Logikę obsadzania stanowisk kierowniczych w kieleckim Urzędzie Miasta usiłował zrozumieć sąd podczas rozprawy dotyczącej oskarżenia o mobbing w ratuszu. Raczej bez rezultatu.
Pozew do Sądu Pracy przeciwko prezydentowi miasta (jako swojemu pracodawcy) złożyła inspektorka z Wydziału Gospodarki Komunalnej i Geodezji kieleckiego ratusza. Kobieta domaga się 50 tysięcy złotych odszkodowania za to, że pracodawca nie podjął żadnych działań, aby chronić ją przed mobbingiem. A złego traktowania - jak twierdzi - doznała ze strony kierownika Biura do Spraw Majątku Komunalnego i Majątku Skarbu Państwa, któremu bezpośrednio podlegała. Kierownik zaprzecza zarzutom.
O tym konflikcie opowiadał wczoraj sądowi Jerzy Mielnik, zastępca dyrektora Wydziału Gospodarki Komunalnej. - Pan kierownik wcześniej był zastępcą dyrektora w wydziale finansowym, zajmował się podatkami. Na początku pracy u nas jego wiedza o nieruchomościach była bardzo mała. Pani inspektor natomiast, jako prawnik, miała teoretyczne przygotowanie dużo lepsze - przyznawał świadek. - Czemu więc zrobiono go kierownikiem, skoro nie był do tego przygotowany? - chciał wiedzieć sąd. - Jako długoletni zastępca dyrektora miał przygotowanie organizacyjne - tłumaczył świadek. - Wiem, że w wydziale finansów były skargi na jego zachowanie. Sekretarz miasta postanowił przenieść go do nas. A akurat utworzyliśmy nowe biuro.
"BEZSENSOWNE POLECENIA"
Jerzy Mielnik przyznawał, że docierały do niego skargi na kierownika. - Konflikt między nim a panią inspektor ciągnął się dość długo. Ona narzekała, że kierownik wydaje jej bezsensowne polecenia. A on, że pani inspektor nie chce wykonywać jego poleceń. Wiele razy przeprowadzałem z obojgiem rozmowy. Ostatecznie dyrektor postanowił przenieść panią inspektor do innego referatu - opowiadał świadek. - Czemu ją, a nie kierownika? - dopytywał sędzia.
- Zastanawialiśmy się nad tym, ale to byłoby więcej kłopotów, wiązałoby się ze zmianą stanowiska, wynagrodzenia - wytłumaczył wicedyrektor. - Nie ustaliliśmy jednoznacznie, po której stronie leży przyczyna konfliktu. Kierownik miał opinię wymagającego, nieprzebierającego w słowach przełożonego. Być może to było przyczyną nieporozumień. Jeśli traktował panią inspektor gorzej niż innych, to może w odwecie za to, że ona nie pozwalała sobie na nieeleganckie traktowanie.
"UCIĄŻLIWE SYTUACJE"
- Nie wyobrażam sobie mieć takiego kierownika - mówiła natomiast wprost główna specjalistka z Wydziału Gospodarki Nieruchomościami. - Konflikty między nim a panią inspektor wynikały z jego małego doświadczenia i braku wiedzy dotyczącej zagadnień prawnych. Byłam świadkiem sporu dotyczącego użycia terminów prawniczych w urzędowym piśmie. Pani inspektor usiłowała wytłumaczyć przełożonemu różnicę między użytkowaniem a użyczeniem. I miała rację. Ale on stwierdził, że jest kierownikiem i ma być tak, jak on mówi. Takich sytuacji, niby drobnych, codziennych, ale uciążliwych było bardzo wiele. Pracownik na pewno mógł czuć się niedowartościowany, zwłaszcza wiedząc, że ma rację w sporze.
Sąd znów zapytał, czemu akurat tej osobie powierzono stanowisko kierownika. - Nie wiem - odpowiedziała świadek. - Może ktoś powołując go zrobił krzywdę obu stronom sporu? - zastanawiał się sędzia. - Chyba jest dokładnie tak, jak wysoki sąd mówi - przytaknęła świadek.
Na koniec rozprawy sąd zasugerował obu stronom procesu, aby spróbowały rozwiązać spór polubownie. - Do tej pory nikt z urzędu nie proponował mi polubownego załatwienia sprawy. Ale mnie satysfakcjonuje tylko odejście kierownika - stwierdziła pani inspektor po wyjściu z sali rozpraw.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?