Maciej Putała jest synem znanego w latach 70. bramkarza Iskry Kielce, Jana Putały. Sam trochę grał w piłkę ręczna, ostatnio kilka lat temu w drugoligowym AZS UJK Kielce. Znany był z tego, że dwa lata temu wygrał bilety na Final Four Ligi Mistrzów w niemieckiej Kolonii i wraz z kolegą, Łukaszem Dylewiczem, dojechali do Lanxess Areny …autostopem. Ich podróż z kieleckiej Podkarczówki do Kolonii trwała półtorej doby i była szeroko relacjonowana w internecie.
– Jedną noc przespaliśmy przy drodze, w trawie, koło Wrocławia. Po przyjeździe koledzy z Kielc przenocowali nas w hotelu, na podłodze – wspomina Maciek. – Było mnóstwo problemów, ale udało się. Cały wyjazd kosztował mnie 200 złotych. Rok później wygraliśmy w Kolonii Ligę Mistrzów. Byłeś tam, więc wiesz, jak było. 20 tysięcy ludzi, a my tam w kilkusetosobowej, zwycięskiej grupie… Świat stanął w miejscu, a potem zaczął wirować i wiruje do tej pory, dodając mi codziennie wiary, że wszystko się da, jeśli się bardzo mocno czegoś chce. To będzie trzymać przez całe życie. Mogę z dumą mówić, skąd jestem – mówi Maciek.
Później wygrał konkurs Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej na najlepsze zdjęcie z wakacji, związane z piłką ręczną. Zrobił je sobie na szczycie najwyższego wzniesienie Norwegii, Galdhopiggen.
Od jakiegoś czasu pracuje na Islandii, na największym islandzkim lotnisku w Keflaviku. W wolnych chwilach zdobywa okoliczne szczyty i lodowce. Nie rozstaje się wtedy z żółtą koszulką Vive, flagą w barwach klubowych i piłką. Podobnie jak podczas wejść na góry Kaukazu czy Wysp Kanaryjskich. – Żółta koszulka jest moim talizmanem, amuletem. Kiedy w niej wejdę na jakąś górę, zawsze pozdrawiam kieleckich kibiców piłki ręcznej, czuję, że oni są wtedy tam ze mną – tłumaczy Maciek.
- Wybór Islandii to nie był przypadek. Mają tu wszystko, co uwielbiam: góry, piękne plenery, ocean wokoło i ... piłkę ręczną na wysokim poziomie – mówi Maciek. - Jestem przesiąknięty handballem, kocham go, jest on dla mnie czymś więcej, niż tylko sportem – dodaje.
Z Maćkiem rozmawialiśmy tuż przed jego przylotem na kilka dni do Polski. – Praca na lotnisku powoduje, że mam darmowe przeloty, więc korzystam z tego. Do Kielc wracam między innymi po moją walutę, czyli koszulki Vive. To zamiast polskiej wódki (śmiech). Rozdaję je kolegom z pracy, a przez to o Vive wiedzą nie tylko na Islandii, ale również w Paragwaju i na Filipinach. W czasie pracy mamy 6-godzinne przerwy. Zamiast spać, ustawiam bramkę koło parkujących samolotów i uczę grać w ręczną Filipińczyków i Polaków, z którymi pracuję – opowiada.
Po powrocie na Islandię Maciek chce się spotkać z Thorirem Olafssonem, Islandczykiem, który przez trzy lata grał w Vive, a teraz mieszka w nieodległym Selfoss. – Kilka miesięcy byłem w Selfoss i liczyłem, że spotkam „Tottiego” ot tak, po prostu na ulicy. Ale nie udało się – mówi kielczanin. A w przyszłym roku znów planuje znaleźć się w Kolonii. Bez względu na to, czy Vive tam zagra, czy nie? – pytam. – Jak to: zagra, czy nie?! Oczywiście, że zagra! – śmieje się.
Maciej Putała bierze teraz udział w kolejnym konkursie fotograficznym. Na jego zdjęcia i filmy można głosować na Instagramie – pod hasztagiem #ehfclholiday.
Post udostępniony przez puti (@putitoja) 14 Sie, 2017 o 8:56 PDT
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?