Świętokrzyska organizacja partii o odzyskaniu potęgi sprzed lat dziś może tylko śnić. Jest jednak miasto, gdzie Sojusz wciąż trzyma się wyjątkowo mocno. To Starachowice. W tamtejszych urzędach i instytucjach aż roi się od członków rodzin działaczy lewicy.
Sojusz Lewicy Demokratycznej wił sobie ciepłe gniazdko w Starachowicach od 2002 roku, kiedy prezydentem miasta został Sylwester Kwiecień, były i obecny szef partii w powiecie, a dziś wiceprezydent w gabinecie oskarżonego o korupcję prezydenta Wojciecha B. (do ubiegłego roku członka Prawa i Sprawiedliwości; w ostatnich wyborach samorządowych startował pod szyldem własnego komitetu Forum 2010).
Lokalni działacze SLD skwapliwie skorzystali z przywileju, jaki dawała i daje im pozycja ugrupowania współrządzącego. W starachowickich urzędach i instytucjach aż roi się od ich bliskich.
Maciej, syn Andrzeja Krukowicza - radnego Rady Miejskiej kilku ostatnich kadencji - jest strażakiem. Pracę w Państwowej Straży Pożarnej w Starachowicach dostał w okresie, kiedy Sojusz współrządził powiatem.
Byt materialny zabezpieczył swoim najbliższym inny radny - Tadeusz Klepacz, dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Starachowicach. Jego dwie synowe znalazły zatrudnienie w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Starachowicach, gdy był zastępcą dyrektora tej placówki. Syn radnego Klepacza, Rafał, w mundurze funkcjonariusza Straży Miejskiej strzeże od niedawna porządku publicznego na ulicach miasta i gminy.
W administracji Domu Pomocy Społecznej, którego dyrektorem - przypomnijmy - jest Tadeusz Klepacz, pracuje Anna Nowaczek, małżonka Piotra Nowaczka, radnego i szefa SLD w Starachowicach. Brat pani Anny, czyli szwagier Nowaczka - Emil Stanecki "robi" w Komendzie Powiatowej Policji w Starachowicach, a do niedawna był ratownikiem na miejscowym basenie. Teściowa Piotra Nowaczka pracuje w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej.
Ciepłe posadki ma także żona radnego Roberta Sowuli - Izabela, która jest zatrudniona w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Starachowicach. Ostatnio pracę w podlegającym miastu Zakładzie Energetyki Cieplnej straciła Donata Pocheć, małżonka innego radnego - Marcina Pochecia.
Niezłe fuchy trafiły się mecenas Paulinie Jesionek. Synowa znanego adwokata i członka SLD Kazimierza Jesionka (w wyborach parlamentarnych 2011 roku był kandydatem swojej partii do Senatu), który jest obrońcą prezydenta Wojciecha B. w procesie korupcyjnym, została radcą prawnym w Urzędzie Miejskim w Starachowicach oraz członkiem rady nadzorczej Zakładu Energetyki Cieplnej.
W wygodnym fotelu wiceprezesa gminnej spółki Komunalne Przedsiębiorstwo Usługowo-Remontowe "KomPUR", dosłownie na kilka miesięcy przed ogłoszeniem jej likwidacji w związku z trudną sytuacją finansową, zasiadł Michał Petrus, syn Wojciecha Petrusa - sekretarza SLD w powiecie starachowickim i jednocześnie szefa OPZZ w zakładach MAN. Gdy spółkę postawiono w stan likwidacji, Petrus junior został… likwidatorem.
W Urzędzie Miejskim w Starachowicach pracuje Elżbieta Gralec, żona Roberta Gralca, radnego Sojuszu w gminie Mirzec (powiat starachowicki). Jak się dowiadujemy, po wyborach samorządowych w 2010 roku awansowała na wyższe stanowisko. Dziś jest kierownikiem referatu do spraw pozyskiwania funduszy.
O komentarz odnośnie powiązań rodzinnych w Starachowicach poprosiliśmy Andrzeja Szejnę, przewodniczącego Sojuszu Lewicy Demokratycznej w Świętokrzyskiem. Jego zdaniem SLD i tak wypada przyzwoicie na tle PSL, PO czy PiS. - Skala nepotyzmu dotycząca tamtych partii jest ogromna - twierdzi.
Szejna mówi, że w każdym poszczególnym przypadku członka rodziny działacza trzeba zadać proste pytanie: czy osoby znalazły zatrudnienie dzięki swoim kompetencjom czy układom. - Jeżeli dzięki kompetencjom, nie możemy zabraniać im pracy tylko dlatego, że ktoś z ich rodziny pełni funkcję publiczną. Jednak jeśli jest tak, że pracę otrzymali ze względu na protekcję, uznaję to za niedopuszczalne, karygodne i będę z tym walczył w SLD - zapowiada Andrzej Szejna.
Akcja "Echa Dnia" - mówimy głośno o nepotyzmie
Nepotyzm i kumoterstwo to specjalność nie tylko polityków, choć przyznać trzeba, że politycy opanowali tę sztukę do perfekcji. Rodzinne kliki tworzą także przedstawiciele innych grup zawodowych - urzędnicy, prawnicy, lekarze, pracownicy naukowi. Zatrudnianie według klucza stopnia pokrewieństwa blokuje dostęp do zawodu młodym ludziom, którzy nie mają przysłowiowych pleców, i zabija ich wiarę w tworzone przez rządzących procedury naboru najlepszych kandydatów na konkretne stanowiska oraz w demokratyczne fundamenty państwa. Chcemy nagłaśniać i piętnować jaskrawe przykłady "prywatyzacji" przestrzeni publicznej. Pod adresem e-mailowym [email protected] oraz [email protected] czekamy na sygnały od Państwa dotyczące rodzinnych klik w urzędach, na uczelniach, wśród prawników i lekarzy. Prosimy też o telefony pod bezpłatny numer "Echa Dnia" 801-164-279 lub do redakcji pod numer 41-349-53-53. Zapraszamy też do dyskusji na forum echodnia.eu. W następny piątek napiszemy o tym, gdzie pracują rodziny działaczy Prawa i Sprawiedliwości.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?