Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jędrzejczak: Codziennie spotykam się z Bogiem

Dorota Kułaga
Otylia Jędrzejczak ze swoim chłopakiem Michałem Lewandowskim, który był mistrzem Polski w tenisie ziemnym do 18 lat.
Otylia Jędrzejczak ze swoim chłopakiem Michałem Lewandowskim, który był mistrzem Polski w tenisie ziemnym do 18 lat. A. Szczukiewicz
Gwiazda światowego pływania Otylia Jędrzejczak ostatnio rzadziej udziela wywiadów.

Nam jednak mistrzyni olimpijska z Aten opowiedziała o swoich sportowych planach, o marzeniach, które chce realizować po starcie w Pekinie i o tym, dlaczego wiara odgrywa tak ważną rolę w jej życiu.

Otylię Jędrzejczak odwiedziliśmy w Ostrowcu Świętokrzyskim, gdzie przez kilkanaście dni, w okresie świąteczno-noworocznym, uczestniczyła w zgrupowaniu kadry narodowej.

* Masz już wszystkie możliwe tytuły. Jesteś mistrzynią olimpijską, mistrzynią świata, rekordzistką świata. Jak motywujesz się do ciężkich treningów, jakie jeszcze stawiasz sobie wyzwania?

- Z tą motywacją bywa różnie. Jednego dnia potrafię się świetnie zmobilizować, na treningach są takie momenty, kiedy - mówiąc w przenośni - mogę góry przenosić. A są takie chwile, kiedy spadam z tej góry na samo dno. Tak jest chyba u każdego człowieka, raz się ma siłę i determinację, drugiego dnia nic nie wychodzi. Ja jestem taką osobą, która potrzebuję wewnętrznej siły, motywacji. Jeżeli czuję, że jest w miarę dobrze, to praca na treningach jest przyjemnością. Nieraz wydaje się, że woda jest z ołowiu i bardziej mówi do mnie "wyjdź", a nie "płyń". Wtedy jest ciężko, ale przez wszystko trzeba jakoś przebrnąć. A co do tych sportowych trofeów, to trochę już ich zdobyłam, ale moja mama ma w domu pojemną szufladę. Chciałabym ją wypełnić, sporo medali jeszcze tam się zmieści (śmiech).

* Pekin już za 200 dni, czy myślisz o kolejnych igrzyskach w Londynie?

- O Londynie nie myślę, bo cztery lata to zbyt długa perspektywa. Nie wiem, czy przez taki czas uda mi się jeszcze mobilizować do treningów. Pływam na 200 i 100 metrów, muszę ciężko trenować, pokonywać setki kilometrów, żeby mieć dobre wyniki. A już teraz widzę, że po miesięcznej przerwie, która była spowodowana chorobą, ciężko jest wrócić do intensywnych treningów. Na razie skupiam się na Pekinie. Chciałabym zdobyć złoty medal i wysłuchać "Mazurka Dąbrowskiego". Co będzie później, czas pokaże. Jednego dnia mówię, że po igrzyskach kończę karierę, bo mam tego dosyć, a drugiego dnia - że zrobię sobie kilka tygodni przerwy, potrenuję do mistrzostw świata i zobaczę, co będzie dalej. Na pewno chciałabym sobie już torować inną drogę, żeby spokojnie przejść na nią po odejściu od wyczynowego sportu.

* Trenujesz już 18 lat, czy jesteś w stanie policzyć, ile przepłynęłaś kilometrów?

- Mnóstwo. Nie pamiętam, ile pływałam na początku, ale od liceum było to już powyżej 2,5 tysiąca kilometrów rocznie. Można policzyć. Średnia wyjdzie niezła. Mam satysfakcję, że przez kilka lat utrzymuję się w czołówce. Za to właśnie podziwiam Adama Małysza, on jeszcze dłużej jest na topie. Mistrzów świata, takich jednorazowych, jest u nas sporo, ale takich zawodników, którzy przez kilka czy kilkanaście lat są na wysokim poziomie, jest bardzo mało. Nie sztuką jest wygrać raz, ale powtórzyć ten sukces w kolejnych sezonach.

* Igrzyska to twój główny cel w tym roku, a jakie masz plany nie związane z pływaniem?

- Mam kilka marzeń, które powoli chciałabym realizować. Myślę, że zacznę od skoku ze spadochronem, ale chyba z instruktorem. Skakałam już na bungee w Zakopanem, było fajnie. Czasem lubię trochę więcej adrenaliny. Co jeszcze? Na pewno nurkowanie i kurs tańca. Po ostatnim Balu Mistrzów Sportu zadzwonił do mnie tata i powiedział: "Wszystko było super, ale na kurs tańca moglibyście się zapisać" (śmiech). Wybieramy się z chłopakiem, ale już po igrzyskach.

* Nie myślisz o grze w tenisa? Twój chłopak Michał Lewandowski bardzo dobrze radzi sobie na korcie.

- Teraz już mniej trenuje, bo ma dużo zajęć na uczelni. Ale jak zaczynał studia, był mistrzem Polski osiemnastolatków w tenisie ziemnym. Ja też będę chciała pograć. Zresztą mam w planie dużo rzeczy, ale nie wiem, czy na wszystko znajdę czas. Jak nie uda się w tym roku, to może w następnym. Po igrzyskach na pewno będę chciała miesiąc czy półtora spędzić z rodzicami, wyjechać z nimi i odpocząć. Nie wiem jeszcze, gdzie się wybierzemy. Niedawno byłam na Mazurach, mieliśmy tam obóz zaliczeniowy z uczelni z żeglarstwa. To był mój pierwszy pobyt w tym miejscu i byłam pod wrażeniem. Nawet pomyślałam o tym, żeby zrobić patent sternika. I ten plan jest jeszcze aktualny.
* Jak idzie pisanie pracy magisterskiej?

- Na razie zrobiłam ankiety, materiał mam już zebrany, trzeba się wziąć za pisanie. Muszę się zmobilizować. Chciałabym się obronić przed igrzyskami, miałabym spokojniejszą głowę. A później zamierzam rozpocząć studia podyplomowe. Może będzie to zarządzenie i marketing w sporcie, pod uwagę biorę też dziennikarstwo i public relation. Moje plany nie są jeszcze sprecyzowane.

* Ostatnio rzadziej udzielasz wywiadów, bardziej chronisz życie prywatne. Skąd ta zmiana?

- Nauczyłam się tego na poprzednim związku, chociaż - chcę to zaznaczyć - z Maćkiem rozstaliśmy się w miłej atmosferze i jesteśmy w kontakcie. Jednak nie popełnię już tego błędu i nie będę udzielała wspólnych wywiadów, nie będę składała żadnych deklaracji o zaręczynach czy ślubie. To powinno być między mną a tą drugą osobą i naszymi bliskimi. Tak jak zauważyłaś, ostatnio rzadziej pojawiam się w mediach, wywiadów udzielam sporadycznie, staram się bardziej ukrywać życie prywatne. To nie znaczy, że unikam kontaktu z kibicami. Wręcz przeciwnie, mam wspaniałych fanów, którzy są ze mną na dobre i na złe i za to im dziękuję. Dla nich zawsze znajdę czas, żeby porozmawiać, złożyć autograf. Pod tym względem nic się nie zmieniło.

* Czym dla ciebie jest popularność?

- Czymś, co otworzyło przede mną różne możliwości. Dzięki niej poznałam wspaniałe osoby, które szanuję i podziwiam, to jest dla mnie bezcenne. Kontakty z takimi ludźmi na pewno procentują, bo mogę się od nich dużo nauczyć. Zresztą ja całe życie odbieram jako jedną wielką naukę. Czasami bywają lepsze i gorsze chwile, ale mamy jedno życie, jest ono niezwykle cenne, trzeba z niego czerpać jak najwięcej, a jednocześnie dużo z siebie dawać.

* Chętnie udzielasz się w akcjach charytatywnych, pomagasz zwłaszcza dzieciom, które walczą z chorobą nowotworową.

- Nie powiem, że jestem Matką Teresą, broń Boże, ale jak tylko mogę, to staram się pomagać. Bardzo przeżywam każdą wizytę w szpitalu. Jak się widzi dzieci, które z ogromną determinacją walczą o to, żeby wygrać z chorobą, żeby przeżyć, to nasze codzienne problemy schodzą na dalszy plan, stają się nieistotne. Ból jest straszny, gdy widzi się, jak te dzieci odchodzą. W szpitalu we Wrocławiu odwiedziłam kiedyś dziewczynkę chorą na białaczkę. Pamiętam, że pisała piękne wiersze. Została wypisana do domu, wydawało się, że udało się zatrzymać chorobę, ale dostała zapalenia płuc i zmarła. Dowiedziałam się o tym z telewizji i bardzo to przeżyłam. Ale takie jest życie. Pan Bóg pewnego dnia pozwolił nam się pojawić na świecie i pewnego dnia nas stąd zabiera. Wydaje mi się, że nic się nie dzieje bez celu, chociaż pewne zdarzenia ciężko nam zrozumieć. Jeśli coś nas doświadcza, to po to, żeby w nas coś zmienić. Ja ostatnio bardzo dojrzałam, może na pewne rzeczy spoglądam inaczej niż moi rówieśnicy.

* Powiedziałaś mi kiedyś, że to wiara pozwoliła ci przetrwać ten najtrudniejszy czas w twoim życiu.

- Wiara i moim rodzice. Dali mi nadzieję i pomogli zrozumieć to, co się wydarzyło. Miałam ciężki moment, ale udało mi się to przejść. Wiara zawsze była ważnym aspektem mojego życia, wyniosłam to z domu, a teraz jest szczególnie ważna. Nie powiem, że jestem osobą, która jest co niedzielę w kościele, nie jestem w stanie tego robić. Ale wierzę na swój sposób, codziennie spotykam się z Bogiem. Najważniejsze jest to, jak my potrafimy z nim rozmawiać.

* "Co ma być, to będzie, niebo znajdziesz wszędzie" - gdy ostatnio rozmawiałyśmy, to najchętniej nuciłaś tę piosenkę Szymona Wydry i zespołu Carpe Diem. A jak jest teraz?

- Kupiłam ich nową płytę i teraz słucham piosenki "Jak ja jej to powiem". Cały czas mam kontakt z niektórymi osobami z tego zespołu. Szymon jest ostatnio bardzo zajęty, ma swoje pięć minut, które musi wykorzystać. Zresztą nie wiadomo, czy to będzie pięć, dziesięć czy trzydzieści minut, jak jest w przypadku Maryli Rodowicz. Jest niesamowita, podziwiam ją, podobnie jak Grzegorza Turnaua. Tyle lat utrzymują się na topie. Ja lubię polską muzykę, słucham jej zdecydowanie częściej niż zagranicznych wykonawców. Lubię też sobie pośpiewać. Ostatnio wpadły mi w ucho piosenki zespołu "Feel", Agnieszki Włodarczyk, Karoliny Kozak i te najnowsze Edyty Górniak, z niecierpliwością czekam na kolejną płytę Kasi Kowalskiej.

* A co teraz czytasz?

- Cały czas na topie jest u mnie Katarzyna Grochola, którą miałam przyjemność poznać osobiście. Jest niesamowitą kobieta. Czytam jej najnowszą książkę, myślę, że zapadnie mi w pamięć, tak jak "Nigdy w życiu". Zresztą sięgam po wszystkie nowości, nie tylko Grocholi, ale również Paulo Coelho i Erica Emmanuela-Schmitta.

* Czego ci życzyć na ten olimpijski rok?

- Zdrowia oraz motywacji i determinacji w przygotowaniach do igrzysk, to jest
najważniejsze. A później więcej czasu dla rodziców, chłopaka, mojej chrześnicy i przyjaciół. Cieszę się, że mam kochane osoby, na które zawsze mogę liczyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie