Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wolszczak: Nie ma idealnych mężczyzn

Artur Szczukiewicz
Grażyna Wolszczak związana jest z aktorem i scenarzystą Cezarym Harasimowiczem.
Grażyna Wolszczak związana jest z aktorem i scenarzystą Cezarym Harasimowiczem. ZOOM
Grażyna Wolszczak opowiedziała nam o swoim synu oraz o życiu zawodowym.

* Jak pani myśli, na jakiego mężczyznę wyrośnie pani syn?

- Sama jestem tego bardzo ciekawa!

* Nic się na ten temat nie da powiedzieć już teraz?

- On ma swój świat, bardzo abstrakcyjne, raczej czarne poczucie humoru, ale trudno powiedzieć, jakim będzie facetem i co będzie robił w życiu.

* Zapytam inaczej: na jakiego faceta powinien wyrosnąć, żeby pani była szczęśliwa?

- Będę szczęśliwa, jak wyrośnie na człowieka... szczęśliwego.

* Wszystkie matki tak mówią.

- Bo wszystkie matki chcą, by ich dzieci były szczęśliwe! Oczywiście wolałabym, żeby skończył studia i był świetnie wykształcony, ale jeśli będzie cudownym rzemieślnikiem, któremu ogromną satysfakcję daje na przykład robienie bujanych foteli - to też będzie dobrze.

* Mówi pani o zawodzie, a ja pytam, jakim powinien być mężczyzną, żeby była pani z niego dumna?

- Chciałabym, żeby miał cudowną kobietę, bo życie faceta bez kobiety jest trudniejsze niż z kobietą. Wolałabym, żeby dobrze zarabiał, bo to też ułatwi mu wiele rzeczy. Mam, jak pan widzi, raczej stereotypowe wyobrażenia o życiu.

* Spotkała pani idealnego mężczyznę?

- Nie ma idealnych mężczyzn i nie ma idealnych kobiet. Wydaje mi się, że w związku dwojga ludzi chodzi o to, żeby mieć świadomość swoich niedoskonałości i polubić niedoskonałości partnera. Podstawową rzeczą jest "uważność" na drugiego człowieka i pilnowanie, żeby go nie zranić, żeby go chronić. To powinna być praca obu stron.

* Na tym właśnie opiera się pani związek z Cezarym Harasimowiczem?

- W każdym razie oboje nad tym "pracujemy".

* Zanim rozpoczęliście tę "pracę", chyba musiało coś zaiskrzyć? Tak od pierwszego wejrzenia...

- Przecież nie zamieszkaliśmy razem od pierwszego wejrzenia (śmiech). Znamy się bardzo długo, aż wstyd przyznać się, jak długo, i nasz kontakt był, nawet jeśli rzadki, to zawsze bardzo istotny. Wiedzieliśmy, że się nawzajem rozumiemy. Od tego poziomu zaczyna się jakieś uczucie, dopiero potem jest "bycie razem". Wspólne życie dwojga ludzi bywa piekielnie trudne.

* Syn miał coś przeciwko waszemu związkowi?

- Nie, Filip zawsze był dla mnie łaskawy.

* Przygotowywała go pani jakoś do tego, że w waszym życiu pojawi się ktoś nowy?

- W moim życiu cały czas się ktoś kręcił - przyjaciele, koledzy... Mój syn zawsze miał do mnie zaufanie i uważał, że jeśli ktoś pojawia się przy mnie, to przede wszystkim jest to ktoś sensowny. Oczywiście, bardzo uważnie przyglądał się mężczyznom, jacy przychodzili do naszego w domu. Kiedy był mały, zadawał tylko jedno pytanie: czy ten pan ma żonę (śmiech).

* Czy prywatnie, jako matka, wiele ma pani wspólnego z matką, którą gra pani w serialu "Na Wspólnej"?

- Nie da się nigdy do końca uciec od siebie, więc niektóre reakcje Basi są "moje". Jednak serial realizowany jest w takim tempie, że nie ma po prostu czasu na to, by budować postać bardzo daleką od siebie. Zdarza się czasem, że Basia zachowuje się w sposób zupełnie dla mnie niezrozumiały i wtedy staram się jakoś ją ułagodzić, usprawiedliwić.

* Lubi ją pani?

- Nie mam innego wyjścia. Spędzam z nią tyle czasu, że musiałam ją polubić.

* Czy udział w tasiemcowym serialu nie ogranicza pani trochę, jako aktorki? Nie ma pani przecież na nic czasu!

- Każda sytuacja ma swoje dobre i złe strony. Granie w serialu rozleniwiło mnie trochę, bo dało mi... spokój. Nie muszę się martwić o pracę, bo ją mam. A serial wcale mnie nie ogranicza! Z moich zawodowych planów często nic nie wychodziło, więc postanowiłam w ogóle się tym nie przejmować. Jeżeli na horyzoncie pojawią się jakieś propozycje, to będę się do nich ustosunkowywać, ale na razie jest serial "Na Wspólnej". I dobrze, że jest.

* Jakie zdarzenia w pani życiu zawodowym uważa pani za przełomowe dla siebie, jako aktorki?

- Pierwszym bardzo ważnym momentem była decyzja o wyjeździe do Poznania zaraz po szkole. Następnym - moje pojawienie się w kinie w filmie "Gry uliczne", dzięki któremu dostrzegło mnie tak zwane środowisko. Trzecim - rola w "Wiedźminie"...

* ...która dała pani ogromną popularność. Wszystkie gazety o pani pisały!

- Może ludzie chcieli się dowiedzieć kim w ogóle jestem... (śmiech).

* I dowiadywali się ze szczegółami.

- Nie mam żadnych problemów opowiadaniem o sobie, bo nie mam nic do ukrycia. Jeśli ludzi interesuje, kim jestem i co robię, to dlaczego mam o tym nie opowiedzieć?

* Zabiera pani chleb plotkarzom!

- W moim przypadku nie ma o czym plotkować.

* Coś by się pewnie znalazło...

- Kiedyś usłyszałam od jednej dziennikarki: "Wiesz, o czym ludzie mówią? Ile ty operacji plastycznych miałaś..."

* No, ile?

- (śmiech) Gdyby było mnie stać na operacje plastyczne, to spojrzałabym najpierw na Michaela Jacksona, potem na siebie i nie bez satysfakcji powiedziałabym, że to ja lepiej wyglądam. A pieniądze wydałabym na co innego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie