Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina Karczów z gminy Nowa Słupia w pożarze straciła dorobek życia. Pomóżmy

Ewa Łukomska
W pożarze najbardziej ucierpiało zbudowane z drewna poddasze, jednak parter również wymaga gruntownego remontu. Jak mówiła Anna Karcz, pierwsze prace związane z odbudową już rozpoczęto, ale ich kontynuacja będzie wymagała sporych środków, potrzebnych głównie na zakup materiałów budowlanych.
W pożarze najbardziej ucierpiało zbudowane z drewna poddasze, jednak parter również wymaga gruntownego remontu. Jak mówiła Anna Karcz, pierwsze prace związane z odbudową już rozpoczęto, ale ich kontynuacja będzie wymagała sporych środków, potrzebnych głównie na zakup materiałów budowlanych. Dawid Łukasik
Pod koniec kwietnia, w miejscowości Serwis w gminie Nowa Słupia, niemal doszczętnie spłonął dom. Udało się ocalić ściany na parterze budynku, ale większą część poddasza pochłonął ogień, ponieważ była ona wykonana głównie z drewna. W zniszczonym domu mieszkała rodzina Karczów, która straciła nie tylko dom, ale też niemal wszystkie rzeczy osobiste.

ZOBACZ TAKŻE:
Pożar poddasza budynku mieszkalnego w Kołobrzegu. Ewakuowano 50 osób

(Dostawca: x-news)

- Mój mąż odziedziczył ten dom po swoich rodzicach. Remontowaliśmy go właściwie przez całe nasze życie. Mamy czwórkę dzieci, a pieniądze na ten cel odkładaliśmy kosztem wspólnych wyjazdów i innych przyjemności. Braliśmy pożyczki, a niezbędne prace wykonywaliśmy stopniowo, po jednym pokoju. Dom był murowany, ale poddasze zbudowano z drewna. Z kolei w stropie znajdowały się trociny, przez które skala zniszczeń była większa, niż można by się spodziewać. To był dorobek naszego życia - mówiła Anna Karcz.

Winna była instalacja

Za przyczynę pożaru uznano awarię instalacji elektrycznej. Z powodu znajdującej się w stropie warstwy trocin, pożar wyjątkowo szybko rozprzestrzenił się wewnątrz budynku, przez co tylko niewielką część konstrukcji udało się uratować. Najbardziej ucierpiało drewniane poddasze, włącznie ze stropem, który prawie całkowicie spłonął.

- Ogień rozprzestrzeniał się głównie w środku, na zewnątrz skala pożaru nie do końca była widoczna. Najbardziej przerażające były momenty, kiedy z powodu niesamowicie wysokich temperatur ceglasta blacha robiła się biała - wspominała właścicielka spalonego domu.

Zgodnie z relacją Anny Karcz, akcja gaszenia pożaru trwała około 5 godzin. Na miejscu zjawiło się 5 jednostek straży pożarnej. Żywioł był wyjątkowo trudny do opanowania. Niekiedy strażacy byli przekonani, że pożar udało się ugasić, zaczynali zwijać węże, a wtedy płomienie pojawiały się w kolejnym miejscu.

To był dzień jak co dzień

27 kwietnia Anna i Wiesław Karcz wyszli do pracy, ich dzieci również nie było w domu. O godzinie 10, pani Anna odebrała telefon od swojej teściowej, która mieszkała razem z nimi.

- Teściowa zadzwoniła do mnie do pracy i powiedziała, że w domu jest pełno dymu. Przyjechałam na miejsce jak najszybciej, zadzwoniłam też do męża i na straż pożarną. Weszłam do domu chcąc zobaczyć, co się dzieje. Pozamykałam wszystkie drzwi, tak, aby odciąć dopływ tlenu. Kiedy przyjechała pomoc, jeden ze strażaków otworzył drzwi, a wtedy pojawił się ogień. Akcja trwała naprawdę długo. Dopiero po przyjeździe kieleckiej straży, która posiadała odpowiedni sprzęt, udało się opanować sytuację, ale większa część domu mimo wszystko spłonęła - opowiadała Anna Karcz.

Potrzebna jest pomoc

Po pożarze dom państwa Karczów wymaga gruntownego remontu. Ocalał jedynie szkielet, a inne kluczowe elementy trzeba będzie wybudować od podstaw. Rodzina nie ma też mebli, ani artykułów codziennego użytku - praktycznie nic nie ocalało.

- Urząd Gminy zapewnił nam mieszkanie zastępcze w Jeleniowie. Zdążyliśmy je pomalować, a teraz przewozimy tam rzeczy, które udało się uratować. Meble otrzymaliśmy od ludzi, którzy zdecydowali się nam pomóc. Ubrania również dostaliśmy, ponieważ nasze spłonęły na poddaszu. Na razie na pewno pomieszkamy tam, ale ostatecznie chcielibyśmy wrócić do siebie - mówiła pani Anna.

Prace związane z odbudową domu już rozpoczęto. Specjaliści stwierdzili, że ściany nie ucierpiały w pożarze, w dobrym stanie są również okna, ale nic poza tym. Teraz będzie wylewany wieniec, a następnie strop. Żeby w domu dało się ponownie zamieszkać, trzeba wykonać mnóstwo prac, które wymagają dużych nakładów finansowych.

- Dom był ubezpieczony, ale na niską kwotę. Przy czwórce dzieci nie byliśmy w stanie płacić wyższych składek. Mam nadzieję, że część pieniędzy na odbudowę otrzymamy od ubezpieczyciela, ale z pewnością nie wystarczą one na wykonanie całego remontu. W tym momencie najbardziej potrzebujemy materiałów budowlanych. Najbardziej pilne jest wykonanie stropu i dachu. Później postaramy się zadbać o resztę. Musimy zrobić centralne ogrzewanie i kanalizację, a także instalację elektryczną na poddaszu. Z kolei ściany na dole trzeba będzie osuszyć. W praktyce, będzie to niemal budowa domu od podstaw - mówiła Anna Karcz.

W pomoc rodzinie zaangażowali się pracownicy Urzędu Gminy Nowa Słupia. Kilka osób uczestniczy w wykonywaniu najpilniejszych prac na miejscu, inni pomagają w przewożeniu rzeczy do mieszkania zastępczego. Również przedstawiciele Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej dokładają wszelkich starań, aby życie rodziny wróciło do normy. Mimo tego, odbudowa nie będzie możliwa bez wsparcia ze strony przedsiębiorców działających w branży budowlanej. Osoby, które byłyby w stanie wspomóc rodzinę prosimy o kontakt z kierownikiem Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Nowej Słupi, Anną Moruś-Mergalską (kontakt: 41 3177139) lub Sekretarzem Gminy, Agnieszką Lewandowską (kontakt: 41 3178768).Aby usprawnić zbieranie pieniędzy na odbudowę domu, uruchomiono specjalne konto bankowe na nazwisko Anny Karcz. Jego numer to 19 8507 0004 3007 7002 5523 0001.

Jak mówi Anna Karcz, cała rodzina próbuje poradzić sobie z zaistniałą sytuacją. - Jest ciężko, ale czasem myślę, że może to dobrze, że taka próba spotkała właśnie nas. Ktoś inny mógłby nie poradzić sobie z podobnym problemem, a my jakoś przez to przejdziemy - powiedziała pani Anna.

Osoby, które mają możliwość wsparcia rodziny prosimy o pomoc. Chętnych do pomocy prosimy też o zgłaszanie się do autorki tekstu - numer telefonu 801 164 279.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie