Przyjście trenera Aleksandra Malinowskiego mobilizująco wpłynęło na drużynę Vive Kielce, która łatwo ograła portugalską Madeirę w Pucharze EHF. W grze widać już "rękę" nowego szkoleniowca.
Paweł Kotwica: * Jakie wrażenia po pierwszych dwóch meczach i kilku treningach z Vive?
Aleksander Malinowski: - Na pewno widać w zespole potencjał. Poza tym sytuacja przypomina mi tę, która była w zespole Kolportera, do którego przyszedłem w 2001 roku. Zawodnicy pozamykali się w jakichś skorupach i ciężko do nich dotrzeć. Muszę im tłumaczyć, po co robimy każde ćwiczenie, dlaczego trening jest dzisiaj ciężki, bo są komentarze, że "tamten trener robił to tak, inny inaczej, a na kadrze to się to robi jeszcze inaczej".
* Nie da pan sobie z tym rady? Przecież jest pan znany jako trener "z twardą ręką"…
- Moja ręka nie jest twarda, jest taka, jaka powinna być ręka szkoleniowca. Każdy trener ma swój warsztat i swoją koncepcję zespołu. Mnie uczono tak: punkt pierwszy - trener ma zawsze rację, punkt drugi - jeśli trener nie ma racji, patrz punkt pierwszy… I nie było żadnego burczenia pod nosem. Zawodnicy muszą uwierzyć, że ja to wszystko robię dla ich dobra.
* Co w zespole wymaga najszybszej poprawy?
- Obrona. Wszystko w niej musi chodzić jak w szwajcarskim zegarku. Nie może być tak, że każdy robi, co chce.
* Od środy, kiedy gracie ligowy mecz w Piotrkowie, do 15 grudnia czeka was aż siedem spotkań, w tym pojedynek z Wisłą Płock w Kielcach 9 grudnia.
- Tak, czeka nas prawdziwe piekło. A jeszcze po Piotrkowie jest wyjazd do Gdańska, gdzie gramy w sobotę. Przypomnę, iż trener tamtejszego zespołu (Daniel Waszkiewicz - przyp. red.) mówił przed sezonem, że Vive w takim składzie zajmie najwyżej piąte miejsce.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?