Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowa Słupia. Cudem przeżyli, ale stracili wszystko!

Paulina Baran
Mirosław Staniewski razem ze swoim półtorarocznym synkiem Wiktoriem i mamą Zofią stracili wszystko, co mieli.
Mirosław Staniewski razem ze swoim półtorarocznym synkiem Wiktoriem i mamą Zofią stracili wszystko, co mieli. Dawid Łukasik
Rodzina z Nowej Słupi, w której domu wybuchła butla z gazem błaga o pomoc!

Dziadka przycisnął gruz, babcia śpiąca na piętrze spadła razem z zawalającą się podłogą. To cud, że matka z maleńkim dzieckiem na rękach nie zdążyła dojść do kuchni, kiedy wybuchła butla z gazem. Pięcioosobowa rodzina Staniewskich z Nowej Słupi od wtorku, 23 sierpnia przeżywa prawdziwy koszmar. Wszystko, co miała zostało pod gruzami. Najbardziej potrzebny jest wózek dziecięcy, pomoc i materiały budowlane oraz oczywiście pieniądze, żeby wybudować nowy dom, w którym znów będą mogli czuć się bezpiecznie.

Dramat o świcie

Dramat wydarzył się we wtorek, 23 sierpnia o godzinie szóstej rano. Razem z gruzem runęło życie rodziny Staniewskich.

- Przed szóstą obudził się nasz synek, był głodny, więc wyszłam do kuchni zrobić mu mleko - opowiada pani Dorota, mama półtorarocznego Wiktorka. Wyjaśnia, że dzięki Bogu nie zdążyła dojść do kuchni, bo chwilę wcześniej wszystko wybuchło. - Byłam przerażona, przykryłam synka własnym ciałem, bo nie wiedziałam, co się stało - myślałam, że to jakaś burza - opowiada ze łzami w oczach.

Kiedy dotarło do niej, że połowa domu została zmieciona z powierzchni ziemi dostrzegła stojącą na gruzach teściową, która krzyczała, żeby podała jej dziecko, bo reszta domu też może się zawalić.

Myśleli, że na dom spadł samolot

W wypadku najbardziej ucierpiał dziadek chłopca, który spał na dole, na szczęście jego obrażenia nie zagrażają jego życiu. Starszy Pan do dziś jest w szoku, po tym jak z impetem spadł na niego sufit. - Słyszałem, że coś się na mnie sypie. Spojrzałem w górę i zobaczyłem, że nie ma dachu. Myślałem, że jakiś samolot spadł na dom - płacze pan Ryszard.

„Gdzie jest dziecko? Ratujcie dziecko”

Roztrzęsiona po wypadku jest także babcia małego Wiktorka. - Spałam na piętrze, więc spadłam razem z łóżkiem. Kiedy się obudziłam byłam w szoku i pierwsze, co usłyszałam to płacz dziecka. Od razu zaczęłam krzyczeć ,,gdzie jest dziecko? Ratujcie dziecko!” - wspomina babcia Zofia.

Rodzina Staniewskich błaga o każdą pomoc, ponieważ została beż środków na życie, wszystko, co miała zostało pod gruzami. - Błagamy o każdą złotówkę. Pracowaliśmy całe życie żeby wybudować dzieciom dom, a teraz nie mamy nic - płacze Zofia Staniewska.

Nie mają pieniędzy na życie

- Strażacy zabrali kuchenkę do ekspertyzy, więc póki co nie wiemy nic - mówi Mirosław Staniewski, tata Wiktorka. Mama chłopca, Dorota jest załamana. - Przecież nie tak miało być - mówi. Wyjaśnia, że razem z narzeczonym pracowali w Anglii, żeby wyremontować dom, a kiedy już to zrobili, wszystko przepadło.

- Straciliśmy całe oszczędności. Po wybuchu wynajęliśmy mieszkanie w Kielcach, ale nawet nie mamy za co opłacić czynszu. Chcemy odbudować ten dom, bo przecież dziadkowie zostali bez dachu nad głową. Proszę sobie wyobrazić, że mój teść spał dziś w garażu - dodaje pani Dorota.

W domu państwa Staniewskich był także salon urody, który prowadziła pani Zofia. Niestety po nim także zostało gruzowisko. - To był mój jedyny dochód. Z salonu brałam pieniądze na wszelkie opłaty - płacze babcia małego Wiktorka. - Nie mam emerytury, jedynie 600 złotych renty. Za takie pieniądze nigdy nie odbudujemy domu - dodaje załamany dziadek, Ryszard.

Sama rozbiórka będzie kosztować krocie

Cała rodzina czeka na decyzję Inspektora Nadzoru Budowy, bo dopiero po jej wydaniu będzie można rozebrać dom. - Z każdym samochodem ciężarowym, który tędy przejeżdża, wszystko, co pozostało z naszego domu dosłownie się zawala, więc musimy natychmiast zburzyć mury - mówi Mirosław Staniewski, właściciel domu. Wyjaśnia jednak, że koszty samej rozbiórki są ogromne, ponieważ w związku z wąskim terenem, do rozburzania trzeba użyć specjalistycznego sprzętu, a nie zwykłej koparki.

Rodzina Państwa Staniewskich błaga o każdą pomoc, najbardziej potrzebne są oczywiście materiały budowlane, ale przydadzą się też „ręce chętne do roboty”.

- Pracowaliśmy całe życie, żeby wybudować dzieciom dom i serce się kraje, kiedy patrzę na to gruzowisko - mówi załamana babcia. - Będziemy robić wszystko, żeby zacząć znowu normalnie żyć, ale nie wiem, czy sami damy radę - obawia się tata Wiktorka, Mirosław.

Poseł i wójt obiecują pomoc

Pomoc w znalezieniu firmy budowlanej, która mogłaby przekazać rodzinie materiały i pomóc odbudować dom obiecuje poseł Prawa i Sprawiedliwości Anna Krupka, która osobiście zaangażowała się w sprawę. Obojętnie wobec tragedii jaka spotkała rodzinę z Nowej Słupi nie zamierza przejść też wójt tej gminy Andrzej Gąsior. Teraz jednak potrzebna jest każda pomoc.

Jak pomóc?

Poszkodowanym mieszkańcom Nowej Słupi przyda się każda pomoc, ważne są nawet złotówki. Osoby, które pragną pomóc w powrocie do dawnego, normalnego życia rodzinie Staniewskich mogą przesyłać pieniądze na specjalnie przeznaczone do tego konto w Banku Spółdzielczym w Ostrowcu Świętokrzyskim z oddziałem w Nowej Słupi na numer rachunku: 30 8507 0004 3007 7002 6083 0001. Chętnych do przekazywania materiałów budowlanych potrzebnych do stawiania nowego domu lub tych, którzy pragną przekazać inne rzeczy poszkodowanej rodzinie prosi się też o kontakt z Mirosławem Staniewskim pod numerem telefonu 576 084 337 lub z Dorotą Staniewską pod numerem 739 666 607.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie