Zanim jednak wylecieli do Polski musieli wykazać się dużą cierpliwością, opóźnienie lotu było tak duże, że na lotnisku spędzili 8 godzin. Nie był to jednak problem dla państwa Patrzałków, którzy cierpliwość pielęgnują w sobie od dawna. Wykazali się nią najpierw, kiedy oczekiwali przyjścia na świat synka, kiedy drżeli o jego życie, poszukiwali dla niego ratunku i zbawiennego leczenia.
Udało się. Staś wraz z rodzicami przyleciał do Polski w sobotę, 21 stycznia około godziny 17. Na lotnisku czekała na nich niespodzianka - ciocie, wujkowie i czwórka rodzeństwa ciotecznego Stasia. Pierwsze dni w Polsce państwo Patrzałkowie wraz z synkiem spędzili w podwarszawskich Markach u rodziny.
Zarówno Staś, jak i jego rodzice próbują teraz przyzwyczaić się do innej strefy czasowej. Staś, jak mówi jego mama, bardzo dużo śpi i wbrew temu, jak myśleli nie traktuje nocy, jak dnia dając tym samym wytchnienie rodzicom.
Rokowania dla zdrowia Stasia są bardzo optymistyczne. Jednak przez kolejne 5 lat chłopiec będzie musiał przyjeżdżać na kontrole lekarskie do Kliniki doktora Abramsona.
- Kolejna kontrola została ustalona na 14 lutego. To będzie tylko kilkudniowa wizyta w Nowym Jorku, kontrolna, mamy taką nadzieję. Jesteśmy pozytywnie nastawieni, wierzymy, że będzie wszystko dobrze, dlatego przewidujemy pobyt tylko na kilka dni na czas kontroli - z nadzieją mówi mama chłopca.
Zanim Staś wyruszy jednak na kontrolę do Stanów przed nim jeszcze jedna ważna podróż - do domu, do Staszowa. Tam także wyczekuje na państwa Patrzałków i ich synka rodzina, przyjaciele i mieszkańcy tej miejscowości, dzięki którym między innymi możliwe jest leczenia chłopca poza granicami kraju. Staś wróci wraz z rodzicami do Staszowa najwcześniej we wtorek po południu.
- Musimy wrócić do normalności, do zwykłego życia. Wiadomo, że mąż musi wrócić do pracy. Nie wiemy właściwe od czego zacząć. Musimy odwiedzić tutaj w Polsce lekarzy, bo Staś jest pod stałą kontrolą kardiologów, anestezjologa, laryngologa - to jest dla nas najważniejsze. Chcemy wreszcie rozpocząć normalne życie - mówi Marta Patrzałek, mama chorego na siatkówczaka obuocznego Stasia Patrzałka ze Staszowa.
Na pytanie czego im życzyć pani Marta drżącym głosem odpowiada: - Zdrowia i żeby to był już koniec, żebyśmy nie musieli już się tak martwić o życie naszego synka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?