Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prawdziwe cuda na licytacji dla Stasia! Zobacz, ile zebrano!

Paulina Baran
W ciągu sześciogodzinnej akcji w Galerii Echo zebrano 94,814,64 złote!
W ciągu sześciogodzinnej akcji w Galerii Echo zebrano 94,814,64 złote! Krzysztof Krogulec
Prawie 95 tysięcy złotych zebrano podczas akcji charytatywnej w Galerii Echo w Kielcach. W niedzielę, na koncie fundacyjnym chłopca pojawiła się magiczna kwota miliona złotych. Po wpłaceniu pieniędzy zebranych w Galerii, suma ta wyniesie już milion sto tysięcy złotych! Chory na siatkówczaka obuocznego Staś Patrzałek niebawem leci na leczenie do Stanów!

Niezwykły gest jednej z firm

Jak wyjaśniają organizatorzy akcji charytatywnej "Puść oczko do Stasia i uratuj mu życie" w ciągu sześciogodzinnej akcji w Galerii Echo zebrano 94,814,64 złote! Kwota ta pochodzi z licytacji fantów, ale także z kiermaszu ciast i innych produktów. Do tego należy dołożyć 22 tysiące złotych, które dorzucili pracownicy jednej z firm. Okazuje się, że 400 osób będących na szkoleniu postanowiło zrobić „zrzutkę” i wspólnie uzbierało taką niesamowitą kwotę. Warto zaznaczyć, że firma zrobiła to incognito… tak po prostu z dobrego serca.

Trzy razy więcej niż na Orkiestrę

O tym, jak ogromnym sukcesem jest zebranie w ciągu kilku godzin, 95 tysięcy złotych, świadczy fakt, że podczas ostatniej, rekordowej zresztą zbiórki w Galerii Echo na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, zebrano 31 tysięcy złotych.

ZOBACZ RELACJĘ Z LICYTACJI W GALERII ECHO: Wielka licytacja dla chorego Stasia Patrzałka w Galerii Echo w Kielcach

Organizatorzy akcji nie znali rodziny Stasia, ani siebie nawzajem

Choć wydaje się to nieprawdopodobne to organizatorzy akcji "Puść oczko do Stasia i uratuj mu życie" nie mają nic wspólnego ze Stasiem, nie znają jego rodziny i co ciekawe, w większości nie znali siebie nawzajem. Połączyła ich bezinteresowna chęć pomocy choremu chłopcu, jak sami mówią, jakimś cudem się zebrali i wymyślili całą tę akcję w zaledwie tydzień. Jestem świadkiem, że Wojtek Pieczaba, Julita Sochanowska, Jarek Foka Bukowski, Aleksandra Słowik i Damian Woźniak przez ostatnie dni siedzieli przy komputerze w dzień i w nocy, szukali darczyńców i promowali akcję na wszelkie możliwe sposoby.

Cuda na licytacji

Jeśli ktoś nie był na niedzielnej licytacji to musi wiedzieć, że wydarzyły się tu prawdziwe cuda. Niezwykłe zdarzenie miało miejsce podczas licytacji rękawic bokserskich, w której walczyły dwie osoby: dojrzały mężczyzna i kobieta z 10-12 letnim synem. Mężczyzna przelicytował, mama chłopca odpuściła. Chłopiec był wyraźnie zawiedziony - chyba mu bardzo zależało. Widząc to organizatorzy zawołali go na scenę i wręczyli tort na pocieszenie. Równocześnie mężczyzna, który wygrał licytację wrzucił pieniądze do puszki, odebrał rękawice, a następnie… zawiesił je na szyi zaskoczonego i wzruszonego chłopca.

Niezwykle miła sytuacja miała też miejsce podczas licytacji koszulki znanego pięściarza Mateusza Masternaka. Sportowiec osobiście przyjechał na akcję i obiecał, że osoba, która wylicytuje jego koszulkę dostanie od niego autograf. Zacięcie licytowało dwóch mężczyzn, ale jak to w takich przypadkach bywa, wygrał tylko jeden. Co zrobił? Wrzucił pieniądze do puszki i poprosił sportowca jedynie o… selfie. Koszulkę wziął drugi mężczyzna, który tak zacięcie licytował, dzięki czemu do puszki trafiły kolejne pieniądze.
Co ciekawe, w licytację włączyło się też mnóstwo darczyńców, którzy sami, do upadłego licytowali podarowane przez siebie fanty. Niektórzy z nich wrzucali pieniądze do puszek, a potem… oddawali, często bardzo cenne rzeczy, do powtórnej licytacji.

Dziękuję, dziękuję, dziękuję

Marta Patrzałek, mama chorego na nowotwór oczu Stasia, nie mogła „wydziękować” się wszystkim darczyńcom.
– Całą akcję zorganizowały osoby zupełnie nam nieznane, bezinteresownie pomaga nam tyle ludzi, że nie da się tego opisać słowami – mówi wzruszona pani Marta. Podkreśla także to, jak bardzo pomagali i nadal pomagają im ludzie z najbliższej okolicy, czyli Tuczęp i Staszowa. - Na każdym kroku słyszymy od ludzi dobre słowa. Zatrzymują nas na ulicy i mówią, że trzymają kciuki i modlą się za zdrowie Stasia. Co rusz, widzimy też niezwykłe akcje i zbiórki które organizują – mówi pani Marta.

Stasiu leci do Stanów, ale zbiórka trwa. Na czym polegać będzie leczenie?

Kwota, która jest na koncie Stasia pozwala mu na leczenie w Stanach Zjednoczonych. W związku z tym, że chłopiec przez najbliższe pięć lat cały czas będzie musiał jeździć na kontrole i szczegółowe badania, potrzeba jeszcze 400 tysięcy złotych.

– Załatwiamy ostatnie formalności i ustalamy termin wyjazdu – mówi pani Marta. Wyjaśnia, że w Stanach jej syn zostanie poddany chemii dotęczniczej, która ma „wycelować” bezpośrednio do oczka. – Jest to bardzo skompliowany zabieg, wykonywany przez tętnicę biodrową, która biegnie przez całe ciało do mózgu. Lekarze muszą trafić precyzyjnie w guza i dokładnie go zniszczyć – wyjaśnia mama chłopca. Tłumaczy, że „zwykła” chemia podawana w Polsce „krąży” po całym ciele i wyniszcza organizm, często nie niszczy jednak w całości guza. – Jeszcze nie wiemy dokładnie, jak długo będziemy w Stanach, z tego co mówią inni rodzice, leczenie wynosi około 4, 5 miesięcy.

Na co potrzebne kolejne pół miliona? - Leczenie Stasia potrwa około 5 lat, będziemy wtedy musieli mieć częste wizyty w Stanach (co kilka tygodni), jeżeli wszystko będzie dobrze, będziemy jeździć na kontrole co kilka miesięcy – wyjaśnia pani Marta. Dodaje, że jeżeli po 5 latach wszystko będzie dobrze to jest szansa, że Staś będzie całkowicie zdrowy. Mimo to, do końca życia będzie musiał być pod kontrolą lekarza, ale to już Polsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie