Ciekawa dyskusja o spalarni i grzebowisku dla zwierząt w Kielcach

Przypomnijmy, że z pomysłem budowy grzebowiska i spalarni wyszedł kilka tygodni temu pochodzący z kieleckiej dzielnicy Białogon Grzegorz Jedliński, który wraz ze swoją żoną chce, żeby inwestycja powstała między lasem, a torami kolejowymi na Białogonie. Małżeństwo czeka jednak, aż na złożony przez nich wniosek o pozwolenie na budowę odpowiedzą urzędnicy z kieleckiego ratusza.

A jak ma wyglądać sam obiekt? Ma składać się z dwóch części, spalarni i grzebowiska. Spalarnia ma spełniać wszystkie normy europejskie. Miałaby mieścić maksymalnie pół metra sześciennego zwierzęcych zwłok, które potem miałyby być spalane w w temperaturze 850 stopni w pierwszej komorze, natomiast w drugiej dopalano by gazy w temperaturze ponad 1300 stopni. Powstałoby też kolumbarium, gdzie znajdowałyby się urny z prochami zwierząt. - Opłata za urny byłaby symboliczna, natomiast za spalanie, nieco większa. Wszystko zależałoby od wagi zwierzęcia i czasu spalania, bo to są koszty. Gaz i olej opałowy, którymi byłyby zasilane urządzenia kosztują, ale zapewniam, że ceny nie byłyby większe od średnich cen w kraju - zapewnia Grzegorz Jedliński. Dodajmy, że w całej Polsce jest zaledwie kilkanaście spalarni dla zwierząt, a najbliższe znajduje się w Krakowie. Kwoty za spalenie zwierzęcia są bardzo zróżnicowane, zależą od jego wagi i wahają się od 50, do 500 złotych.

W dyskusji głos zabrała między innymi Małgorzata Adamska, lekarz weterynarii z przychodni weterynaryjnej na kieleckim osiedlu Podkarczówka. - Takie miejsce jest bez wątpienia jest potrzebne, ja o tym wiem, a żeby naświetlić wszystkim problem, powiem tylko, że średnio u nas w gabinecie mamy 360 zejść zwierząt w roku - mówiła.

W spotkaniu wzięli udział także mieszkańcy Białogonu, którzy przyznali, że grzebowisko jest potrzebne, jednak nie podobało im się, że inwestycja ma powstać w ich dzielnicy. - To jest miejsce oddalone około 500 metrów od szkoły. Między innymi dlatego nie zgadzam się na powstanie grzebowiska i spalarni na Białogonie, chociaż sam pomysł powstania popieram. Jeżeli zlokalizujemy taki obiekt w granicach administracyjnych miasta, to Białogon z marszu traci na atrakcyjności, a to już jest przecież jedna z najbardziej zapomnianych dzielnic Kielc. Poza tym w Warszawie funkcjonuje spalarnia zwierząt, jednak tam odbywa się około jedno spalanie dziennie. W Kielcach będzie to ile, jedno na tydzień? Jak inwestor chce, żeby zwróciły mu się pieniądze? - mówił jeden z mieszkańców kieleckiej dzielnicy Białogon. - Niech Pan się nie martwi o pieniądze inwestora, jeśli ktoś na tym straci, to on, a nie Pan. Gazy wychodzące ze spalarni są na pewno sto razy czystsze od tego powietrza, co mamy nad Kielcami. O smogu nie mówimy, ale o gazach tak? Nie bądźmy cały czas zaściankiem. Pójdźmy w końcu do przodu - odpowiadał były kielecki radny, Zbigniew Kośmider.

- Taka lokalizacja musi spełniać wszelkie normy, musi być też zgoda mieszkańców. Jako stowarzyszenie będziemy mocno zabiegali, żeby grzebowisko i spalarnia powstały, ale nie naciskamy, że musi to być akurat w tym miejscu. Chcemy po prostu, żeby taki obiekt powstał, bo potrzebę, jaka się pojawia, wszyscy widzimy - mówi Krzysztof Adamczyk, kielecki radny i prezes stowarzyszenia Czas Na Kielce.