Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trwa proces w sprawie śmierci przed salonem gier w Kielcach

elzem
- Widziałem jak muskularny napastnik najpierw bił pięścią po twarzy leżącego, drobniejszego mężczyznę. Później kopał go po głowie, to były silne, zamaszyste uderzenia – opowiadał w sądzie świadek wydarzeń z czerwca ubiegłego roku przed salonem gier na ulicy Leszczyńskiej w Kielcach. Zginął tam wówczas 40-lenti mężczyzna, o jego zabójstwo prokuratura oskarża 37-latka.

Wezwanie na solówkę

W piątek przed Sądem Okręgowym w Kielcach, gdzie toczy się proces o zabójstwo 40-latka wysłuchano zeznań osób, które były świadkami tamtych tragicznych chwil. Co ciekawe ci z zeznających, którzy znali nieżyjącego mężczyznę mówili w sądzie, że dziś niewiele pamiętają z tego, co rozegrało się przed salonem gier. Jeden ze świadków - szwagier 40-latka były bokser mówił, że z tamtego wieczora pamięta zdarzenia jak przez mgłę. Ma jedynie przebłyski wspomnień. – Widziałem szwagra jak leżał na trawie przed salonem. Podszedłem do niego i próbowałem go cucić. Bezskutecznie. Zadzwoniłem po karetkę – mówił mężczyzna w sądzie. Z odczytanych zeznań wynikało, że świadek wypił w tym dniu kilka piw, czuł się pijany. Po odbyciu 150 walk ma kłopoty neurologiczne i zaniki pamięci. Zeznawał w obecność psychologa.

Drugi ze świadków - zatrudniony w salonie gier, którego współwłaścicielem był nieżyjący mężczyzna, twierdził, że coś widział, coś słyszał, ale za bardzo nie pamięta co. 25-letni dziś mężczyzna do sądu przyprowadzony został w kajdankach, odsiaduję karę więzienia za włamania i pobicie. W salonie gier pracował „na czarno”. – 15 czerwca do salonu przyszedł 40-latek ze swoim szwagrem, byli pijani. Grali na maszynach. W pewnej chwili ktoś stanął w drzwiach salonu i zawołał 40-latka „na solówkę”. Słyszałem odgłosy walki, później zobaczyłem leżącego 40-latka. Nie pamiętam, żeby ten mężczyzna co go kopał po głowie wchodził do salonu – sąd przytaczał słowa świadka, które ten opowiadał policjantom. W sądzie młody człowiek nie potrafił przypomnieć sobie szczegółów, twierdził że zeznania wymogła na nim policja. N pytanie sądu, czy się boi, czy jest zastraszany świadek zaprzeczał.

„Widziałem kopnięcia w głowę”

Dużo więcej o tragicznej walce potrafił sądowi opowiedzieć mężczyzna, który znalazł się przypadkowo na miejscu zdarzenia. – Pojechałem do sklepu „Żabka” na ulicę Leszczyńską, żeby kupić piwo, ale sklep był już zamknięty. W pewnej chwili zobaczyłem grupę kilku mężczyzn przed położonym niedaleko salonem gier, dwóch z nich było w trakcie walki. Jeden, ten bardziej aktywny w walce był muskularny, dobrze zbudowany, napakowany, drugi niższy, drobniejszej budowy ciała – opowiadał świadek. Jak dodawał nie widział całego przebiegu walki, jedynie jej fragmenty. – Było ciemno, nie byłem w stanie rozpoznać twarzy osób walczących i chyba trzech innych, które przyglądały się tej bójce. Jedna z osób próbował rozdzielać i odciągać tego aktywniejszego napastnika. Po jakimś czasie zobaczyłem, że ten drobniejszy mężczyzna leży, a ten muskularniejszy bije go pięścią po twarzy. To były mocne uderzenia. Wsiadłem do samochodu i jechałem wolno w kierunku ulicy Śląskiej, zobaczyłem, że ten silniejszy mężczyzna będąc już bez koszulki kopie obutą nogą w po głowie leżącego, mniejszego mężczyznę. Kopnięcia wyglądały na silne, zdecydowane, zamaszyste. Uderzał też noga z góry w głowę leżącego człowieka. Słyszałem jak krzyczeli do tego na ziemi, żeby wstawał, nie udawał. Widziałem co najmniej kilka kopnięć w głowę. Pojechałem do mieszkania mojej dziewczyny przy ulicy Sandomierskiej i zadzwoniłem na policję mówiąc, że widziałem pobicie i wyglądało to groźnie – relacjonował świadek. Tłumaczył, że nie znał napastnika i ofiary, nie bywał w salonie i nie wie kim byli jego właściciele. Na pytanie sądu stwierdził, że oskarżony mężczyzna posturą przypomina napastnika z tamtego wieczoru.

„Możliwe, że to był oskarzony”

Niewiele zaś w sprawie potrafił powiedzieć inny współwłaściciel salonu gier, przed którym doszło do tragedii. Jak mówił przyjaźnił się z ofiarą, a oskarżonego zna, chociaż jak zaznaczał jedynie z widzenia i z faktu tego, że mieszka kilka domów od niego. – Jestem w szoku z powodu tego co się stało. Ludzie wytykali mnie palcami, mam żal do policji i prokuratury, czuję się ofiarą – powtarzał kilkukrotnie w sądzie. Z odczytanych przez sąd zeznań i wyjaśnień mężczyzny wynikało, że to on był jedną z osób, które rozdzielały walczących, nie potrafił jednak stwierdzić, czy napastnikiem był zasiadający dziś na ławie oskarżonych 37-latek. – Było ciemno, ja byłem w szoku – tłumaczył. Na kilkukrotnie postawione pytanie sądu czy to oskarżony był tym, który zadawał 40-latkowi ciosy świadek po długiej przerwie stwierdził: - Możliwe, że to był on…

Podkreślał, że nie boi się o siebie i swych bliskich, nikt też nie próbował go namawiać do zmiany zeznań…

Przypomnijmy, dramat rozegrał się w czerwcową niedzielę w ubiegłym roku. Około godziny 23 służby ratunkowe dostały sygnał, że na rogu ulic Śląskiej i Leszczyńskiej w Kielcach doszło do szarpaniny między dwoma mężczyznami. Służby były błyskawicznie, ale na miejscu zastały tylko martwego 40-latka. Mężczyzna miał na głowie ślady, które mogły powstać w wyniku bicia lub kopania. Miesiąc później policja zatrzymała dziś 37-latka, któremu postawiono zarzut zabójstwa 40-letniego kielczanina. Grozi mu nawet dożywocie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie