20 marca w Wiejskim Centrum Kulturalno-Turystycznym w Moskorzewie odbyła się Rada Powiatowa Izby Rolniczej. Przybyła na nią rekordowa liczba hodowców zwierząt gospodarskich – około 50. Towarzyszyły im władze samorządowe oraz powiatowy lekarz weterynarii. – Takiej frekwencji jeszcze nie było na radzie – podkreślał wicestarosta włoszczowski Zbigniew Krzysiek.
Problem jest bardzo poważny dla hodowców trzody chlewnej w powiecie włoszczowskim, których jest zarejestrowanych ponad 700 (najwięcej jest w gminie Moskorzew). W sąsiednim województwie mazowieckim stwierdzono już obecność ognisk groźnego wirusa Afrykańskiego pomoru świń (ASF), który jest śmiertelny dla trzody chlewnej.
- Nie daj Boże, żeby ta choroba dostała się do naszego powiatu. Musimy być przygotowani na taką okoliczność, nie tylko rolnicy, ale i samorządy, gdyż będzie się to wiązało z kosztami – ostrzegał wicestarosta Krzysiek. Dodajmy, że 27 lutego we włoszczowskim starostwie, na wniosek powiatowego lekarza weterynarii zwołano w trybie pilnym posiedzenie Powiatowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego w sprawie ASF.
W naszym kraju stwierdzono do tej pory około 1700 przypadków dzików zakażonych tym wirusem oraz 108 ognisk tej choroby u świń hodowlanych. To śmiertelna, zakaźna i zaraźliwa choroba świń i dzików, która nie zagraża jednak ludziom. Zwierzęta chore i podejrzane są zabijane. Leczenie jest zabronione z urzędu ze względu na duże ryzyko rozprzestrzeniania się choroby. Poszkodowani hodowcy mogą ubiegać się odszkodowania w przypadku likwidacji swojego stada. Państwo zapłaci im jedynie za 50 zabitych świń.
W celu walki z ASF wdrażany jest obecnie program tak zwanej bioasekuracji, do którego hodowcy trzody chlewnej muszą się bezwzględnie zastosować. Do końca tego roku muszą oni wyposażyć swoje gospodarstwa między innymi w maty dezynfekcyjne przed wejściami do chlewni, niecki wjazdowe, siatki w oknach, czyścić i dezynfekować pomieszczenia budynków gospodarskich, myć i odkażać obuwie i ręce, stosować odzież ochronną.
Mało tego. Świnie muszą być trzymane w odrębnym, zamkniętym pomieszczeniu, z dala od innych zwierząt. Dodatkowo osoby, które polują na zwierzynę łowną, nie mogą zbliżać się do świń przez 3 dni i noce. – A jak jaskółka wpadnie mi przez otwarte drzwi i zagnieździ się w chlewni? Co wtedy? Mamy też wprowadzić zakaz wstępu myszom?! – pytali żartobliwie hodowcy z powiatu włoszczowskiego.
Higiena jednak to nie wszystko. Rolnicy muszą się przygotować na znacznie większą biurokrację (wiele dokumentów do wypełnienia). I to na skalę, jakiej do tej pory nie doświadczyli. – Niesamowita biurokracja wkroczy do gospodarstw – ostrzegał powiatowy lekarz weterynarii Jolanta Grzegorczyk, która przeprowadziła szkolenie w Moskorzewie i zapoznała hodowców z najnowszymi przepisami prawa w związku z ASF. Rolnicy dowiedzieli się, jak mają postępować w takich przypadkach i jakie grożą im sankcje, jeśli się nie dostosują.
- Wszystko zrzuca się na chłopa, zamiast nakazać myśliwym odstrzału większej liczby dzików, które są głównym nosicielem wirusa. Co rolnik jest winien, że ASF jest w Polsce? – narzekali rolnicy. – Nie trzeba się stresować. To nowe obowiązki, które trzeba wypełnić – oznajmiła doktor Grzegorczyk. Na dostosowanie swoich gospodarstw właściciele mają czas do końca roku. Pierwsze kontrole służb weterynaryjnych planowane są już w kwietniu tego roku.
- Myślę, że z ASF sobie poradzimy. Spróbujemy się dostosować do tych wytycznych. Potrzeba nam czasu i pieniędzy oraz zrozumienia służb weterynaryjnych – powiedział Zdzisław Wójcik, prowadzący spotkanie w Moskorzewie, przewodniczący Rady Powiatowej Izby Rolniczej we Włoszczowie i członek zarządu Świętokrzyskiej Izby Rolniczej w Kielcach.
Rolników dobija jednak nie tylko realne zagrożenie wystąpienia ASF i ewentualnej likwidacji stad świń, ale również spadek ceny tucznika, który już nastąpił. Na przełomie stycznia i lutego kilogram tucznika kosztował 3,6 złotych netto. Często przychód ze sprzedaży nie pokrywa nawet kosztów jego wyprodukowania, dlatego rolnicy rezygnują z chowu trzody.
Póki co, podczas spotkania o ASF w Moskorzewie serwowano na stołach nikomu nie zagrażające wyroby wieprzowe pochodzące z rodzinnej hodowli Andrzeja Gaika z Niedośpielina, z gminy Wielgomłyny w powiecie radomszczańskim.
Zobacz najpiękniejsze dziewczyny Studniówek 2018 w Świętokrzyskiem
POLECAMY RÓWNIEŻ:
ZOBACZ TAKŻE: Info z Polski: Dramatyczne zaślubiny - pan młody relacjonuje atak nożownika. Nowy sezon Ucha prezesa
(Źródło:vivi24)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?