Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nadal brak miejsca dla upośledzonych

Iwona Rojek
Rodzice 27-letniego Grzegorza chcieliby, aby ich syn mógł do południa korzystać z opieki.
Rodzice 27-letniego Grzegorza chcieliby, aby ich syn mógł do południa korzystać z opieki. D. Łukasik
Nadal w Kielcach nie ma miejsca dla głęboko upośledzonych dzieci po 25 roku życia, które rodzice mogliby zostawić na kilka godzin.

Rodzice dorosłych dzieci z porażeniem mózgowym i padaczką są zrozpaczeni tym, że nie mogą zostawiać swoich pociech w godzinach dopołudniowych w ośrodku przy ul. Chęcińskiej, chociaż obiecywano im to od stycznia.

- Kilka dni temu odbyło się zebranie, na którym dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Kielcach Marek Scelina zaproponował nam, że będziemy mogli zostawiać nasze dzieci kilka razy w tygodniu, ale po południu w godzinach od 16 do 19 - opowiada Leszek Pasternak, ojciec 27-letniego Grzegorza cierpiącego na padaczkę i porażenie mózgowe. Chłopiec dotychczas uczęszczał do ośrodka przy ulicy Chęcińskiej, ale już z niego "wyrósł".

NAJLEPIEJ DO POŁUDNIA

- Takie rozwiązanie nas nie urządza, chcielibyśmy móc oddawać dzieci pod opiekę tak jak to było poprzednio, od godziny 8 do 16. Przecież w tym czasie matki takich dzieci mogą pracować, pozałatwiać sprawy urzędowe, a i same dzieci są mniej zmęczone i chętniej poddają się zabiegom rehabilitacyjnym w gronie kolegów. Mój syn po popołudniu zażywa lekarstwa, po godzinie 17 jest już senny, szykujemy mu kolację i idzie spać. Poza tym odwożenie dziecka po południu na zajęcia, gdy ja już jestem w domu i mogę żonie pomóc, jest bezsensowne, bo jej najbardziej potrzebna jest pomoc do południa, gdy jest sama. Teraz żona przebywa szpitalu i ja nie mogę pracować, zajmuję się synem, zamiast urlop poświęcić na wakacyjny wyjazd z nim. Uważam, że takie dzieci, których rodzice nie oddali do domów opieki, zostawiono na łasce losu. Dla zdrowych są przedszkola, żłobki, a dziecko upośledzone też powinno mieć możliwość spędzenia kilku godzin poza domem z rówieśnikami - mówi ojciec Grzesia.

Tego samego zdania jest Gabriela Szyszka, wychowująca 29-letniego Maksyma dotkniętego upośledzeniem i porażeniem mózgowym. - Brakuje mi 10 lat do emerytury. Ale odkąd kazano nam zabrać dzieci z ośrodka przy ulicy Chęcińskiej, gdzie mogą przebywać tylko do 25 roku życia, musiałam zrezygnować z pracy - tłumaczy.

- Syna nie mogę ani na moment zostawić samego, może wybić szybę, włączyć gaz, zranić się, sam dla siebie jest zagrożeniem. Przez wiele lat uczęszczał do ośrodka przy ulicy Chęcińskiej, teraz muszę mu zapewnić całodobową opiekę, co jest też wyczerpujące psychicznie. Istniejący od dwóch lat klub terapeutyczno-integracyjny, który działa dwa razy w tygodniu po południu, nie rozwiązuje naszych problemów. Obiecano nam, że od stycznia zostanie wygospodarowana jakaś sala i nasze dzieci będą mogły powrócić na ulicę Chęcińską. Takich dzieci będzie wkrótce kilkanaścioro, bo dorośleją następne, nie mówiąc o tym ile przebywa w czterech ścianach domów, bez żadnej rehabilitacji. Traktuje się nas po macoszemu - ocenia rozżalona Gabriela Szyszka.
POWSTANIE OŚRODEK

Kolejną dziewczynką, która jest całkowicie niesamodzielna, nie mówi, sama nie zje, nie załatwi swoich potrzeb jest Ania Owczarek. Na dodatek trzy lata temu zmarła jej matka. - Potrzebna jest kilkugodzinna opieka, bo mając takie dziecko nie można pracować - mówi jej zrozpaczony ojciec Kazimierz Owczarek.

Ale Dorota Kotarba, dyrektor Ośrodka Wsparcia Dziennego dla Niepełnosprawnych przy ul. Chęcińskiej, tłumaczy, że dodatkowej sali po remoncie nie uda się wygospodarować, mają 40 podopiecznych w wieku od 7 do 25 roku życia, bo tak stanowią przepisy i nie znajdzie się żadne wolne pomieszczenie.

- Możemy udostępnić salę jedynie po południu - tłumaczy. - Innej możliwości nie ma.
Podobną opinię wyraża Iwona Godek, prezes Stowarzyszenia na rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym. Mówi, że dyskutowali na ten temat i na razie będzie można zaoferować takim dzieciom jedynie opiekę po południu. A z czasem na pewno coś się zmieni na lepsze - pociesza.

Potwierdza to Marek Scelina, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Kielcach. - Odbyliśmy jedno spotkanie z rodzicami, w planach są kolejne, podczas którego ustaliliśmy, że udostępnimy dzieciom pomieszczenie przy ulicy Chęcińskiej nawet pięć razy w tygodniu, ale po południu - informuje dyrektor.

- Wiemy, że są takie potrzeby, żeby móc na kilka godzin zostawiać pod fachową opieką dorosłych niepełnosprawnych, dlatego myślimy o utworzeniu specjalnego ośrodka dla nich, właśnie dla dorosłych niepełnosprawnych umysłowo i fizycznie. Rozmawialiśmy już na ten temat z wiceprezydentem Andrzejem Sygutem i ustaliliśmy, że taki budynek trzeba by było wybudować i ośrodek mógłby powstać w ciągu najbliższych trzech lat. Do tej pory rodzice muszą się zadowolić przejściowym rozwiązaniem.

Rodzice dziwią się, że nie można znaleźć jednej salki, nawet przy Domu Pomocy Społecznej, szkole czy przedszkolu, gdziekolwiek, a z tymi dziećmi mogliby przecież pracować wolontariusze. Bo na szczęście tacy dobrzy ludzie są.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie