Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przepisy ważniejsze od dobra pacjenta

Beata Alukiewicz
78-letnia Adela Steć jest po dwóch wylewach. Samodzielnie nie jest w stanie nic zrobić, wymaga ciągłej opieki córki czy pozostałych członków rodziny. O wstaniu z łóżka nie ma mowy.
78-letnia Adela Steć jest po dwóch wylewach. Samodzielnie nie jest w stanie nic zrobić, wymaga ciągłej opieki córki czy pozostałych członków rodziny. O wstaniu z łóżka nie ma mowy. A. Piekarski
Córka sparaliżowanej kobiety nie mogła się doprosić dla matki skierowania na rehabilitację. "Papierki" znów były ważniejsze od człowieka.

Elżbieta Dudek, choć od zdarzenia upłynęło kilka dni, nadal nie może wyjść z szoku. Swoje opowiadanie przerywa płaczem.

- Moja mama jest ciężko chorą osobą - przedstawia historię 78-letniej Adeli Stec z Kielc. - Miała dwa wylewy. Ten drugi w styczniu, szpital opuściła tydzień temu. Ponieważ ma głęboki niedowład, lekarz z oddziału neurologicznego, oprócz karty wypisu, karty informacyjnej, wystawił też zalecenie podjęcia jak najszybszej rehabilitacji, zaznaczając przy tym, że skierowanie musi wystawić lekarz pierwszego kontaktu.

NIE BYŁO DRUKÓW

Zanim jednak pani Elżbieta zgłosiła się po skierowanie, wyniknął problem zatrzymania moczu - pacjentka przez 13 godzin nie oddała ani kropelki. Zadzwoniła na oddział neurologiczny, co w takiej sytuacji robić. Dowiedziała się, że trzeba cewnikować - też z tym należy się zgłosić do przychodni rejonowej, w tym konkretnym przypadku do poradni przy ul. Lecha.
- Okazało się, że żaden lekarz nie może wydać zlecenia pielęgniarce, nie wiem dlaczego, więc ta przyszła, podłączyła cewnik mówiąc, że dokumenty uzupełni się później - mówi nasza czytelniczka.

Kiedy skończył się problem z moczem, staruszka zaczęła mieć problemy z oddechem, duszności, zaburzenia rytmu serca. Córka zamówiła wizytę domową w przychodni. Lekarka przyszła, dokładnie zbadała chorą, zapisała leki. Poproszona przy okazji o wypisanie skierowania na rehabilitację powiedziała, że chętnie by to zrobiła, ale nie ma przy sobie druków. Nie jest to jednak problem, wystarczy, by pani Elżbieta na drugi dzień zgłosiła się do przychodni i wyciągnęła kartę zdrowia matki. Przy okazji zostanie wypisane zaległe skierowanie na cewnikowanie oraz skierowanie na pobyt w zakładzie pielęgnacyjnym.

- Ponieważ cała nasza rodzina pracuje, a urlopy się nam kończą lada moment, na kilka miesięcy, do czasu poprawy stanu zdrowia, chcieliśmy tam mamę umieścić. Taka też zresztą była sugestia lekarzy wcześniej opiekujących się mamą. Wstępnie już nawet rozmawialiśmy i to z pozytywnym skutkiem zarówno z kierownictwem takiej placówki w Bilczy, jak i w Piekoszowie - dodaje.

SKIEROWAŃ NIE BĘDZIE

Na drugi dzień Elżbieta Dudek z samego rana poszła do przychodni. Została zarejestrowana dopiero na godzinę 17 do kierowniczki poradni Reginy Dzienniak-Gajos.

- Przeżyłam szok, dowiedziałam się, że żadnych skierowań nie dostanę, bo pani doktor nie zna pacjentki. A szpitalne dokumenty i karta zdrowia z przychodni, łącznie z wpisem lekarki, która była w domu, to żadna podstawa. Rozpłakałam się. Nie wiedziałam co mam robić. Może wziąć sparaliżowaną matkę i "dostarczyć" do przychodni? Czy ja cokolwiek wymuszałam? Oszukiwałam? - nie ukrywa żalu kielczanka.

Kobieta siadła na korytarzu i zaczęła szlochać. Zajęły się nią pielęgniarki, obiecały pomoc.
- Mówiły, że jakoś to załatwią, że na następny dzień siostra środowiskowa mi wszystko przyniesie. I tak się stało, skierowania podpisała nie pani Regina Dzienniak-Gajos, u której byłam, ale lekarka, która wcześniej odwiedzała mamę - relacjonuje pani Elżbieta.

NIE ZNAM PACJENTKI

- I tak powinno być - tłumaczy Regina Dzienniak-Gajos. - Ja nie mogłam niczego wypisać, bo nie znam pacjentki, nie widziałam jej. To, że oglądałam dokumenty ze szpitala o niczym nie przesądza: wszak stan zdrowia mógł się na tyle zmienić, że rehabilitacja mogłaby zaszkodzić, a nie pomóc. I wówczas ja odpowiadam za popełnienie błędu w sztuce. Natomiast na pobyt w zakładzie opiekuńczym zgodę musi wyrazić chora, a wszelkimi dokumentami dysponuje nie przychodnia, tylko Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie.

Zdaniem pani kierownik, wszelkie dokumenty powinna wypisać lekarka, która była w domu i badała pacjentkę. A jeżeli tego nie zrobiła, bo nie miała druków, to mogła umówić się na następny dzień.

- To zresztą powiedziałam pani Dudek - wyjaśnia Regina Dzienniak-Gajos. - I naprawdę nie byłoby z tym żadnego problemu, gdyż pani doktor przyjmowała w przychodni, nie była na przykład na urlopie. Gdyby było inaczej, sama bym poszła do domu chorej, sprawdziła jej stan zdrowia i wówczas ewentualnie wystawiła dokumenty.

To jednak nie przekonuje naszej czytelniczki.
- Straciłam mnóstwo czasu i nerwów, nie mówiąc już o tym, ile straciła przez ten czas moja mama - uważa Elżbieta Dudek. - Okazuje się, że formalności, papierki są ważniejsze od człowieka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie