MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polska rodzina z Kazachstanu aklimatyzuje się w Krasocinie. Poznajcie ich

Rafał Banaszek
Rafał Banaszek
Lena i Aleksander Bagińscy z wójtem Krasocina Ireneuszem Gliścińskim oraz Zdzisławą Robak (z prawej) z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej.
Lena i Aleksander Bagińscy z wójtem Krasocina Ireneuszem Gliścińskim oraz Zdzisławą Robak (z prawej) z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Rafał Banaszek
W dniu urodzin wójta gmina Krasocin przyjęła do siebie rodzinę polskich repatriantów, pochodzącą z dalekiego Kazachstanu. Powoli się aklimatyzują. U nas mają mieszkać i pracować.

Już rok temu pisaliśmy o tym, że Krasocin, jako pierwszy samorząd w powiecie włoszczowskim i jeden z nielicznych w województwie świętokrzyskim, rozpoczął procedurę repatriacyjną, zmierzającą do osiedlenia się w tej gminie rodziny polskiego pochodzenia, która mieszka na północy Kazachstanu.

Już od pewnego czasu gmina czyniła starania pomocy jednej z rodzin polskiego pochodzenia w Kazachstanie, która chciała wrócić do swojej ojczyzny. Specjalną uchwałę w tej sprawie krasociński samorząd podjął pod koniec 2017 roku.

Potomkowie polskich repatriantów mieli przyjechać i osiedlić się w Krasocinie w ubiegłym roku. – Będzie to piękny prezent z okazji stulecia odzyskania przez nasz kraj niepodległości – podkreślał wójt Ireneusz Gliściński. Jednak nie udało się z uwagi na przewlekłość wszystkich procedur.

19 stycznia tego roku, w dniu urodzin wójta, na zaproszenie Rady Gminy do Krasocina przybyli wreszcie Aleksander i Lena Bagińscy z Aktas (obwód Karaganda) – około 10-tysięcznego miasteczka, leżącego 4,5 tysiąca kilometrów od Krasocina.

Pan Aleksander ma 56 lat, jego żona Lena 51. Co o nich wiemy więcej? Aleksander Bagiński pracował na Morzu Barentsa i Morzu Białym, gdzie był rybakiem, a następnie w kopalni w zabezpieczeniu technicznym. Jest wyspecjalizowanym spawaczem elektryczno-gazowym.

Z kolei jego żona Lena pracowała początkowo w szwalni, później opiekowała się osobami starszymi przy cerkwi, a ostatnio była zatrudniona w ochronie obiektu sportowego. Bagińscy mają córkę Irę i dwie wnuczki.

W 1936 roku ich przodkowie, w ramach “czystek” stalinowskich, zostali deportowani przez NKWD z Żytomierza na Ukrainie w dalekie stepy Kazachstanu. Aleksander i Lena Bagińscy marzyli o powrocie do ojczystego kraju i te marzenia właśnie się spełniły. W Polsce mają swoją rodzinę, która przybyła do naszego kraju 6 lat temu również z Kazachstanu.

Niestety oboje na razie mówią praktycznie tylko po rosyjsku. Z krasocińskimi urzędnikami porozumiewają się jedynie w tym języku. Głównym tłumaczem jest Zdzisława Robak z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, która bardzo zaangażowała się w asymilację naszych rodaków. Pomocą w komunikacji służą też translatory elektroniczne.

Bagińscy zamieszkali w adaptowanym lokalu przy Ośrodku Zdrowia w Krasocinie. Ich nowe lokum ma 42 metry kwadratowe powierzchni – lokal zapewniła gmina, a wyposażenie sfinansowano z programu rządowego. Gmina szuka obecnie dla nich pracy. Warto dodać, że koszty zatrudnienia przez dwa lata refunduje państwo. Bagińscy są bardzo zadowoleni z warunków mieszkaniowych.

- Bardzo nam się podoba tutaj. Wszystko jest na miejscu, nie trzeba daleko dojeżdżać. Powietrze jest świeże, piękna przyroda, dużo lasów. W porównaniu z Aktas to jak dzień i noc – twierdzą. Chcą nauczyć się języka polskiego i znają już kilka podstawowych słów.

- Jest to pierwsza rodzina repatriantów przyjęta przez naszą gminę (również w powiecie włoszczowskim). Proszę wszystkich o ciepłe przyjęcie naszych rodaków, których przodkowie zostali pozbawieni rodzinnego domu, rodzinnej ziemi, polskości i wszystkiego, co wiąże się z ukochaną ojczyzną – apeluje wójt Gliściński.

Pomimo tego, że przodkowie Bagińskich nigdy nie byli związani z ziemią krasocińską, to jednak wójt postanowił pomóc ich bliskim, gdyż uważa to za swój moralny obowiązek.

- Uważam, że obowiązkiem państwa polskiego, a co za tym idzie samorządów jest pomoc naszym rodakom, którzy doświadczyli życiowej tułaczki, będąc przymusowo wywiezionym w głąb Rosji. Uważam, że każdy samorząd w Polsce powinien przyjąć przynajmniej jedną taką rodzinę polskiego pochodzenia, zapewniając jej godziwe warunki życia i zadośćuczynić krzywdzie, wyrządzonej jej przodkom przed laty – twierdzi Ireneusz Gliściński.

Dla takiej postawy płyną słowa uznania i podziwu z facebooka. Ludzie gratulują wójtowi szlachetnej inicjatywy, twierdząc, że wszystkie miasta i gminy powinny brać przykład z Krasocina. Bagińscy są bardzo wdzięczni władzom Krasocina. - Pan wójt to dobry człowiek, gościnny. Zaprosił nas do siebie na obiad – opowiadają o Ireneuszu Gliścińskim, którego nazywają… „wojewodą”.

POLECAMY RÓWNIEŻ:




Nie wiesz z kim pójdziesz na studniówkę? Skorzystaj z naszego generatora studniówkowego!


Ile kosztuje wychowanie dziecka w Polsce? Jest droższe niż myślisz!



Co nas wkurza w zimie na polskich drogach?



Praca marzeń. 10 najlepszych ofert pracy skierowanych do Polaków




One urodzą w 2019. Indzie nowe baby boom



Co wiesz o prowadzeniu auta zimą? Quiz


ZOBACZ TAKŻE: FLESZ. Jedziesz na ferie? Niewiedza może Cię drogo kosztować

Źródło:vivi24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie