Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnica seksu przy drodze

Sylwia Bławat
Sprzedawały swoje ciało przy drogach najpierw w okolicach Radomia, a potem Kielc, bo tak chciały. A potem robiły to dlatego, że kilku mężczyzn nakazało im zarabiać dziennie w ten sposób co najmniej 700 złotych.
Sprzedawały swoje ciało przy drogach najpierw w okolicach Radomia, a potem Kielc, bo tak chciały. A potem robiły to dlatego, że kilku mężczyzn nakazało im zarabiać dziennie w ten sposób co najmniej 700 złotych. archiwum
Pięciu mężczyzn kielecki sąd aresztował ostatnio pod zarzutem czerpania korzyści z nierządu czterech kobiet. Ujawniamy kulisy tego procederu.

Sprzedawały swoje ciało przy drogach najpierw w okolicach Radomia, a potem Kielc, bo tak chciały. A potem robiły to dlatego, że kilku mężczyzn nakazało im zarabiać dziennie w ten sposób co najmniej 700 złotych. I już nikt ich nie pytał, czy tego chcą...

Pięciu młodych mężczyzn i cztery kobiety. Oraz czteroletni chłopiec, synek jednej z nich, który być może w tej sprawie miał być powodem, dla którego jego matka przy drodze sprzedawała swoje ciało każdemu, kto tylko chciał jej zapłacić 50 złotych.

Tak w telegraficznym skrócie wygląda sprawa, nad którą pracują kieleccy policjanci. To oni zatrzymali pięciu ludzi podejrzanych o czerpanie korzyści z nierządu czterech kobiet.

Najmłodsze w zawodzie...

Najmłodsze w zawodzie...

12 lat miała najmłodsza dziewczynka z województwa świętokrzyskiego, która się prostytuowała. Dziecko policjanci znaleźli w agencji towarzyskiej na Podkarpaciu. Bez względu na to, ilu klientów obsłużyła, za "pracę" dostawała 20 złotych dziennie.
14-latkę ze Śląska znaleziono natomiast w agencji towarzyskiej w Kielcach. Choć ona sama twierdziła, że jest tu uwięziona i siłą zmuszana do nierządu, to jednak wiele wskazywało na to, że sama wybrała taką drogę życiową.
15-latka ze Skarżyska swe wdzięki sprzedawała przy świętokrzyskich drogach. Zaczęła tuż przed rozpoczęciem nauki w gimnazjum. Policjantom mówiła tak: "Gdy zaczęły się wakacje, stwierdziłam, że brakuje mi pieniędzy i postanowiłam się prostytuować". Już pierwszego dnia zarobiła 600 złotych, obsłużyła 12 mężczyzn.

ZAISKRZYŁO...

Cała sprawa ujrzała światło dzienne, gdy do fundacji La Strada, zajmującej się między innymi walką z handlem ludźmi, zatelefonowała 23-letnia kobieta i opowiedziała dramatyczną historię, a pracownicy fundacji skontaktowali się z policjantami z Komendy Wojewódzkiej w Kielcach, bo najwyraźniej interwencja funkcjonariuszy była tu niezbędna.

23-latka pochodzi ze Śląska, jako 19-latka zaszła w ciążę, urodziła dziecko. Potem poznała Bułgara, swojego rówieśnika. Mężczyzna do Polski przyjechał legalnie, oficjalnie trudni się handlem. Prawdopodobnie między nimi coś zaiskrzyło, może nawet chciała sobie ułożyć z nim życie. Ale wiele wskazuje na to, że on miał zupełnie co innego w głowie. Ona, owszem, mogła być dla niego użyteczna, ale nie jako żona. Można powiedzieć, że wręcz przeciwnie.

Z tego, co ustalili policjanci wynika, iż dziewczyna jeszcze na Śląsku znalazła sposób na zarabianie pieniędzy - sprzedawała własne ciało. A 23-letni Bułgar zaczął "pracować" jako jej ochroniarz. Praca polegała głównie - według śledczych - na odbieraniu od niej pieniędzy. Najpierw tylko części, a potem kwot coraz większych i większych.

Krwawe jatki

Krwawe jatki

W Świętokrzyskiem seks-biznesie nie raz wojna o wpływy kończyła się krwawo. W agencji towarzyskiej w Ostrowcu Świętokrzyskim doszło do jatki: podczas porachunków między dwiema grupami agresywnych mężczyzn w ruch poszedł pistolet, kije bejsbolowe i siekiera. Po awanturze agencja przestała działać.
Strzały padły także w Kielcach, gdy o wpływy w "seksualnym" podziemiu walczyły dwie grupy podejrzanych o sutenerstwo mężczyzn. Przed kieleckim dworcem PKS padły wtedy cztery strzały z przejeżdżającego samochodu. Dwa z nich ugodziły 23-letniego kielczanina w udo i klatkę piersiową. W związku z tą sprawą przed sądem stanęło czterech mężczyzn. Trzem z nich zarzucono usiłowanie zabójstwa, czwartemu niepowiadomienie policji o przestępstwie. W toku śledztwa ustalono, że motywem strzelaniny było przejęcie władzy nad prostytutkami.

Dziewczyna wraz ze swoim niedoszłym narzeczonym obcokrajowcem oraz czteroletnim synkiem przeprowadziła się do Kielc.

- I tu dalej pracowała jako prostytutka, tylko zasady się zmieniły. Teraz, jak twierdziła, była do tego zmuszana. Nie tylko biciem i groźbami. Z jej słów wynikało, że Bułgar użył wobec niej argumentu, z którym nie potrafiła dyskutować - przetrzymywał jej synka - opowiada Anna Krzyżyk z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.

STAWKA DZIENNA - OD 700 DO 1200 ZŁ

Bułgar już w Kielcach nawiązał współpracę z innymi mężczyznami, którzy zajmowali się podobnym procederem. I oni "wystawiali" dziewczyny na drogi, żeby dla nich zarabiały pieniądze.

Chodziło o trzy Polki - 18- i 22-latkę z województwa lubelskiego oraz 22-letnią kielczankę. Dwie z nich już miały za sobą takie doświadczenia. Trzecia do najstarszego zawodu świata trafiła zaledwie tydzień przed działaniami policji. Na łatwy pieniądz namówiła ją koleżanka.

Dla wszystkich czterech (także tej od Bułgara) mężczyźni wynajęli w Kielcach mieszkanie.
- Kobiety dojeżdżały do Lisowa, tu zatrzymywały kierowców i proponowały im seks. W zależności od tego, czego klienci od nich oczekiwali, brały od każdego od 50 do 100 złotych - dodaje Anna Krzyżyk. - Początkowo robiły to z własnej woli, a mężczyźni dzielili się z nimi pieniędzmi. Potem, jak 23-latka ze Śląska były bite, one - jak mówiły policjantom - też zaczęły się bać. I teraz mężczyźni brali od nich niemal wszystko, co zarobiły, zostawiając im tylko drobne na prezerwatywy. W końcu ustalili stawkę dzienną - mieli dostawać od 700 do 1200 złotych od każdej - dodaje policjantka.
Nie wiadomo, jak długo by to trwało, gdyby ta dziewczyna ze Śląska nie zadzwoniła do La Strady.
- Prostytucja w Polsce nie jest karalna, karalne jest natomiast czerpanie z niej korzyści czy też zmuszanie do nierządu - opowiadają stróże prawa. - W takich sytuacjach, żeby móc o cokolwiek oskarżyć sutenera, muszą go obciążać pracujące dla niego dziewczyny. Bez tego ani rusz. A do tego najczęściej dochodzi wtedy, gdy zaczynają się między nimi nieporozumienia dotyczące rozliczeń finansowych albo gdy prostytutki są bite przez swoich "opiekunów".

WRÓCĄ NA ULICE?

Od czasu informacji od fundacji, do czasu pierwszych zatrzymań w tej sprawie niewiele minęło czasu.

Pierwsi w ręce policji wpadli na drodze koło Lisowa dwaj Polacy - 26-latek ze Skarżyska i 30-letni radomianin. BMW przyjechali do "swoich" dziewczyn po pieniądze. Zamiast do nich trafili do celi w komendzie. Jeszcze tego samego dnia w Kielcach funkcjonariusze schwytali także 23-letniego Bułgara.

W jego aucie był czteroletni synek 23-letniej prostytutki - dziecko, które być może było kartą przetargową nie pozwalającej matce wycofać się z seks-biznesu.
- Tę kwestię, ewentualnego wykorzystania dziecka do szantażu, ale też sprawę opieki nad chłopczykiem, będziemy jeszcze analizować w odrębnym postępowaniu - mówi Anna Krzyżyk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.

W ubiegłym tygodniu zatrzymano kolejnych dwóch mężczyzn: 21-letniego mieszkańca Skarżyska oraz 39-letniego kielczanina.

- Wszystkim pięciu mężczyznom zostały przedstawione zarzuty czerpania korzyści z nierządu czterech kobiet. Decyzją kieleckiego sądu wszyscy zostali aresztowani na trzy miesiące - mówi Anna Krzyżyk.

Co się stało z kobietami? Tego nie wiadomo, domyślać się tylko można, że zapewne - jeśli jeszcze tego nie zrobiły - to możliwe, że w najbliższym czasie wrócą do uprawiania najstarszego zawodu świata.

- Tak się już nieraz zdarzało. Zatrzymywaliśmy sutenerów, prostytutki przyznawały, że płaciły im, mężczyźni trafiali za kraty, kobiety z powrotem na ulice. I jakiś czas później te same panie składały zeznania obciążające kolejnych sutenerów - wyjaśnia oficer operacyjny kieleckiej policji. W województwie świętokrzyskim działa ponad 10 agencji towarzyskich, w samych Kielcach jest ich pięć. Nie do policzenia jest natomiast liczba prostytutek.

- Dziewczyny z naszego regionu często wyjeżdżają pracować do innych miast, a nawet za granicę, do nas przyjeżdżają panie nie tylko z całej Polski, ale też ze Wschodu. Popracują kilka miesięcy i zmieniają agencje. Dziewczyny pracujące przy drogach, czyli "tirówki", nie przyjmują klientów w mieszkaniach, po prostu sutenerzy wynajmują jedno lokum dla kilku kobiet i stąd wożą je do pracy.

- Do tego dochodzą jeszcze dziewczyny na telefon, niektóre z agencji, niektóre z prywatnych mieszkań. Wszystkie mają opiekunów, żadna nie działa na własną rękę, choćby w obawie, że kiedy nie zapłaci sutenerowi, stanie jej się krzywda - mówią policjanci. - Dla większości z tych dziewczyn prostytucja to wolny wybór. Sporadycznie zdarza się to, że któraś jest do tego zmuszana.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie