Sandomierscy lekarze domagają się podwyżek pensji. Niektóre oddziały szpitalne już borykają się z problemem ograniczonej obsady na dyżurach. Medycy w tym tygodniu chcą rozpocząć negocjacje z dyrekcją.
Problemy związane z wprowadzeniem od 1 stycznia tego roku ograniczenia czasu pracy dla lekarzy, do maksymalnie 48 godzin, nie ominęły sandomierskiego szpitala.
W ubiegłym tygodniu zatrudnieni tu lekarze powołali komitet negocjacyjny, który ma rozmawiać z dyrekcją na temat czasu pracy i wynagrodzenia. Lekarze będą się domagać podniesienia pensji podstawowej do dwóch średnich krajowych oraz naliczania nowych stawek za godziny i supernadgodziny (powyżej 48 godzin) z nowej podstawy.
- Jesteśmy gotowi do pracy w godzinach nadliczbowych, ale za odpowiednie wynagrodzenie - mówią lekarze.
DYREKTOR USPOKAJA
Dyrektor Janusz Sikorski, który wczoraj wrócił do pracy po urlopie, zaznacza, że nie zapoznał się jeszcze z postulatami lekarzy. Stwierdził, że w sandomierskim szpitalu skala problemu nadgodzin jest mniejsza niż w innych placówkach.
- W naszym szpitalu pracuje ponad stu lekarzy. Na większości oddziałów nie będzie problemu z obsadą dyżurów - stwierdza Janusz Sikorski.
Problem może być - dodaje dyrektor - na ortopedii i urologii, gdzie lekarzy jest mniej. Pracujący tam specjaliści muszą wyrazić zgodę na pracę w wymiarze powyżej 48 godzin.
- Lekarze ci będą pracować dłużej za odpowiednie pieniądze. Będziemy prowadzić z nimi indywidualne rozmowy - mówi dyrektor Sikorski.
Od początku roku w sandomierskim szpitalu nie ma tzw. dyżurów kontraktowych, ponieważ lekarze nie chcą pracować na warunkach finansowych zaproponowanych przez dyrekcję. Skutek: ograniczona obsada na dyżurach, między innymi na kardiologii. Janusz Sikorski również w tym przypadku zapowiada negocjacje.
NIE ZGADZAJĄ SIĘ NA ZMIANĘ GODZIN PRACY
Beata Wiater, szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy w sandomierskim szpitalu, nie podziela dobrego samopoczucia dyrektora. Zaznacza, że problemu nadgodzin nie będzie tylko pod warunkiem, że lekarze zgodzą się na propozycję dyrekcji dotyczącą nowego czasu pracy - od 8 do 14.
- Podczas czwartkowego spotkania lekarze jednogłośnie stwierdzili, że nie akceptują tej propozycji. Choć nowe godziny pracy teoretycznie obowiązują od początku stycznia, lekarze - jak do tej pory - są w szpitalu od 7 do 14.45 - mówi doktor Wiater.
Beata Wiater zaznacza również, że zgodnie z czwartkowymi ustaleniami, rozmowy z dyrekcją będzie prowadził komitet negocjacyjny.
CO Z PODWYŻKĄ?
Odnosząc się do żądania podwyżki płac, dyrektor Sikorski przypomina, że sandomierski szpital w październiku ubiegłego roku jako jedyny w Polsce podniósł pensje wszystkim pracownikom. Lekarze dostali po około 700 złotych, pielęgniarki około 300. Podwyżki były możliwe dzięki pieniądzom z nadwykonań.
Lekarze przypominają jednak, że pensje w sandomierskim szpitalu nadal należą do najniższych w kraju. To 2,7 tysiąca złotych brutto. Dyrektor kontrargumentuje: wyższe niż w wielu innych szpitalach są za to stawki za dyżury.
- Decyzja o podwyżkach będzie rodziła skutki na kilka najbliższych lat. Ubiegłoroczne podwyżki będą kosztować w tym roku szpital 4,4 miliona złotych. A trzeba pamiętać, że szpital wciąż spłaca zadłużenie - dodaje Sikorski.
Beata Wiater zapowiada, że rozmowy komitetu negocjacyjnego z dyrekcją rozpoczną się w tym tygodniu.
Protesty zapowiadają pielęgniarki, które nie zgadzają się na tak duże dysproporcje między płacami ich, a lekarzy.
- Na pewno będziemy domagać się podwyżek, ponieważ mało zarabiamy - mówi Małgorzata Surowiec, zastępca szpitalnego Związku Pielęgniarek i Położonych.
Pielęgniarki podejmą decyzję o ewentualnym proteście podczas czwartkowego zebrania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?