Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niezwykły organista z Końskich. Gra u Świętego Mikołaja od 30 lat

Marzena Kądziela
Marek Samsonowski
Marek Samsonowski Marzena Kądziela
Marek Samsonowski, organista z parafii świętego Mikołaja w Końskich obchodził trzydziestolecie pracy w świątyni. W niedzielę była msza święta w jego intencji i koncert chóru.

- Wstaję codziennie o godzinie 5.10, a w adwencie o 4.40 – zdradza pan Marek. – Ale można się do tego przyzwyczaić, szczególnie wtedy, gdy lubi się swoją pracę. A ja ją bardzo lubię, bo muzyka to cały mój świat. Nie mam wolnych weekendów, ani świąt. Gram codziennie na mszach porannych i wieczornych. Przez siedem dni w tygodniu. Oczywiście miewam urlop, który najchętniej spędzam z żoną Jadwigą w polskich górach. Kochamy Krynicę, w której znamy niemal każdy kamień i szlak. Mamy swoje ulubione pensjonaty i kawiarenki.

Pokochał organy

Pan Marek chciał studiować muzykologię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, ale zabrakło mu do otrzymania indeksu zaledwie kilku punktów. Postanowił uczyć się w Szkole Organistowskiej w Radomiu.
– Nigdy tego nie żałowałem – mówi. – Wcześniej skończyłem Szkołę Muzyczną I stopnia w Skarżysku-Kamiennej i II stopnia w Kielcach. Moim głównym instrumentem był akordeon. Grałem też na pianinie, przestawienie się na organy nie było dla mnie zbyt trudne. Pokochałem ten instrument, tak jak kocham muzykę Jana Sebastiana Bacha czy Georga Friedricha Händela.

Przyznam, że miałem tremę

Pierwszego lutego 1986 roku Marek Samsonowski zasiadł za zabytkowymi organami z 1906 roku w koneckim świętego Mikołaju.
– Miałem tremę, mimo że grałem już od trzech miesięcy w klasztorze ojców cystersów w Wąchocku – przyznaje. – Ta trema towarzyszyła mi pewnie podczas kilkunastu mszy. Gdy poczułem się bardziej pewny, ustała. Przekonałem się, jak ważna jest współpraca z kapłanem odprawiającym nabożeństwo.

Z chóralnym śpiewaniem związany jest od dziecka

Marek Samsonowski prowadził chór kościelny, którym wcześniej kierował ksiądz Józef Granat. Pracował z nim wiele lat. Ale największą satysfakcję daje mu chór im. Błogosławionego Księdza Kazimierza Sykulskiego, który prowadzi od sześciu lat. – A to dlatego, że to mój autorski chór – oznajmia. – Śpiewa w nim 11 pań i siedmiu panów. Doskonale się rozumiemy i czerpiemy prawdziwą radość ze wspólnego muzykowania. Zresztą, z chórem byłem związany od dziecka. Śpiewałem pod dyrekcją mojego ojca chrzestnego w kościele św. Ludwika Bliżynie. W tym chórze śpiewał także mój ojciec, brat, siostra.
Organista gra na mszach świętych, ślubach, pogrzebach. Czasami zostaje zaskakiwany przez rodzinę pary młodej, która życzy sobie, by grał z nim skrzypek, wiolonczelista czy inny instrumentalista. Czasami jest to śpiewaczka. – Jeśli wiem o tym wcześniej, nie ma problemu, bo chętnie do takich wspólnych koncertów się przygotowuję – mówi. – Najgorzej, gdy dowiaduję się o tym tuż przed nabożeństwem. Ale i z tym daję sobie radę.

Najpiękniejsze są pieśni wielkopostne
Czy organista ma ulubione muzyczne okresy? – Tak, najbardziej lubię pieśni wielkopostne – zdradza. – Mają piękne słowa i przejmującą muzykę. Oczywiście lubię też kolędy, a najbardziej wtedy, gdy śpiewa cały kościół. A to, niestety, zdarza się coraz rzadziej.
A jakiej muzyki pan Marek słucha najchętniej w domu? – Mam swoich idoli – odpowiada. – To Chór Chłopięcy i Męski Filharmonii Poznańskiej, nazywany powszechnie Poznańskimi Słowikami. Mogę słuchać go bez końca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie