Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uderzyła głową córki o ścianę. Matka oskarżona o próbę zabicia dziecka

elzem
- Nigdy nie skrzywdziłabym swoje córki. Czasem krzyczałam na dzieci, wyzywałam od bachorów, ale ich nie biłam – wynika z wyjaśnień 27-letniej dziś kobiety. Prokuratura oskarża ją o to, że usiłując zabić półtoraroczną córkę dwukrotnie uderzyła głową dziecka o ścianę, próbował ją dusić i uciskała klatkę piersiową. We wtorek w Sądzie Okręgowym w Kielcach odbyła się pierwsza rozprawa.

27-latka mieszkająca ostatnio w Kielcach nie przyznaje się do czynu i twierdzi, że do obrażeń u córki doszło podczas awantury z ojcem dziecka, gdy wyrywali sobie dziewczynkę z rąk. Sprawę, jako pierwsze nagłośniło „Echo Dnia”.

27-latka na świat przyszła w Opatowie w województwie świętokrzyskim. Edukację zakończyła na gimnazjum. Ma troje dzieci – najstarszy syn przebywa w rodzinie zastępczej, dwoje młodszych wychowywała z aktualnymi parterami. Ostatnio mieszkała z ojcem swego najmłodszego dziecka - dziewczynki, która na świat przyszła w marcu 2015 roku. Z ojcem córki wychowywała synka z innego jeszcze związku. W wyjaśnieniach, które składała przed policją i prokuratorem twierdziła, że będąc w ciąży z córką nie chciała zatrzymać dziecka. – Planowałam, że oddam ją do adopcji, nie chciałam jej wychowywać. Po tym, jak się urodziła miałam depresję poporodową. Nie stwierdzono jej u mnie, ale wiem, że ją miałam – opowiadała śledczym.

„Po moim trupie!”
W końcu zdecydowała się zatrzymać córkę. Wraz z synkiem (drugim w kolejności dzieckiem) mieszkała z ojcem dziewczynki. Pomiędzy parą zaczęło się psuć, korzystali z pomocy kuratora oraz Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. – Mój partner prowadził z jakąś kobietą korespondencje przez telefon, w smsach „słodzili” sobie. Był zazdrosny o naszego wspólnego znajomego, z którym czasem się spotykałam. Groził, że zabierze mi dzieci. Narzekał, że nie pracuję, że nie zarabiam pieniędzy ale nie podobało mu się, gdy w końcu poszłam do pracy. Znęcał się nade mną psychicznie, czasem podniósł na mnie rękę, chociaż często go do tego prowokowałam – tłumaczyła we wtorek podczas pierwszej rozprawy w kieleckim sądzie.
Feralnego dnia, 26 sierpnia 2016 roku jej partner miał wrócić z pracy o 7 rano, ale pojawił się dopiero po kilku godzinach. – Gdy nie przyszedł, zaczęłam się niepokoić. Dzwoniłam, ale nie odbierał. W końcu skontaktowałam się z jego matką, mówiłam, że chce wyjść z domu, ale nie mam kluczy, bo on chyba je ma. Po kilku rozmowach z jego matką zaczęłyśmy się kłócić, naubliżałam jej. On tam był i wszystko słyszał – relacjonowała oskarżona.

Z jej opowieści, którą przedstawiła w sądzie wynikało, że jej parter do domu wrócił około godziny 14. – Otworzyłam mu drzwi z córką na rękach, on wszedł i uderzył mnie w twarz. Poszedł do małego pokoju i zaczął pakować rzeczy córki. Mówił, że mi ją zabierze. Odpowiedziałam, że się nie zgadzam i po moim trupie odbierze mi dziecko. Wziął córkę na ręce, ja mu wyjęłam, a on znowu próbował mi ją zabrać. Zasłoniłam córkę plecami i ugryzłam go w ramię, żeby się bronić. On w pewnej chwili złapał córkę za szyję i próbował ją wyciągnąć z moich rąk – wyjaśniała 27-latka.

„Nie biłam dzieci”
Dalej, jak mówiła -, jej parter poszedł do kuchni, a tam złapał metalowy garnek i zaczął rozbijać szyby w oknach drzwi w mieszkaniu. Przed prokuratorem kobieta wyjaśniała, że w pewnej chwili mężczyzna miał sięgnąć po nóż, zamachnąć się na 27-latkę, ale nóż chybił i uderzając o kuchenną szafkę, złamał się. W sądzie kobieta odmówiła wyjaśnienia w tym zakresie. – Zabrałam córkę i syna, którzy byli wystraszeni i płakali i uciekłam z domu, schowałam się w okolicach palcu zabaw i zadzwoniłam po znajomego. Powiedział, że mój parter wpadł w szał, że chce mi zabrać dzieci i się boje. Usłyszałam syreny, zobaczyłam karetkę i radiowóz policyjny, a w nim funkcjonariuszy z moim partnerem – relacjonowała kobieta.

Ratownicy medyczni z karetki wzięli do niej córkę. – Stwierdzono świeże guzy na jej głowie, odwieziono nas do szpitala w Kielcach i tam zrobili jej dalsze badania, a mnie zatrzymany za usiłowanie zabicia córki. Nigdy nie zrobiłabym krzywdy moim dzieciom, kocham je. Mój parter jest dobrym ojcem, czasem dał im klapsa. Mnie zdarzało się krzyczeć na dzieci, wyzywałam je od bachorów, ale ich nie biłam. Mój partner oskarżając mnie o znęcanie się nad córką chce mi po prostu ją zabrać – wynikało z odczytanych przez sąd wyjaśnień kobiety.

27-latka w sądzie nie przyznaje się do zarzucanych jej czynów. Za próbę pozbawienia życia córki 27-latki może grozić nawet dożywocie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie