Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Medyński: Wyglądam, jak... wyglądam

Artur Szczukiewicz
W drugiej edycji „Jak oni śpiewają” Wojtek kibicował Kasi Zielińskiej. W trzeciej sam zaśpiewa.
W drugiej edycji „Jak oni śpiewają” Wojtek kibicował Kasi Zielińskiej. W trzeciej sam zaśpiewa. ZOOM
Znany przede wszystkim z roli strażaka Michała z serialu "M jak miłość", jest absolwentem łódzkiej szkoły filmowej.

Ma 31 lat, Zadebiutował w filmie Jarosława Żamojdy "6 dni strusia", zagrał też w filmach "Casus Belli" i "Inferno" oraz w serialach "Sąsiedzi", "Sukces" i "Samo życie". Już w marcu zobaczymy go i usłyszymy w trzeciej edycji programu "Jak oni śpiewają".

* Chciałbyś znać swoją przyszłość? Wiedzieć dokładnie, co cię czeka?

- Chciałbym mieć wpływ na swoją przyszłość i jestem świadomy tego, że mogę ją kształtować. Uważam na przykład, że karty tarota informują o dobrych i złych sprawach właśnie po to, by można było coś w swoim życiu zmienić. Wierzę, że człowiek, który czegoś bardzo pragnie i uparcie dąży do celu, jest w stanie zrealizować swoje marzenia.

* Wszystkie twoje dotychczasowe marzenia się spełniły?

- Tak. Zgrzeszyłbym, gdybym narzekał. Pochodzę z małego miasteczka i tak naprawdę moje chłopięce marzenia o aktorstwie wszystkim wydawały się nierzeczywiste. Nikt nie wierzył, że dostanę się do szkoły teatralnej, że będę aktorem.

* Ale ty wierzyłeś?

- Marzyłem... I postanowiłem zrobić wszystko, by te marzenia urzeczywistnić. Nie chciałem wyrzucać sobie po latach, że straciłem jakąś szansę tylko dlatego, że stchórzyłem.

* Uważasz, że twoja kariera toczy się tak, jak byś chciał? Nie za wolno?

- Nie myślę o karierze, ale o tym, żeby wykonywać swój zawód jak najlepiej, żeby grać, ciągle się rozwijać. Biorę życie takim, jakie jest. Czasem dostaję w plecy, a czasem spotykają mnie miłe niespodzianki - różnie bywa. Robię swoje, idę do przodu krok po kroku, ale - niestety - nie ja decyduję o tym, jaką rolę dostanę, w jakim filmie czy spektaklu zagram.

* Doskonale tańczysz, dobrze śpiewasz, świetnie wyglądasz. Dlaczego polskie kino tak rzadko cię wykorzystuje?

- W Polsce istnieje niestety przekonanie, że jak ktoś dobrze wygląda, to nic więcej nie ma do zaoferowania. Jestem już na tyle świadomy siebie i swoich możliwości, że mogę śmiało powiedzieć: To bardzo krzywdzący stereotyp! Przyznam, że trochę cierpię z tego powodu. Ciągle pracuję, by poszerzać wachlarz moich umiejętności i wiem, że wszędzie na świecie atuty, jakimi dysponuję, są bardzo mile widziane. U nas wszyscy płaczą, że w polskim kinie nie ma amantów, a z drugiej strony - w momencie, gdy pojawiają się młodzi aktorzy, którzy mają bardzo dobre warunki, to nikt nie jest nimi zainteresowany, nikt nie chce dać im szansy.
* Może powinieneś się jakoś... oszpecić?

- Nie raz już słyszałem, że gdybym miał jakąś fajną bliznę na twarzy, to byłoby ciekawiej. Pewnie tak, tyle że mnie to w ogóle nie kręci. Bliznę można dzisiaj zrobić w każdej chwili i to taką, że nikt nie pozna, czy jest prawdziwa, czy nie.

* Kiedy po raz pierwszy przyszło ci do głowy, że świetny wygląd może być w tym zawodzie "kulą u nogi"?

- Już na pierwszym roku studiów. Z powodu wyglądu nie byłem szczególnie lubiany, "wylatywałem" na każdej sesji. Wydawało mi się, że gdy ktoś ma tak zwane warunki, powinien mieć... lżej, ale niestety - studenci z "warunkami" musieli pracować dwa razy ciężej od innych, by udowodnić, że wygląd nie jest ich jedynym atutem.

* Generalnie jednak chyba przyjemnie jest być przystojnym facetem?

- W liceum miałem coś takiego, że nie mogłem na przykład iść na wagary, nie mogłem chorować, bo wszyscy od razu zauważali moją nieobecność. Nie miałem szans na to, żeby się jakoś ukryć. Teraz mi się to przydaje. Dzięki genom, jakie przekazali mi rodzice, mam taką, a nie inną twarz i ludzie po prostu mnie zapamiętują. A to dla aktora bardzo ważna sprawa.

* Często mówisz "kocham cię"?

- Nie. Zanim wypowiem te słowa, muszę być ich pewien. Drażni mnie nadużywanie słów, które zawsze miały i ciągle mają dużą wagę. Te słowa to między innymi "kocham", "przyjaciel". Śmieszy mnie, gdy ktoś nazywa przyjacielem osobę, którą zna trzy dni i z którą łączy go tylko to, że dobrze się razem bawili na jakiejś imprezie.

* Masz wielu przyjaciół?

- Kilku.

* Potrafisz szybko zniechęcić do siebie kogoś, czyje towarzystwo w ogóle ci nie odpowiada?

- Potrafię i muszę przyznać, że nie przebieram wtedy w środkach. Jestem strasznie ironiczny i wiem, że nie każdy jest w stanie znieść moje uszczypliwości. Nie polecałbym nikomu zaczynania ze mną potyczki słownej na serio, bo potrafię sięgnąć po takie argumenty, po których po prostu odechciewa się rozmowy.

* A słyszałem, że jesteś stuprocentowym dżentelmenem!

- Bo jestem! Tyle że do czasu (śmiech). Gdy ktoś przekracza granice szacunku dla drugiego człowieka i, choć nie ma do tego prawa, autorytatywnie ocenia innych, przestaję być dżentelmenem. W momencie, kiedy na przykład nowo poznana dziewczyna wyskakuje mi na dzień dobry z hasłem, że jestem "nadętym narcyzem", nie potrafię być miły.

* Możesz z ręką na sercu powiedzieć, że nie masz w sobie nawet krztyny narcyzmu?

- Nie jestem narcyzem w potocznym, negatywnym tego słowa znaczeniu - nie jestem zakochany w sobie, nie uwielbiam siebie samego, nie akceptuję się bezwarunkowo w stu procentach, mam kompleksy. Ale - i być może to jest ta "krztyna narcyzmu", o którą pytasz - mam świadomość swojego ciała i swojego wyglądu. Dbam o to, żeby dobrze wyglądać i dobrze się czuć. Mam się tego wstydzić? Mieć z tego powodu wyrzuty sumienia?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie