się wszystkim jej córkom. Przyznaje, że na początku, gdy znalazły się na obcej zmieni bardzo tęskniły za Polską i za Kielcami. - Była to wielka tęsknota, przeszywająca całe serce i trzeba było sobie z nią poradzić. - Do kraju mogliśmy po raz pierwszy przyjechać po sześciu latach. Od tej pory córki spędzały w Kielcach wszystkie wakacje u swojej babci, a mojej mamy . W Ameryce nigdy nie miałam problemów z ich nauką, radziły sobie świetnie, a to jak później potoczyły się ich losy uważam za prawdziwy cud. Dagmara rozpoczęła szkołę z zerową znajomością języka angielskiego, a wkrótce została bardzo dobrą uczennicą. Podobnie było z Mariką i Weroniką, wszystkie znakomicie radziły sobie z nauką. Zupełnie nie spodziewałam się tego, że Dagmara dostanie się do High School Performing Arts i otrzyma tam prestiżowe stypendium La Gwardii, przyznawane najlepszym absolwentom. Potem jako jedna z ośmiu tysięcy kandydatów została przyjęta na studia i otrzymała stypendium na wydziale aktorskim jednego z najstarszych uniwersytetów w Stanach - Carnegie Mellon University, na którym dostała wiele nagród i wyróżnień. Nieoczekiwanie w jej ślady poszły dwie siostry, również ukończyły studia aktorskie.

Maria Gładyś, która jest dyrektorem Zespołu Szkół Zawodowych przy ul. Zgody w Kielcach i przyjaźni się z całą rodziną Domińczyków mówi, że podziwia Olę za to jak wspaniałą była matką. - To do czego doszły dziewczyny w Stanach na pewno w dużej mierze zawdzięczają jej oddaniu, poświeceniu, temu, że umiała rozwiązywać wszystkie bieżące problemy, wspierała je i motywowała - wylicza wszystkie zalety. - To bardzo silna kobieta.

Aktorski świat.

Dawniej Ola spędzała większość czasu w nowojorskim mieszkaniu, prowadząc normalne życie jak każda żona i matka, przez dziesięć lat ciężko pracowała w ośrodku dla dzieci autystycznych, a teraz może już odetchnąć od codzienności, bywa na premierach z udziałem Meryl Streep czy Harrisona Forda. Ostatnio razem z córkami zaproszono ja na kolację, na której gościł Tom Cruise. Ale to nie oznacza, że uderzyła jej woda sodowa do głowy. - Nadal jestem tą samą skromną kobietą, tylko szczęśliwą z powodu osiągnięć swoich córek. Dagmara zagrała w filmach "Hrabia Monte Christo", "Wtyczka" "Więzień", w produkcji "Gwiazda rocka" grała z Jennifer Aniston, wystąpiła w "Samotnych sercach", w sztuce "Closer" u boku Nataschy Richardson, w 2011 roku wystąpiła w Hollywood w filmie "Higher Ground". Napisała też książkę " The Lullaby of Polish Girls", która opowiada o trzech przyjaciółkach z Kielc, jej akcja rozgrywa się w USA i Polsce. Dwie córki mają ułożone życie osobiste, Dagmara wyszła za mąż za amerykańskiego aktora Patricka Wilsona, z którym ma dwóch synów Kassiana i Kalina. Mieszkają niedaleko Nowego Jorku z New Jersey i widujemy się praktycznie w każdy weekend. Teraz Dagmara po przerwie w karierze zawodowej związanej z wychowaniem synów powróciła do filmu. Razem z mężem Patrykiem są bardzo zajęci. Średnia córka Marika, była modelką, jest aktorką, mąż Scott Foley jest też aktorem i reżyserem, mają dwuletnią córeczkę ma na imię Malina i mieszkają w Kalifornii. Z nią widuję się najrzadziej, z racji odległości, jaka nas dzieli. Zwykle około kilku razy na rok. Najmłodsza 25 letnia Weronika jest panną i tak jak ja mieszka w Nowym Jorku. Średnia i młodsza córka też zagrały w kilku filmach. Marika grała w serialach telewizyjnych "Do usług" , "Bracia i siostry" i wielu innych obrazach.

Aleksandra Domińczyk, mama trzech pięknych i utalentowanych córek mówi, że teraz w jej życiu nastał czas, kiedy bardziej może skupić się na swoim życiu. - Gdybym miała odpowiedzieć na pytanie jak zmieniła mnie Ameryka, to na pewno powiedziałabym, że bardziej mnie zahartowała, umocniła, nabrałam większej pewności siebie - zastanawia się nad sobą. - Bo chociaż moje córki nigdy nie odmówiłyby mi pomocy, tutaj trzeba liczyć wyłącznie na siebie. Każdy, żeby przetrwać musi umieć sobie radzić z często niełatwym życiem. Po pracy bardzo lubię czytać, z Polski wiozę całą walizkę ciekawych książek, spotykać się ze znajomymi, zwiedzać te zakątki, w których jeszcze nie byłam. Rzadziej gotuję, bo wiele rzeczy można kupić gotowych. Często zapraszam do siebie znajomych z Polski, z Kielc i miło spędzamy czas. Czuję się obywatelką dwóch krajów Polski i Ameryki, podobnie jak moje córki. To dobrze, że dostałam taką szansę od losu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie