W nieco ponad dwa miesiące 35 przypadków korumpowania doktora - prawdopodobnie taki właśnie proceder uwieczniła kamera policyjna w gabinecie 59-letniego, znanego w Jędrzejowie lekarza. To trzeci w ciągu półtora roku znany świętokrzyski doktor, po którego przyszła policja.
O technikach, jakich policjanci użyli, żeby zebrać materiał dowodowy przeciwko lekarzowi, nikt oficjalnie na tym etapie śledztwa mówić nie chce. Domyślać się tylko można, zwłaszcza po sprawie kieleckiego ortopedy, że w gabinecie chirurga przez kilka miesięcy była zainstalowana ukryta policyjna kamera. I że to ona uwieczniła każdą chwilę. Momenty, w których przychodzili pacjenci. To, co mówili sam na sam z lekarzem. I to co robili. Zanim jednak do tego doszło, jak można domniemywać, ktoś powiedział policjantom, że ten akurat lekarz - jego zdaniem - bierze pieniądze od pacjentów. A potem, po przejrzeniu nagrań z kamery i przeanalizowaniu ich, funkcjonariusze przystąpili do działania.
PAN DOKTOR JEST CHORY
Do domu 59-letniego doktora przyjechali w poniedziałek. Nie chcieli urządzać "przedstawienia", więc nie zabierali go skutego kajdankami ze szpitala, na oczach wstrząśniętych pacjentów i podwładnych. Zrobili to po cichu.
- Ordynator w czasie działań policji źle się poczuł. Wezwaliśmy karetkę, a lekarz z niej zdecydował, że chirurga trzeba zabrać do szpitala - opowiada komisarz Krzysztof Skorek, rzecznik prasowy świętokrzyskich policjantów.
W poniedziałek policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach zajmujący się walką z korupcją pojawili się także w jędrzejowskim szpitalu.
- Przyszli do mnie z nakazem przeszukania gabinetu ordynatora chirurgii. Na tym piśmie były tylko numery artykułów kodeksu karnego, a ja się na artykułach nie znam. Myślałem, że chodzi o sprawę bloku operacyjnego (w sprawie rzekomych nieprawidłowości w budowie bloku toczy się odrębne śledztwo - przyp. red.) - wyjaśnia Stanisław Stelmasiński, dyrektor Szpitala Rejonowego w Jędrzejowie. - Nie byłem tam jednak podczas przeszukania, o nic nie pytałem, to dla mnie bardzo niezręczna sytuacja. Oficjalnie nic mi nie wiadomo, o co chodziło. Nieoficjalnie tylko usłyszałem o jakichś zarzutach, dla mnie to zaskoczenie. Jako dyrektor nie miałem skarg od pacjentów, ani tym bardziej informacji o jakichś łapówkach. Jestem dyrektorem od siedmiu lat, to pierwsze takie doświadczenie. Nie bardzo się mogę z tym pogodzić. Byłem przekonany, że sprawa korupcji nie dotyczy lekarzy z mojego szpitala. Ale dyrektor, jak zdradzana żona, dowiaduje się na końcu - mówi Stanisław Stelmasiński.
PRAWIE NIE WYCHODZIŁ ZE SZPITALA
Zaszokowany zatrzymaniem ordynatora chirurgii jędrzejowskiego szpitala był też szef Świętokrzyskiej Izby Lekarskiej doktor Marek Jodłowski. Mówił tak: - To dla mnie straszna, smutna wiadomość. Znam tego lekarza, kiedyś w tym szpitalu odbywałem staż. Został mi w pamięci jako osoba bardzo oddana pacjentom, jako ten, który prawie nie wychodził ze szpitala. Można śmiało powiedzieć, że niemal mieszkał na oddziale. Zresztą to u niego tradycje rodzinne, jego ojciec też był lekarzem, dyrektorem tamtego szpitala - opowiada doktor Jodłowski. Co Izba z tą sprawą zrobi?
- Poczekamy na oficjalną informację, ot, choćby notatkę prasową. Wtedy zostanie wszczęte postępowanie przez rzecznika odpowiedzialności zawodowej - zarzut korupcyjny to poważna sprawa, to złamanie etyki lekarskiej - wyjaśnia doktor Jodłowski.
Jakie będą następne kroki dyrektora szpitala, w którym pracuje chirurg? - Nie podejmę żadnej decyzji w tej sprawie do czasu wyroku sądu. Przecież do tego momentu jest coś takiego jak domniemanie niewinności. A jeśli się okaże, że to jakaś pomyłka? Mam ukarać niewinnego człowieka? - mówi Stanisław Stelmasiński.
ZARZUT - WRĘCZANIE
Tego samego dnia, kiedy ordynator trafił do kieleckiego szpitala, policjanci zatrzymali też pięć innych osób. Kobiety i mężczyzn, mieszkańców powiatu jędrzejowskiego. I oni, i doktor następnego dnia, czyli we wtorek, mieli - tak było w planach - usłyszeć zarzuty korupcyjne. Nie do końca plan się powiódł, bo lekarz zachorował. Przed śledczym stanęła jednak piątka pozostałych osób, lecz jedna z nich, kobieta, źle się poczuła, więc i jej nie przesłuchano. Pozostała czwórka usłyszały zarzuty.
- Dwóm kobietom i dwóm mężczyznom przedstawiliśmy zarzuty wręczania korzyści majątkowych doktorowi. Dwie osoby się do tego przyznały, dwie nie - wyjaśnia prokurator Tomasz Rurarz, szef Prokuratury Rejonowej w Jędrzejowie. Nie stosowano wobec podejrzanych aresztu. Oddano je pod dozór policji, muszą też zapłacić poręczenie majątkowe - trzy osoby po 500 złotych, jedna 1000 złotych.
Kobieta, która zasłabła we wtorek, została przesłuchana dzień później. Przedstawiono jej zarzut wręczenia łapówki lekarzowi. I ona oddana została pod dozór policjantów.
ZA WŁAŚCIWĄ OPIEKĘ...
W środę doktor wciąż leżał w szpitalu, nie było więc mowy o tym, żeby usłyszał zarzuty i złożył wyjaśnienia przed prokuratorem. Powołany przez śledczych biegły wydał opinię co do stanu zdrowia pana doktora.
- Biegły stwierdził, że mężczyzna nie może uczestniczyć w czynnościach procesowych - wyjaśnia prokurator Sławomir Mielniczuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Kielcach. - Będziemy monitorować stan zdrowia lekarza, jak tylko będzie to możliwe, usłyszy zarzuty i zostanie przesłuchany - wyjaśnia. I mówi, jakie podejrzenia ciążą na lekarzu. - Przyjmowania korzyści majątkowych. W tej chwili, w początkowym etapie śledztwa mowa jest o 35 takich "przypadkach".
Owe przypadki, o których mówi prokurator, miały miejsce - wedle śledczych w ciągu nieco ponad dwóch miesięcy - od czerwca do początku września tego roku. Tylko część z nich już jest "rozpracowana": wiadomo, kto dawał i ile dawał.
- W grę wchodziły kwoty od 50 do 500 złotych. Za co? Za przyjęcie na oddział, za właściwą opiekę, za osobiste wykonanie przez pana doktora zabiegu albo operacji - wylicza prokurator Tomasz Rurarz.
SAMA PRZYSZŁA DO PROKURATORA
O sprawie śledczy mówią, że jest rozwojowa. Wciąż bowiem identyfikują osoby, które miały, prawdopodobnie według nagrania, wręczyć doktorowi pieniądze.
- Apelujemy do osób, które wręczały chirurgowi pieniądze, by same się do nas zgłaszały. Według prawa, jeżeli zgłoszą się do organów ścigania i o wszystkim opowiedzą, zanim te wpadną na ich trop, nie grozi im odpowiedzialność karna - wyjaśnia prokurator Sławomir Mielniczuk.
Z takiej łaskawości prawa skorzystała już jedna osoba. W środę do Prokuratury Rejonowej w Jędrzejowie zgłosiła się pewna pani. - Została przesłuchana w charakterze świadka, twierdziła, że za dobrą opiekę wręczyła lekarzowi sto złotych. Tej kobiecie nie grozi żadna kara - mówi szef jędrzejowskiej prokuratury. - Czekamy na następne osoby.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?