Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Vive wygrało 12 bramkami (mp3)

Paweł Kotwica
Wielka radość po meczu - tak wysoko kielczanie jeszcze z Wisłą nie wygrali.
Wielka radość po meczu - tak wysoko kielczanie jeszcze z Wisłą nie wygrali. S. Stachura
Jeszcze nigdy kielecki zespół nie ograł płocczan różnicą aż 12 bramek - w sobotę wygrał 36:24!

To była gra, na którą kibice Vive czekali wiele miesięcy. Zespół z Płocka rozczarował. Efekt - pobity o dwie bramki rekord w wysokości zwycięstwa kielczan nad płocczanami.

- Jeśli oni będą "lać" w obronie, my musimy "lać" dwa razy mocniej, jeśli ich bramkarze będą bronić bardzo dobrze, nasi muszą być jeszcze lepsi - zapowiadał przed meczem trener gospodarzy Aleksander Malinowski. I tak było. Każde podanie, każdy rzut gości był okupiony olbrzymim wysiłkiem, bo kielczanie grali z agresją i wielkim poświęceniem w obronie. Ale i mądrze, bez brutalności, o czym świadczy tylko 6 minut kar, które otrzymali.

Wisła przyjechała do Kielc jako lider, z jedenastoma z rzędu zwycięstwami na koncie. Z formą Vive bywało ostatnio różnie, ale raczej licho. Kibice nastawili się na zacięty mecz, a faworytem byli goście. Dlatego jakość gry, którą zaprezentowali kielczanie, mogła być szokiem.

ZACZĄŁ USACZOW

Zaczęło się od 0:1, ale cztery kolejne bramki zdobyli gospodarze, wśród których najskuteczniejszy był bombardujący bramkę rzutami z drugiej linii leworęczny Michał Usaczow. Płocczanie, głównie za sprawą Tomasza Palucha, kilka razy zmniejszali straty do jednej lub dwóch bramek. Ostatni raz "kontakt wzrokowy" z rywalem mieli w 22 minucie (12:10). Potem Vive znów zdobyło cztery bramki z rzędu, a przed przerwą jeszcze powiększyło przewagę, co było efektem m.in. świetnych interwencji Rafała Bernackiego.

Przed drugą połową spodziewano się zmiany jakości gry wicemistrzów Polski. Ale nic takiego nie nastąpiło. Rozgrywający Wisły nadal odbijali się od kieleckiej defensywy jak od ściany, ich momentami rozpaczliwe rzuty bardzo często były niecelne. Boisko opuścił zmęczony Paluch i gdyby Vive nie dało przeciwnikowi kilku okazji do kontr, dorobek płocczan nie przekroczyłby 20 bramek.

WYKOŃCZYLI ICH

A zespół z Kielc cały czas grał swoje. Z drugiej linii zaczęli rzucać Paweł Podsiadło i Tomasz Rosiński, jeśli byli blokowani, na solowe akcje decydował się Dmitrij Nikulenkow. W 48 minucie po trafieniu byłego zawodnika Wisły Władymira Ilina było już 30:20. W 57 minucie Vive wygrywało 32:24, ale do końca nie odpuszczało, walczyło o każdą piłkę i zakończyło mecz kolejnymi czterema trafieniami z rzędu.

We wtorek Vive gra w... Płocku mecz Pucharu Polski z drugą drużyną Wisły (w środę w Kielcach "rewanż" pomiędzy drugim zespołem Vive a pierwszą drużyną "nafciarzy"), a w sobotę kielczanie rozegrają ostatni ligowy mecz w tym roku - zmierzą się w Puławach z Azotami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie