Ekspert: - Warto postawić tezę, że atak w Brukseli był inspirowany przez rosyjskie wtyczki

Zamachy, bo chyba tak trzeba nazwać to, co stało się we wtorek w stolicy Belgii, są wydarzeniem zaskakującym czy konsekwencją tego, co stało się pod koniec zeszłego roku w Paryżu?

Zdecydowanie wpisują się w ten sam proces narastania w Europie zagrożenia ze strony radykalnych islamistów. Z sygnałami o istnieniu silnych siatek terrorystycznych w Belgii mieliśmy do czynienia już właśnie przy okazji zamachów paryskich. Ale tło wczorajszych wydarzeń może być znacznie bardziej skomplikowane niż się powszechnie sądzi…

Kto stoi za tym atakiem? Pierwsze na myśl przychodzi tak zwane Państwo Islamskie.
Mniej ważne, kto był bezpośrednim wykonawcą – ciekawsze, kto pociągnął za sznurki i dlaczego. Zwłaszcza, czemu zaatakowano akurat tego dnia i właśnie w Brukseli. Moim zdaniem, warto rozważyć hipotezę, że ten atak został zainspirowany przez rosyjskie wtyczki w kierownictwie ISIS, po to, by medialnie „przykryć” ogłoszenie wyroku na Nadię Sawczenko, ukraińską pilotkę bezprawnie więzioną przez Rosjan. Stara rzymska zasada „cui prodest” ma tu jak najbardziej zastosowanie. A przypomnę, że zarówno carska Rosja, jak i ZSRR wielokrotnie, działając rzecz jasna pod tak zwaną cudzą flagą, posuwały się do organizowania zamachów terrorystycznych na Zachodzie. Ale oczywiście, równie dobrze do ataku mogło dojść z innych powodów. Wiemy, że belgijski kontrwywiad był bliski rozbicia dużej siatki terrorystycznej i mogła ona po prostu zdecydować o przyspieszeniu swoich działań.

I znów - czy można te wydarzenia łączyć z obecnością w Europie uchodźców z północnej Afryki oraz Bliskiego Wschodu, gdzie swoje macki rozpościera Państwo Islamskie?

Bez wątpienia. Powtórzę – niezależnie od tego, kto zainspirował ten konkretny zamach, mamy ogromny problem, związany z rosnącą, coraz bardziej radykalną grupą ludzi wyznających specyficzną odmianę islamu, zamieszkujących Europę i pragnących przekształcać ją na swoją modłę, nie szanujących naszych wartości cywilizacyjnych. Masowy napływ imigrantów powoduje, że jakakolwiek kontrola tych środowisk metodami administracyjnymi i operacyjnymi przestaje być możliwa. Tymczasem znaczna część Europejczyków wciąż trzyma głowę w piasku i powtarza slogany o „kulturowym ubogaceniu”.

Belgia od dawna przypomina oblężoną twierdzę. Wojsko na ulicy, kontrole, wysoki poziom alertu terrorystycznego. To przyszłość największych miast Europy?
O ile tak zwany mainstream europejskiej polityki – a więc partie socjalistyczne i chadeckie – nie zmienią swej samobójczej polityki, to niestety tak. Przy czym, warto sobie uświadomić, że tu nie wystarczy zakazać dekretem imigracji i postawić zasieki na granicach. To nic nie da. Problem trzeba rozwiązywać aktywną polityką w dwóch obszarach: po pierwsze, tworzyć warunki do rozwoju gospodarczego i stabilizacji politycznej poza granicami Unii, a po drugie sprzyjać integracji kulturowej tych przybyszy, którzy już się u nas znajdują. Jedno i długie jest skomplikowanym zadaniem na lata, ale trzeba w końcu zacząć to robić na serio, a nie udawać.

Czy zagrożenie zamachem terrorystycznym dotyczy dziś także Polski?
Tak, ale jego skala i charakter są inne niż na Zachodzie. Oczywiście, imprezy, takie jak szczyt NATO czy Światowe Dni Młodzieży mogą przyciągnąć islamskich radykałów. Ale na co dzień, bardziej obawiałbym się ataków tak zwanych „samotnych wilków”, na przykład ludzi sfrustrowanych z powodów osobistych, politycznych lub ekonomicznych, a także obcej prowokacji, obliczonej na przykład na skłócenie Polaków z Ukraińcami. Taki atak też byłby bardzo na rękę Rosji…