Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Były dyrektor skansenu w Tokarni stanął przed sądem

minos
Zostałem pomówiony – mówił przed sądem były dyrektor Muzeum Wsi Kieleckiej. Ruszył proces, w którym jest oskarżony o to, że utrudniając przetarg, naraził placówkę na straty szacowane na ponad milion złotych.

ZOBACZ TAKŻE: Ogólnopolski Magazyn Kulturalny - "finałowa" Maryla Rodowicz, Piaseczny 25 i siostra Fismolla solo

(Źródło:vivi24)

Rok temu „Echo Dnia” jako pierwsze informowało o zatrzymaniu ówczesnego dyrektora Muzeum Wsi Kieleckiej Janusza K. i lokalnego przedsiębiorcy Andrzeja K. Zarzuty jakie usłyszeli, dotyczą okresu od kwietnia 2014 roku do czerwca 2015 roku i przetargu: „Rozbudowa infrastruktury Parku Etnograficznego w Tokarni i Dworku Laszczyków w Kielcach – organizacja miejsca spotkań dla uczestników szkoleń przy budynku Centrum Dydaktyczno-Konferencyjnego w Parku Etnograficznym w Tokarni”. Byłemu już dyrektorowi placówki prokurator zarzuca, iż działając na korzyść przedsiębiorcy a niekorzyść muzeum, jesienią 2014 roku umożliwił podmianę złożonej wcześniej oferty na taką, która gwarantowała wygraną w przetargu. Zarzuca mu również wpływanie na członków komisji przetargowej oraz to, iż w pierwszej połowie 2015 roku dysponując kostką brukową przekazaną na potrzeby inwestycji, sprzedał ją wykonawcy po niekorzystnej dla placówki cenie. Oskarżony od początku nie przyznaje się do żadnego z zarzutów. W czwartek przez ponad godzinę składał wyjaśnienia.

-Zostałem pomówiony przez osobę, która nie znalazła się na ławie oskarżonych, a jest świadkiem w tej sprawie. Nie działała ona sama, ale z innymi osobami, które pozorują okoliczności wymienione w zeznaniach. Nie byłem w porozumieniu z współoskarżonym, nie kontaktowałem się z nim w trakcie przetargu. Dopiero przy podpisaniu umowy. Nie znałem go, więc dlaczego miałbym działać na jego korzyść? Obowiązkiem członków komisji było przestrzegać procedur przetargu – mówił były dyrektor i wskazywał, że kierowniczka owej komisji odeszła potem z pracy na własne życzenie.

Odnosząc się do zarzutu o sprzedaż kostki wyjaśniał: - Od Miejskiego Zarządu Dróg pozyskaliśmy kostkę. Była ona z zanieczyszczeniami. W takim stanie, w jakim została spychaczem zdjęta z ulic. Nie mieliśmy ani umiejętności, ani warunków, by we własnym zakresie zając się jej oczyszczeniem i później zaznaczyć w przetargu iż dysponujemy własnym materiałem. Gdy wystąpiłem do MZD z pytaniem o wartość darowanego nam materiału, dostałem odpowiedź, że czasem taka kostka jest sprzedawana po 70 złotych za tonę. Tona to od 4 do 8 metrów kwadratowych. My sprzedaliśmy kostkę za 30 złotych od metra kwadratowego. Uważam, że to przyniosło muzeum zysk a nie stratę. Biegły powołany przez prokuratora w opinii myli metry sześcienne z kwadratowymi. Różnica jest szalona.

Na ławie oskarżonych zasiada też przedsiębiorca, który wygrał przetarg. Mężczyzna nie przyznaje się. Wyjaśnienia złoży na kolejnej rozprawie, która dopiero w połowie grudnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie