Miasto Kielce kontra marszałek. Wojna o wielkie pieniądze, ostre oskarżenia

Chodzi o uzyskanie dostępu do pieniędzy z Programu Operacyjnego Polska Wschodnia na rozwój startupów, czyli dla młodych firm, które szukają miejsca na rynku. Przedsiębiorca po spełnieniu niezbyt wygórowanych warunków może otrzymać nawet 800 tysięcy złotych bezzwrotnej dotacji.

200 milionów euro, czyli 1 miliard złotych ma trafić do województw Polski wschodniej za pośrednictwem parków technologicznych. – Nasza instytucja wraz z kilkunastoma innymi działa w Stowarzyszeniu Parków Technologicznych. Unia jest gotowa przekazać pieniądze na trzy platformy, a województw w tej części Polski jest więcej, więc uznaliśmy, że musimy połączyć siły. Nasze województwo w ramach platformy południowej startuje wspólnie z podkarpackim, jest jeszcze platforma centralna z wiodącym Lublinem i północna z wiodącym Białymstokiem – tłumaczy Szymon Mazurkiewicz, dyrektor Kieleckiego Parku Technologicznego. – Parki, aby dostać pieniądze muszą utworzyć tak zwany ekosystem, czyli nawiązać współpracę z innymi instytucjami niezbędnymi do funkcjonowania młodych biznesmenów. Mieliśmy poparcie takich firm, niestety część się wycofała ze współpracy. Gdy zaczęliśmy je analizować odkryliśmy, że dla wszystkich organem założycielskim jest marszałek województwa. Poza tą grupa jest tylko Politechnika Świętokrzyska.

Dodaje, że wszystkie te firmy nagle poparły działania prywatnego inkubatora technologicznego działającego w Lublinie. - Dochodzą nas słuchy, że jest zarządzany przez ludzi z Polskiego Stronnictw Ludowego więc ma duże szanse na pieniądze. I to on wyciąga instytucje z naszego regionu – uważa dyrektor Mazurkiewicz.

Prezes Zarządu Świętokrzyskiego Centrum Innowacji I Transferu Technologii, Karol Kaczmarski inaczej widzi sprawę. – Nie wycofywałem się, ponieważ nie dostałem propozycji z Kieleckiego Parku Technologicznego - twierdzi. - Współpracujemy z Lublinem, ponieważ stąd wpłynęła propozycja.

- To nieprawda. Oferta wisiała na naszej stronie internetowej, ponieważ był to konkurs otwarty. A z dyrektorem Kaczmarskim rozmawiałem wielokrotnie w tej sprawie i dobrze wiedział, że chcemy z nim współpracować – tłumaczy dyrektor Mazurkiewicz.

Politechnika Świętokrzyska chciałaby wziąć udział w projekcie z Kieleckim Parkiem Technologicznym, ale musiała wybrać Lublin.

- Nasz uczelnia ma udziały w Świętokrzyskim Centrum Innowacji i Transferu Technologii. Ta instytucja zwróciła się do nas o poparcie współpracy z ramach Projektu Start-up and Grow-up. Nie mogliśmy odmówić, bo mamy zobowiązania właścicielskie – tłumaczy Bożena Kaczmarska, dyrektor Kancelarii Rektora. - Umowa ze Świętokrzyskim Centrum zabrania nam poparcie dla podobnego projektu złożonego przez inną instytucję. Bardzo cenimy współpracę z Kieleckim Parkiem Technologicznym i wyrażamy gotowość dalszej aktywnej współpracy przy realizacji projektów w obszarze przedsiębiorczości oraz rozwoju innowacyjnych i technologicznych przedsiębiorstw.

Prezes Regionalnego Centrum Naukowo - Technologicznego w Podzamczu Chęcińskim, które także wybrało Lublin do współpracy nie znalazł czasu na rozmowę z nami.

Gigantyczne pieniądze z Unii prawdopodobnie trafią do Kielc mimo konfliktu. - Nasz Park sobie poradzi, ponieważ utworzyliśmy ekosystem przy pomocy firm i uczelni z województwa podkarpackiego, które jest z nami w platformie południowej – dodaje dyrektor Mazurkiewicz. - Ale jestem załamany tym, co się dzieje w naszym województwie. Jaki to będzie wstyd w Brukseli, gdy się dowiedzą, że świętokrzyskie instytucje pobierają Park w Lublinie, a nie swój, w Kielcach, który jest chwalony i jest najlepszy w Polsce – dodaje. - Gdyby prywatne przedsięwzięcie z Lublina dostało pieniądze na start-upy, to jestem gotowy w ramach protestu iść na nogach z flagą do Brukseli.