W biegu przez Saharę wzięło udział 45 osób z całej Polski, a Wojciech Górecki to jedyny przedstawiciel naszego regionu. Uczestnicy mieli do pokonania 50 lub 100 kilometrów (w zależności, którą trasę wybrali). Na trasie oprócz walki z ponad 30 stopniowym upałem, zmagali się także z przeszkodami, które przygotowali organizatorzy. Ciekawostką jest fakt, że jednym z uczestników wyprawy był Jerzy Dudek, były świetny bramkarz reprezentacji Polski w piłkę nożną, który na trasie reklamował jednego ze sponsorów. Ostatecznie nasz biegacz ukończył wyprawę swoje życia. Chociaż łatwo wcale nie było...
- Etap pierwszy, to pustynia kamienista. Startujemy i kończymy w oazie. Już po pierwszych metrach mimo, że pustynia brodzimy po pas w wodzie. Dalej kilka przeszkód typowych dla Runmageddonu (ściana z rolkami wysoka na 2,5 metra, czy ściana skośna na 4 metry. Nieco dalej przejście pod rzędem opon i długi wybieg na pustynię. Po 6 kilometrach przechodzimy w kamieniste wydmy. Ciągnące się w nieskończoność długie podbiegi i strome usiane kamieniami zejścia. - opowiada Wojciech Górecki. Niestety już w pierwszym etapie naszemu biegaczowi przytrafiła się kontuzja. - Jeden nieopatrznie postawiony krok zmienił moje plany na cały bieg. Osuwający kamień uderzył mnie prosto w staw skokowy. Łzy w oczach i ból zatrzymały mnie na ponad 15 minut. Środki przeciwbólowe z plecaka i chłodzenie świeżą wodą postawiło mnie na nogi. Kiedy na 6 kilometrów przed metą na horyzoncie zobaczyłem miasteczko i metę wiedziałem, że będzie dobrze. Dobiec to jednak nie wszystko. Przed metą znów czeka kilka ciężkich przeszkód i woda. Zniszczone stopy po biegu w mokrych butach dają znać i każdy kolejny krok staje się wyzwaniem. W takich chwilach właśnie, kształtuje się charakter - przyznaje Wojciech Górecki.
Drugi etap to już pustynia typowo piaszczysta. Zawodnicy przystąpili do niego po nocnym biwaku na pustyni. - Znów pobudka o piątej rano i kolejne pięć godzin w autokarze. Tym razem trafiamy do Merzuogi wprost na pustynię piaszczystą. Do końca ważyły się losy dalszego mojego startu ze względu na zły stan stóp i kostki. Jednak opieka lekarska czyni cuda. Specjalny pas na kostkę i zastrzyk pozwalają mi na start. Tym razem cała trasa prowadzi po piasku i wydmach. Znów na nas czekają ściany do pokonania i blisko kilkometrowy podbieg na wydmę z obciążeniem. Etap udało się zaliczyć.
Był jeszcze ostatni, trzeci etap. - W południe zapowiadana była burza piaskowa, więc żeby ukończyć bieg przed burzą, musieliśmy wystartować o 4 rano. Starujemy w zupełnych ciemnościach. Po wydmach prowadzi nas quad. Biegniemy za jego światłem. Podzieleni na 3 ekipy. Każdą z nich otwierał i zamykał quad z ekipą medyczną i techniczną. Zjeżdżają z trasy dopiero o zmroku. Poza bagażem własnych problemów wspieraliśmy też kolegę z trasy, którego przygniata kontuzja kolana. Nasza sześcioosobowa grupa wspierała go o jak mogła. Na 16 kilometrze jednak musieliśmy wezwać ekipę ratunkową. Podbiegi były tak strome, że momentami wchodziliśmy na kolanach. Etap kończył jak zwykle kilka przeszkód i podbieg z obciążeniem. Szczęśliwi uciekamy przed burzą pisakową i kończymy etap - opisuje Wojciech Górecki. I dodaje, że jest dumny, ze cel, jakim było ukończenie Runmageddon Sahara udało mu się zrealizować. - Walczyłem ponad 50 kilometrów z własnymi słabościami, z gorącem ponad 36 stopni, stromymi podbiegami, bólem kostki, obdartymi do krwi stopami i... wygrałem. Celem było ukończyć ten ciężki bieg i cel osiągnąłem.
Zobacz najpiękniejsze dziewczyny Studniówek 2018 w Świętokrzyskiem
POLECAMY RÓWNIEŻ:
ZOBACZ TAKŻE: INFO Z POLSKI. Ograniczenie handlu. Protest myśliwych. Bohaterscy policjanci
Źródło:vivi24
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?