ZOBACZ TAKŻE:
Półtora tysiąca ton słomy poszło z dymem. Właściciel: To było podpalenie
(dostawca: TVN24/x-news)
Informacje o pożarze strażacy dostali po godzinie 21.30 we wtorkowy wieczór. - Na miejsce pojechało w sumie dziewięć zastępów zawodowej i Ochotniczej Straży Pożarnej - opowiadał Michał Ślusarczyk ze skarżyskiej straży pożarnej.
Akcja od samego początku była trudna i pełna zawirowań. Problemy zaczęły się już przy dojeździe do zdarzenia, pędzący wóz strażacki zatrzymał szlaban na przejeździe kolejowym w Łącznej. Później okazało się, że jednostka ochotnicza, która miała dojechać, jako pierwsza, miała opóźnienie. Już na miejscu z kolei strażacy nie mogli dojechać pod płonący dom, bo droga była za wąska a podczas gaszenia domu strażacy nie mogli podłączyć się pod sieć hydrantową, bo tej we wsi... nie było. Wodę trzeba było dowozić.
- Ogień zajął poddasze i oborę stojącą przy domu, przeniósł się też na budynek gospodarczy. Mieszkająca w domu rodzina z dwójką dzieci ewakuowała się na zewnątrz przed naszym przybyciem - wyjaśniał Michał Ślusarczyk.
Strażacy otrzymali informację, ze w domu jest butla z gazem, dotarli do niej i wydobyli ją na zewnątrz. Nie zdążyli jednak dostać się do budynku gospodarczego, w którym była kolejna butla z gazem. - Drzwi były zamknięte na kłódkę i zanim strażacy dotarli do środka butla eksplodowała, rozniecając jeszcze większy ogień. Na szczęście naszym ratownikom nic się nie stało - dodawał skarżyski strażak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?