- Dłużej nie możemy czekać na operację serca mojego dziecka - mówi mama Sebastianka, pani Katarzyna Krzemińska.
Sebastian przyszedł na świat 1 października 2014 roku z krytyczną wadą serca, która przytrafia się raz na kilkadziesiąt tysięcy urodzeń. - Nikt nie wiedział, że moje dziecko, po urodzeniu zacznie umierać... - opowiada mama chłopca.
Sebastian urodził się jako 4-kilogramowy noworodek. Wyglądał na zdrowego, spokojnego chłopca. - Wszyscy się uśmiechali, kiedy rozpoczynał cichą walkę o życie. Wydawało mi się, że mam zdrowe, grzeczne dziecko, a Sebastian po prostu nie miał siły płakać. Jego wada była śmiertelna, krytyczna - wspomina.
Nic nie wskazywało, że chłopiec toczy walkę o życie. - Przewód Botala, czyli połączenie aorty z pniem płucnym, zanika u noworodków do drugiego tygodnia życia. Było to jedyne miejsce, przez które u Sebastiana docierał tlen. Jakimś cudem przewód się nie zarósł i pozwolił mu żyć, ale jedynie na bardzo "niskich obrotach". Nie płakał, bo nie miał siły. Siniał, ale ukrywała to żółtaczka.
Chorobę Sebastiana ujawniła dopiero zwykła wizyta u lekarza. To miało być tylko standardowe szczepienie. Lekarka przyłożyła stetoskop i... zbladła, zaczęły drżeć jej ręce. "Musicie jechać do szpitala jak najszybciej! Może wezwiemy pogotowie, to dziecko jest bardzo chore, śmiertelnie…" - usłyszała mama chłopca.
- Nie widziałam, co się dzieje. Nie umiem opisać tego, co czułam, kiedy zaczęli ratować moje dziecko, podczas gdy w mojej świadomości był on zupełnie zdrowym dzieckiem - mówi Katarzyna Krzemińska.
Z Buska chłopczyk trafił do szpitala w Kielcach, potem do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Tam stawiano diagnozy, jedna po drugiej. Stan ciężki, duża ilość ciężkich wad. Sebastianek przeszedł długie i ciężkie operacje, które uratowały mu życie. Ale to tylko tymczasowe rozwiązanie... - Sebastiana serce nie jest połączone z płucami. Żyje dzięki lekarzom, którzy zrobili sztuczne obejście. To takie awaryjne połączenie, które, stopniowo prowadzi do nadciśnienia płucnego. Życie Sebastiana jest bardzo zagrożone! Dziś przy wadze 17 kilogramów jego serce na awaryjnym wspomaganiu jeszcze daje radę, ale Sebastian rośnie i gdy osiągnie wagę 20 kilogramów, wszystkie poprawki przestaną wystarczać - martwi się mama.
Jest jednak nadzieja. Serce Sebastiana może uratować światowej sławy kardiochirurg dziecięcy profesor Frank Hanley z USA, który jest wybitnym specjalistą operującym najcięższe przypadki wad serca u dzieci. To właśnie ten człowiek naprawił serca Julii, Emila, Dawidka, a niebawem podejmie się ratowania Oliwki. Profesor Hanley jako jedyny podjął się zoperowania Sebastiana i od tej chwili wiem, że serduszko mojego synka też można ocalić. Profesor zgodził się obniżyć koszt operacji, ale wciąż potrzeba ponad 2,5 miliona złotych!
Aby ratować swoje dziecko, Katarzyna Krzemińska uruchomiła zbiórkę pieniędzy na stronie siepomaga.pl. 2,5 miliona złotych to kwota, która jest potrzebna, żeby Sebastian mógł zostać zoperowany przez profesora Hanleya w Stanach Zjednoczonych.
Wesprzyj zbiórkę na stronie: www.siepomaga.pl/sebastian-terpinski
POLECAMY RÓWNIEŻ:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?