Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemniczy fotograf Jan Ziembiński i jego niezwykłe zdjęcia Kielc. Niesamowita historia i wyjątkowe fotografie

Lidia Cichocka
Lidia Cichocka
Tak wyglądały Kielce w 1916 roku. Zobacz kolejne zdjęcia.
Tak wyglądały Kielce w 1916 roku. Zobacz kolejne zdjęcia. Jan Ziembiński
Kielczanin, doktor Paweł Grzesik jest autorem książki poświęconej fotografikowi, Janowi Ziembińskiemu, o którego biografii dotąd właściwie nie wiedziano nic poza faktem, że pracował w Kielcach w okresie I wojny światowej. - Chciałem nie tylko pokazać te fotografie, ale także wytłumaczyć czytelnikom ich kontekst historyczny – mówi autor.

Tajemniczy fotograf Jan Ziembiński i jego niezwykłe zdjęcia Kielc. Niesamowita historia

Zobaczcie niesamowite zdjęcia Kielc ze zbiorów Marcina Lorka:

Książka „Kielce w obiektywie Jana Ziembińskiego. Społeczny portret miasta u progu niepodległości” powstała głównie dzięki kieleckim kolekcjonerom. - To oni zebrali zdjęcia robione przez Ziembińskiego, które wydawane w formie pocztówek rozsyłane były po świecie. Dzięki kieleckim hobbystom wróciły tu skąd wyszły i dzisiaj ta kolekcja liczy ponad 140 sztuk – wyjaśnia dr Paweł Grzesik.

Propozycję by opracować je i pokazać szerszej publiczności złożyli historykowi dwaj znawcy starych zdjęć: Krzysztof Lorek i Michał Biskup. - Stare zdjęcia to wspaniałe źródło dokumentacyjne - przyznaje Grzesik. - Interesujące jest nie tylko to, co z takiego zdjęcia można wyczytać, ale i na jakim tle je pokazać. I o tym jest ta książka. Zdjęcia są punktem wyjścia do pokazania historii miasta w trudnym okresie I wojny światowej. Historii społecznej: objaśnienia jak funkcjonowało wtedy miasto. Zaprezentowanie tego z punktu widzenia zwykłego człowieka. Mam wrażenie, że o ile historia wkroczenia i pobytu Kadrówki jest dobrze znana, to czas między opuszczeniem miasta przez 1. Pułk Legionów, a odzyskaniem niepodległości jest już mniej znany kielczanom. Patrzymy na Kielce z perspektywy Kadrówki: wchodzą, relacjonują, wychodzą i...koniec historii a potem „ni z tego, ni z owego była Polska na 1-go” jak mawiał Piłsudski. A co się działo w międzyczasie? Przecież mieszkańcy musieli mierzyć się z realiami okupacji i wojny. I to przede wszystkim chciałem pokazać. Tym bardziej, że punktem wyjścia są tu zdjęcia będące bardzo dobrym dokumentem tamtej doby.

Tropienie fotografa

Pierwszym krokiem do opisania tej historii było poznanie autora niezwykłych zdjęć. Dr Paweł Grzesik musiał zamienić się w detektywa i tropić Jana Ziembińskiego, albowiem, chociaż w tamtych czasach w Kielcach działało kilka zakładów fotograficznych to żaden nie należał do Ziembińskiego. - Właściwie nic o nim nie było wiadomo – przyznaje autor. - Najstarsze jego zdjęcie pochodzi prawdopodobnie z 1915 roku, a najmłodsze z 1919. Żartowaliśmy w wydawnictwie, że fotograf przemknął przez Kielce jak kometa na niebie, ale co robił wcześniej, co potem? Nie wiedzieliśmy.

Kwerenda w muzeach i archiwach przyniosła jedynie potwierdzenie, że taki fotograf pracował w Kielcach, fotografował i wydawał pocztówki ze swymi zdjęciami. Niektóre pokazywane były w krakowskich „Nowościach Illustrowanych”, gazecie ukazującej się w czasie I wojny światowej.

- Skojarzyłem fakty: na zdjęciach Ziembińskiego często znajdowała się pieczątka z adresem ul. Młynarska (dzisiejsza Mielczarskiego). Zadałem sobie pytanie: po co otwierać zakład fotograficzny w przemysłowej części Kielc, za torami? Szanse by ktoś tam przyszedł po zdjęcie były niewielkie. Jednocześnie na tej samej ulicy znajdowała się Huta Szkła „Maryla” należąca do Izydora Zygmunta Ziembińskiego.

Paweł Grzesik ustalił, że Ziembińscy, rodzice z piątką dzieci, byli wcześniej związani z Mazowszem. Od 1907 roku Izydor Zygmunt Ziembiński posiadał połowę posesji, na której znajduje się pałacyk Tomasza Zielińskiego. Zaczął też wkrótce prowadzić hutę szkła, którą od imienia swojej żony Marii Alojzy z Wątróbskich nazwał „Marylą”.

Ponieważ w Kielcach było kilka osób nazywających się Jan Ziembiński, dr Grzesik szukał dowodów, który z nich był fotografem. W dokumentacji archiwalnej znalazł akt ślubu poświadczający, że w styczniu 1911 roku w kieleckiej katedrze, córka Izydora, Zofia, wyszła za mąż za Zygmunta Dobrowolskiego – nauczyciela gimnastyki w Szkole Handlowej, dzisiejszym liceum im. Śniadeckiego, który organizował pokazy na boisku tej szkoły. Świadkiem na ślubie był Jan Ziembiński, brat Zofii, którego w dokumentacji przedstawiono jako zarządca huty szkła.

- Co więcej, na wielu pocztówkach z okresu I wojny światowej są sfotografowani przez Ziembińskiego uczniowie ćwiczący na szkolnym placu. Poszedłem do liceum Śniadeckiego, by sprawdzić czy budynek utrwalony na niektórych zdjęciach w tle to ta szkoła i okazało się, że w szkolnej Izbie Pamięci jest jeszcze jedno zdjęcie ćwiczących autorstwa Ziembińskiego, a także kolejne będące prawdopodobnie jego autorstwa – dodaje Grzesik.

Zobaczcie niesamowite zdjęcia Kielc ze zbiorów Marcina Lorka:

Fotograf z musu?

Jan Ziembiński, zarządca Huty Szkła „Maryla”, urodził się 4 grudnia 1884 roku w Korytowie niedaleko Żyrardowa. Miał dwie siostry i dwóch braci – tylko jeden brat przyszedł na świat w Warszawie, skąd pochodził też ich ojciec. Od 1909 roku Izydor Zygmunt Ziembiński roku prowadził wspomnianą hutę, produkując dobrej jakości szklanki, karafki, patery, czy kieliszki. Z końcem 1913 roku wpadł w tarapaty finansowe, bo nie zrealizował zamówienia rządowego i w grudniu majątek został zlicytowany, a w lipcu 1914 zakład był już ruiną. Na zdjęciach z początku I wojny światowej widać główny budynek huty bez dachu.

Dr Grzesik przypuszcza, że to niepowodzenie mogło zachęcić Jana Ziembińskiego, szukającego zapewne jakiegoś dochodu, do zajęcia się fotografią i produkcją pocztówek oraz sprzedażą ich licencji innym wydawnictwom. - Był młody, i być może miał taki pomysł na biznes – mówi dr Paweł Grzesik. - Nie siedział w atelier czekając na klienta, ale przemieszczał się z aparatem w terenie, nie tylko w Kielcach.

Jan Ziembiński, syn Izydora Zygmunta, ożenił się 24 stycznia 1920 roku w Warszawie z Jadwigą Kaufman, ślub odbył się w kościele Świętego Krzyża na Krakowskim Przedmieściu, bo panna młoda należała do tej parafii. - Dotarłem do aktu ślubu, jest na nim podpis Jana Ziembińskiego – wzmiankowanego jako inżyniera - identyczny jak na dwóch jego zdjęciach znajdujących się w kolekcji, rozwiewający jakiekolwiek wątpliwości czy to on.

W grudniu Ziembińskim urodziła się córka, Janina Alicja. Niestety, miesiąc później, 4 stycznia 1921 roku Jan zmarł. Miał zaledwie 36 lat, został pochowany na Powązkach.

Izydor Zygmunt Ziembiński zmarł w 1919 roku. Wcześniej podzielił majątek – w postaci części dawnej posiadłości Zielińskiego – między wszystkie dzieci, ale w okresie międzywojennym w Kielcach pozostała tylko wspomniana już Zofia, po mężu Dobrowolska. W 1935 roku ubiegała się o subwencję na remont pałacyku, ale Urząd Wojewódzki odmówił. Po II wojnie światowej nieruchomość została przejęta przez państwo, po zmianach ustrojowych odzyskana przez spadkobierców i kilka lat temu sprzedana miastu.

Fotoreporter kielecki

Nie wiadomo, kiedy Jan Ziembiński zaczął fotografować, od kogo się uczył, ale widać, że miał dobre oko, był spostrzegawczy i z wielką ciekawością dokumentował to, co działo się wokół. Głównie uwieczniał plenery, sceny uliczne, wydarzenia, które rozgrywały się na kieleckich ulicach i placach. - To pierwsze w historii Kielc fotoreportaże – podkreśla dr Grzesik. - Ziembiński fotografował demonstracje wykonując całe serie zdjęć z jednego miejsca. Wykorzystując źródła pisane mogłem ułożyć te sceny chronologicznie wiedząc, kto szedł po kim.

W spisie firm działających w Kielcach z 1915 roku wymienione są 3 zakłady fotograficzne, Ziembińskiego tam nie ma, ale Paweł Grzesik jest przekonany, że Jan musiał mieć zgodę na fotografowanie, reprodukowanie i sprzedaż pocztówek. Przemawia też za tym fakt, że często fotografował żołnierzy z różnych armii: rosyjskiej, niemieckiej, austro-węgierskiej. Te zdjęcia powstawały w koszarach, na oficjalnych uroczystościach, żołnierze mu pozują w czasie ćwiczeń, pracy, odpoczynku.

- To bardzo ciekawe ujęcia zwykłych ludzi – także osób ze służb medycznych – których los rzucił do Kielc, którzy kupowali te pocztówki i wysyłali do domów jako pamiątki - dr Grzesik podkreśla, że wielką zasługą kieleckich kolekcjonerów jest zdobycie tych pocztówek. - W książce pokazuję też do kogo były adresowane, więc można prześledzić jaką drogę odbyły. Część została wysłana do Wiednia, Salzburga, do Czech, na Słowację, na Węgry a także do polskich miast. To pokazuje, że w tamtych czasach, gdy nie było Polski, w wojskach zaborców służyli ludzie różnych narodowości. We wszystkich byli też Polacy zmuszeni do walki przeciwko sobie. Mieszkańcy Królestwa Polskiego trafiali do armii rosyjskiej i to był jeden z powodów znacznego dystansu części społeczeństwa do Legionów. Jednym z powodów, dla których po mobilizacji chłopi nie chcieli wstępować do Legionów była właśnie niechęć do walki przeciwko swoim, którzy służyli w carskim wojsku. Wojsko legionowe pozostało w dużej mierze wojskiem rzemieślników i robotników, a na trzecim miejscu tworzyła je inteligencja, w tym ucząca się młodzież.

W armiach, które ścierały się w I wojnie światowej służyło ponad 2 miliony Polaków. Nigdy wcześniej tylu Polaków nie walczyło w jednym konflikcie zbrojnym i to przeciwko sobie. - To jest ogromna tragedia tamtych czasów, o której często zapominamy - mówi historyk. Tragiczny los żołnierzy w dobie I wojny światowej widać też na scenach utrwalonych przez Ziembińskiego, zwłaszcza tych ze szpitala, z rannymi żołnierzami, rekonwalescentami, są też zdjęcia z cmentarzy wojennych w Kielcach i w pobliżu miasta. Na tej wojnie ludzie ginęli masowo, żniwo zbierała nie tylko tradycyjna broń, ale i stosowana wtedy chemiczna oraz choroby wynikające z walk pozycyjnych, długich tygodni spędzanych w okopach. Ilość zabitych oraz niepełnosprawnych była zatrważająca.

Zobaczcie niesamowite zdjęcia Kielc ze zbiorów Marcina Lorka:

Kto z kim i przeciwko komu

Pokazując zdjęcia dr Paweł Grzesik wyjaśnia tło historyczne wydarzeń utrwalonych na fotografiach. - Pierwszy rozdział nosi tytuł „Na usługach wojsk”, to głównie okres pierwszego i drugiego roku wojny, kiedy Kielce kilkukrotnie przechodziły z rąk do rąk. Miasto musiało składać kontrybucję raz jednym raz drugim okupantom, rekwirowano potrzebne wojsku rzeczy, aresztowano ludzi, przesiedlano, pojawiali się uchodźcy, brakowało podstawowych towarów i jedzenia.

Autor opisuje również główną oś konfliktu między demokratycznym obozem niepodległościowo-socjalistycznym, związanym z Legionami i Ligą Kobiet, a prorosyjską endecją – widzącą wroga w Cesarstwie Niemieckim sprzymierzonym z Austro-Węgrami – której sympatycy głosili, że Kadrówka to „socjalistyczna bojówka” i „banda zbrojna”, która sprowadziła na miasto zemstę Rosjan. - Endecja miała przewagę w Kielcach i takie postrzeganie zaistniałych wydarzeń mogło być popularne wśród jej sympatyków, zwłaszcza że było kreowane przez prawicową prasę. Podział był nie tylko ideowy, programowy i związany z odwoływaniem się do różnych tradycji – w przypadku lewicy niepodległościowej była to tradycja powstańcza – ale dotykał też niedawnej historii, gdy zaledwie siedem lat wcześniej zakończyła się rewolucja z lat 1905-1907, podczas której Roman Dmowski opowiedział się po stronie caratu i gdy doszło do walk bratobójczych. Na łamach redagowanych i drukowanych w pałacu kieleckim „Dzienników Urzędowych”, środowisko legionowe apelowało do społeczeństwa o porzucenie orientacji prorosyjskiej, reprezentowanej przez endecję, którą określało postawą „ugody, strachu i duchowego niewolnictwa” - tłumaczy historyk.

I przypomina: - To endecja wygrała pierwsze wybory do Rady Miasta w 1916 roku mając wsparcie większości kielczan i Kościoła. Piszę o tym, bo miało to znaczenie na przykład dla demonstracji, które odbywały się w mieście. Te podziały były cały czas widoczne. Np. 3 maja 1917 roku , kiedy biskup kielecki przeniósł obchody 3 maja na 6 maja ponieważ lewica niepodległościowa przeniosła Święto Pracy z 1 na 3 maja, a w pochodzie poszli m.in. członkowie PPS, Ligi Kobiet i legioniści, czyli przedstawiciele środowisk, których biskup nie akceptował i otwarcie wypowiadał się przeciwko nim. Kościół katolicki nie udzielał posługi kapłańskiej socjalistom, a ci wśród nich, którzy byli wierzący szukali pomocy u zakonników niepodlegających władzy biskupa. Msza polowa, która odbyła się w Kielcach 30 sierpnia 1914 roku na placu katedralnym bez udziału duchowieństwa kieleckiego, miała znaczenie także propagandowe: pokazywała społeczeństwu, że tworzące się Legiony to jest wojsko polskie, choć sprzymierzone z austro-węgierskim. A po drugie, że środowisko Piłsudskiego, w dużej mierze antyklerykalne, szanuje religijność osób wierzących. Nie można opisać historii Kielc w tamtym czasie nie pokazując tych podziałów, bo one rzutowały na wiele aspektów życia w mieście.

Z pomocą dla najsłabszych

Realia społeczne opisane są w drugim rozdziale, kiedy to na skalę do tej pory nieznaną tworzyły się w Kielcach organizacje pomocowe. Wszystkie środowiska były aktywne w niesieniu pomocy najbardziej potrzebującym, tworząc różne komitety, w tym Komitet Obywatelski. Zajmowano się organizacją jadłodajni i herbaciarni dla najuboższych, gdzie wydawano posiłki za darmo lub za symboliczną opłatą – dla tych, którzy mogli cokolwiek zapłacić. Taka jadłodajnia była na przykład w gmachu straży ogniowej przy ulicy Leonarda, a herbaciarnia w kamienicy Saskich na Rynku. Opiekowano się sierotami i dziećmi szkolnymi, rozdawano ubrania i zasiłki pieniężne. Organizowano pośrednictwo pracy, walczono z epidemią. Zmagano się wreszcie z reglamentowaniem żywności i rekwizycjami wojskowymi. Zdjęcia z tej części pokazują na przykład dzieci w Kielcach – prawdopodobnie z jednego z sierocińców – którym zapewniona jest opieka i żywność.

Kielczanie na demonstracjach

O demonstracjach przetaczających się przez ulice i place Kielc mówi rozdział trzeci. Scenerią wieców, które organizowało zazwyczaj środowisko niepodległościowe, często z deklamacjami, śpiewami był też Teatr Ludwika. Na deskach teatru różne środowiska, bo ożywienie było wtedy ogromne, urządzały spektakle teatralne, których celem było zebranie funduszy na legionistów, dzieci w ochronkach itd. Czasami te spektakle przeradzały się w manifestacje i wiece, śpiewano „Rotę”, „Czerwony sztandar”, wychodzono z teatru podążając pochodem dalej. Z nich nie ma zdjęć Ziembińskiego, ale za to jest cała seria zrobiona w czasie spektaklu „Zemsta za mur graniczny” Aleksandra Fredry. Inne serie fotografii dotyczą demonstracji z obchodów rocznicy powstania styczniowego czy Konstytucji 3 maja. Te zdjęcia to wyjątkowe fotoreportaże i cenne źródło historyczne.

Samochód dodawał wielkomiejskości

Ostatni rozdział poświęcony jest Magistratowi i Radzie Miasta wyłonionej po pierwszych wyborach w 1916 roku, kiedy to zwyciężyła endecja, lista demokratyczna zdobyła niewiele mandatów, a stosunkowo dużą reprezentację zyskała mniejszość żydowska - Opisuję czym w tamtych czasach zajmował się samorząd, jakie były dochody, wydatki miasta. Rada podległa austriackim władzom okupacyjnym. Część decyzji musieli zatwierdzać okupanci, dopiero w listopadzie 1918 roku rozpoczęło się pełne przejmowanie władzy przez administrację polską. Wiele zdjęć z tego okresu jest dobrze znanych kielczanom, bo pokazują miasto: budynki, ulice, ludzi przyglądających się pracy fotografa. Niektóre, jak obraz żołnierza prowadzącego wózek z beczkami ciągnięty przez psy, to prawdziwe perełki. Popularna była kolorowana pocztówka ze zdjęciem przedstawiającym gamach Leonarda ze stojącym przed nim automobilem. - Ten samochód był wklejany na wielu zdjęciach – mówi dr Grzesik. - Miał tworzyć aurę wielkomiejskości.

Na kilku ujęciach Ziembińskiego widać kielecki ratusz, ale nie ma nawet jednego z obrad Rady czy z wnętrz. Podobnie jest z pałacem, mamy zdjęcia tylko z zewnątrz.

Zachowały się natomiast bardzo ciekawe panoramy Kielc, które Ziembiński robił z nieistniejącej już czatowni górującej nad siedzibą straży pożarnej, dzisiejszego pogotowia, przy ul. Św. Leonarda. Największa to składanka trzech zdjęć pokazująca widok wokół.

Zobaczcie niesamowite zdjęcia Kielc ze zbiorów Marcina Lorka:

Spotkanie autorskie

Książkę „Kielce w obiektywie Jana Ziembińskiego. Społeczny portret miasta u progu niepodległości” wydało Wydawnictwo Światowid, które zaprasza na spotkanie z autorem w środę, 20 marca o godzinie 18 do pałacyku Tomasza Zielińskiego, miejsca najbardziej związanego z Janem Ziembińskim. To tu, w jego wnętrzu, znajdują się również fotografie przedstawiające ruiny Huty Szkła „Maryla” Izydora Ziembińskiego, które niegdyś brano za „szklarnię” Zielińskiego.

Dr Paweł Grzesik jest przekonany, że zdjęć Ziembińskiego jest znacznie więcej aniżeli te zaprezentowane w książce. Liczy, że publikacja zwróci uwagę na działalność związanego z Kielcami fotografa, może odnajdą się zdjęcia z jego pobytu w Warszawie? Trudno przecież uwierzyć by po wyjeździe stąd już nie fotografował. Może odezwie się ktoś ze spadkobierców, a może ktoś ma fotografię samego Jana Ziembińskiego, bo niestety ciągle nie wiemy, jak wyglądał.

Warto wiedzieć

Wykorzystane w książce zdjęcia – jest ich w sumie ponad 140, pochodzą z kolekcji: Marcina Lorka, Michała Biskupa, Tomasza Czai, Jacka Szczepaniaka, Marcina Śniecikowskiego, Adriana Wysockiego, Tomasza Kalety, Marcina Medyńskiego oraz ze zbiorów Muzeum Historii Kielc, Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków oraz II Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Śniadeckiego w Kielcach.

Zobaczcie niesamowite zdjęcia Kielc ze zbiorów Marcina Lorka:

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie