Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wspaniałe wieści! Staś Patrzałek wraca do domu w Staszowie!

Paulina Baran
Staś jest teraz bardzo szczęśliwy. dzielnie przechodzi leczenie.
Staś jest teraz bardzo szczęśliwy. dzielnie przechodzi leczenie. archiwum
We wtorek Staś miał wykonane badanie dna oczu w pełnej narkozie, które pokazało, jaka jest reakcja guzów na podaną chemię i laser. - Kochani, jest bardzo dobrze! W lewym oczku guzy na pewno są nie aktywne! W prawym oczku dwa guzy są martwe, a guz główny bardzo się obkurczył i można było zastosować laser. Jesteśmy tacy szczęśliwi. - Te wspaniałe wieści przekazali rodzice chorego na siatkówczaka obuocznego Stasia Patrzałka ze Staszowa, na którego leczenie jeszcze niedawno pieniądze zbierała cała Polska.

Zobacz także: Mały Kordian i jego walka z nieznaną chorobą. Tylko dwa takie przypadki na świecie

(Dostawca: x-news)

Wiemy, że guzy znikają, ale co to naprawdę oznacza dla Stasia? Jak teraz będzie wyglądało leczenie? - zapytaliśmy mamę chłopca, Martę Sierugę - Patrzałek
- Guzy nie znikają... Guzy „obumierają”. Doktor Abramson tłumaczył nam, że guz zamienia się w coś przypominającego skałę, która może się z czasem delikatnie wykruszać, ale nie do końca - jakaś część każdego guza już na zawsze pozostanie w oczkach Stasia - usłyszeliśmy.

Niestety istnieje ryzyko wznowy, siatkówczak to nowotwór złośliwy

Na szczęście Staś w lewym oczku zachował bardzo dobre widzenie, a w prawym oczku, dobre. Guzy, które nie są aktywne w żaden sposób nie zagrażają życiu Stasia - wyjaśnia pani Marta. Dodaje jednak, że siatkówczak to nowotwór złośliwy i istnieje ryzyko wznowy, dlatego na razie czekają ich częste wizyty kontrolne w Klinice doktora Abramsona. Nie mogą ich zaniedbać. Kolejną wizytę wyznaczono na 14 lutego 2017 roku. Miejmy nadzieję, że to będą bardzo radosne Walentynki...

Byli na skraju załamania, kiedy w ich życiu pojawiły się ... Anioły

Rodzice Stasia podkreślają, że teraz myślą tylko pozytywnie, ale nie zawsze tak było.
- Jeszcze kilka miesięcy temu sytuacja była beznadziejna. Byliśmy o krok od załamania i właśnie wtedy w naszym życiu zaczęły pojawiać się Anioły - zdradza mama chłopca. Kim są te wspaniałe istoty? To Wy nimi jesteście... wszyscy, którzy zbieraliście pieniądze na leczenie Stasia i którzy teraz tak mocno trzymacie za niego kciuki.

Kiedy rodzina będzie mogła wrócić do Polski, do Staszowa?

Staś już w sobotę będzie w Staszowie! Zrobi prezent dziadkom.
- Bardzo tęsknimy za rodziną i znajomymi i może uda nam się zrobić prezent babciom i dziadziusiowi z okazji ich święta i już w sobotę wrócimy do Polski. Wszystko jest na dobrej drodze - zdradza pani Marta.

Rodziców Stasia zapytaliśmy też o to, jak czują się w Stanach Zjednoczonych i czy opieka lekarzy jest dobra.
- Jest to dla nas obcy kraj, ale spotkaliśmy wielu ludzi, którzy niejednokrotnie pomogli nam zupełnie bezinteresownie. Szpital, podczas każdej rozmowy z lekarzem zapewnia pomoc tłumacza, a opieka medyczna jest naprawdę na bardzo wysokim poziomie.

Rodzice „siatkówczaków”bardzo mocno wspierają się nawzajem

Jak to jest być wśród osób, których dzieci cierpią na takie same choroby jak Staś? Czy rodzice chorych maluszków wspierają się nawzajem ?
- Osobiście poznaliśmy rodziców tylko kilkorga dzieciaczków leczących się w Stanach Zjednoczonych, a leczy się tutaj ponad 20. dzieciaczków z Polski. Rodzice „siatkówczaków” bardzo mocno się wspierają, pomagają sobie na wzajem, doświadczyliśmy tego, nam bardzo pomogli. Najczęściej spotykaliśmy się na wizytach u doktora Abramsona, tam wymienialiśmy się doświadczeniami, słuchaliśmy historii innych dzieciaczków. Ci rodzice czują i przeszli dokładnie to samo co my, dlatego są nam bardzo bliscy - mówią rodzice Stasia. Dodają, że mimo że nie znają wszystkich dzieci osobiście to z uwagą śledzą ich strony faceookowe z nadzieją na dobre wieści. Takie informacje naprawdę dodają skrzydeł.

Wszystko się zmieniło, ale starają się żyć normalnie

Życie rodzinny Patrzałków w ostatnim czasie zmieniło się diametralnie. Jak rodzice chłopca radzą sobie z tym, co się dzieje? Przecież jeszcze rok temu żyli przecież zupełnie „normalnie”.
- Staramy się żyć normalnie, na tyle, na ile jest to możliwe. Przede wszystkim cieszymy się Stasiem. To on jest całym naszym światem, poświęcamy mu każdą możliwą chwilę - mówi pani Marta. Po chwili dodaje, że razem z mężem starają się nie tracić kontaktu z rodziną i znajomymi, choć z racji różnicy czasu bywa to utrudnione.

Rodzice dziękują z całego serca, są dozgonnie wdzięczni

Rodzice Stasia, mimo tych wszystkich przeciwności losu, są niezwykle ciepłymi ludźmi, którzy doceniają każdą pomoc, dobre słowo. Zawsze, kiedy z nimi rozmawiam, proszą, żeby wszystkim serdecznie podziękować. W ostatnim mailu ze Stanów Zjednoczonych także o to poprosili więc przekazuję Państwu Ich słowa. - Pani Paulinko jeszcze taka prośba od nas... Bardzo proszę podziękować w naszym imieniu wszystkim tym ludziom, którzy nam pomogli i wspierają nas do dziś. Naszej wdzięczności nie da się opisać słowami. Dziękujemy Pani i Pani Redakcji - czytamy w mailu od rodziców Stasia.

Chłopiec poruszył serca

Kiedy po raz pierwszy opisaliśmy dramatyczną historię Stasia, jego rodzice potrzebowali około 1,5 miliona złotych na leczenie syna u doktora Abramsona w Nowym Jorku. Staś po stwierdzeniu siatkówczaka w obu oczkach przeszedł dwie chemie, które strasznie wyniszczyły jego drobniutki organizm. Rodzice chłopca dowiedzieli się o rewelacyjnych metodach leczenia tego złośliwego nowotworu w Stanach Zjednoczonych. W tym przypadku najważniejszy był jednak czas, w tak młodym wieku guzy bardzo szybko rosną. Rodzice chłopca zmuszeni byli do przerwania chemioterapii, ponieważ doktor Abramson mógł podjąć się leczenia dopiero w cztery tygodnie po podaniu ostatniej chemii, która niestety przez długi czas „krąży” po całym organiźmie.

- Zostaliśmy wtedy zmuszeni do podjęcia decyzji, a w zasadzie do podjęcia największego w życiu ryzyka. Jeżeli uda się uzbierać pieniążki to lecimy, jeżeli nie, to musimy wracać do Centrum Zdrowia Dziecka na kolejną chemię - mówiła pani Marta dwa miesiące temu. Po chwili dodała jednak, że właśnie mija „wymagane” cztery tygodnie od podania ostatniej chemii i wierzy, że uda się dozbierać brakujące 600 tysięcy. - Jestem przekonana, że niedługo polecimy ze Stasiem do Stanów, bo ludzie już udowodnili nam, jak ogromne mają serca - mówiła mama Stasia. Nie zawiodła się. Wszyscy udowodniliśmy, że mamy wielkie serca.Teraz życzymy Stasiowi zdrowia. Musi być dobrze.

Atrakcyjne mieszkanie może być Twoje. Wystarczy 29 złotych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie