Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śliwkowe bogactwo w Szydłowie

Marek Maciągowski
Michał Skotnicki: - Śliwki postawiły mieszkańców Szydłowa na nogi. Nasz owoc jest już znany i dobry.
Michał Skotnicki: - Śliwki postawiły mieszkańców Szydłowa na nogi. Nasz owoc jest już znany i dobry. M. Maciągowski
Co dziesiąta polska śliwka pochodzi z Szydłowa. Nawet słynna łącka śliwowica robiona jest z szydłowskich owoców.

Sadownicy z Szydłowa nie narzekają. Wymarzły wprawdzie morele, czereśnie, wiśnie, niektóre odmiany jabłoni, ale Szydłów przecież śliwką stoi. Owoców jest znacznie mniej niż w zeszłym roku, ale ich cena jest wysoka, więc jakoś wyjdzie się na swoje.

Stracili ci, którzy mieli najwięcej wczesnych odmian śliw, późniejsze przetrwały, więc w sadach zaczęły się już śliwowe żniwa. Sołtys Szydłowa, sadownik oczywiście, Stanisław Józefowski, mówi, że może na razie nie jadą jeszcze ze śliwkami na giełdy samochody dostawcze tylko osobowe, ale szybko dojrzewają późniejsze odmiany i najwyższy czas na śliwkowe dożynki, które w Szydłowie od 10 lat są wielkim świętem, bo to przecież dzięki śliwce szydłowianie stanęli na nogi.

Śliwki z Szydłowa trafiają na giełdy całej Polski, do Katowic, Krakowa, Warszawy, Wrocławia, Poznania, nawet Gdańska i Białegostoku. Z giełdy sandomierskiej jadą na Wschód - na Ukrainę, do Petersburga i na Słowację. Coraz więcej hurtowników przyjeżdża po śliwki do Szydłowa.

ŚLIWKOWE ZAGŁĘBIE

Dziś z Szydłowa i okolic pochodzi co dziesiąta polska śliwka. W gminie jest już ponad 1000 hektarów sadów, w tym 80 procent śliwowych. Rosną tu przede wszystkim śliwy odmian deserowych, od najwcześniejszych jak ruth gerstetter, herman, cacanska rana, których w tym roku nie zjemy, po późne - bluefre, president, których nie zabraknie. Uprawia się też bardzo cenioną starą odmianę - węgierkę zwykłą. Stanisław Józefowski uważa, że to najlepsza śliwka ze wszystkich.

- Lepszej nie ma - mówi z przekonaniem. - Każdej zje się dwie-trzy i ma się dosyć, a węgierkę można jeść jak cukierki. Najlepsza jest dobrze dojrzała, słodka.
Do przetwórstwa trafiają z Szydłowa węgierka łowicka, węgierka dąbrowicka, stanley.

W okolicy jak okiem sięgnąć sady. Zadbane, dobrze uprawione, teraz w sierpniu drzewa są granatowe od śliw. Wszyscy mają tu sady. Trudno o wolny kawałek ziemi. Każdy znajduje nabywcę i natychmiast wyrasta na nim sad. Założenie hektara sadu śliwowego kosztuje od 15 do 20 tysięcy. Nie licząc ceny ziemi.

Świeże owoce trafiają na giełdy, a gdy jest wysyp - do nowoczesnych chłodni. Jest już ich w okolicy ponad 50. Dzięki sadownikom z Szydłowa kilka tygodni dłużej mamy w sklepach świeże owoce.

PACHNIE ŚLIWKĄ

Z początkiem września po okolicy snuje się zapach suszonych śliwek. W przydomowych suszarniach powstaje produkt, z którego Szydłów słynie na całą Polskę - wędzone śliwki, bez których nie sposób wyobrazić sobie kompotu na polską wigilię. Suszarnia jest w każdym gospodarstwie.

Stanisław Wojterski, sadownik, szef szydłowskich strażaków, który podczas Święta Śliwki prezentuje jak dawniej suszono śliwkę na drewnianej lasce, mówi, że nikt tak nie uwędzi śliwki, jak sadownicy z Szydłowa.

- Procentuje wiedza, tradycja i doświadczenie. Dlatego śliwka szydłowska jest lepsza od innych. Przede wszystkim do wędzenia wykorzystuje się wyłącznie owoce odmian śliwy domowej. Najczęściej wykorzystywanymi odmianami śliwek do suszenia są dojrzałe owoce węgierki zwykłej, stanleya, amersa, węgierki dąbrowickiej, empresa, damachy. Odznaczają się one dużą zawartością cukru oraz stosunkowo małą zawartością wody, ale sadownik musi wiedzieć, kiedy zebrać owoce. Potem są one segregowane, odrzuca się wszystkie niedobre i poddaje je procesowi podsuszania i podwędzania dymem i suchym powietrzem w specjalnych tradycyjnych szydłowskich suszarniach.

Te suszarnie to niewielkie czworokątne budynki, kształtem przypominające szafę. Po otwarciu drzwi widoczne są zazwyczaj trzy pionowe regały, na których umieszczone są szufladkowo wysuwane ażurowe, żeby powietrze miało swobodny dostęp do każdej śliwki. Dym pochodzi z drewna liściastego, które spalane jest w palenisku pod laskami. Zabronione jest wykorzystywanie drewna żywicznego z drzew iglastych.

Cały proces suszenia i wędzenia trwa przeciętnie około 48 godzin. W tym czasie kilka razy laski wyjmuje się i ręcznie przewraca owoce. Jednorazowo w suszarni wędzi się około od 800 do 1200 kilogramów śliwek.
W gminie Szydłów jest około 400 suszarni śliw. Najstarsza ma 60 lat. Nigdzie indziej nie wędzi się śliw w tak sposób.

NASZE BOGACTWO

Michał Skotnicki, właściciel 11 hektarów sadów, w tym 4,5 hektara śliw, starosta tegorocznych śliwkowych dożynek, ze starościną Anetą Grochowską nie ma wątpliwości, że śliwka to bogactwo Szydłowa.

- To śliwki postawiły mieszkańców Szydłowa na nogi. Nasz owoc jest już znany i dobry. Nie mamy problemów ze zbytem ani odmian deserowych, ani przemysłowych. Nasze śliwki ze względu na warunki, w jakich rosną, mają zwarty miąższ. W przeszłości podejmowane były próby suszenia śliwek pochodzących spoza terenu gminy, ale śliwki ususzone z "obcego" surowca były brązowe, bez połysku, z niewielką ilością miąższu o kwaskowatym smaku.

W tym roku zbiory szykują się udane, chociaż odpukać, w sadownictwie nigdy nic nie wiadomo i każda anomalia pogodowa, grad czy ulewa, mogą odbić się na zbiorach.

NAZWA CHRONIONA

Śliwka szydłowska jest już na tyle znana, ceniona i rozpoznawalna, że producenci zrzeszeni w trzech organizacjach: Kółku Rolniczym w Szydłowie, Spółdzielni Producentów Owoców "Dobrysad" w Szydłowie oraz w Stowarzyszeniu Producentów Owoców w Szydłowie wystąpili o ochronę ich produktu. Uzyskali wpis na krajową Listę Produktu Lokalnego i Tradycyjnego Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Teraz wniosek o ochronę oznaczenia geograficznego trafił do Komisji Europejskiej w Brukseli.

- Szydłowska śliwka jest znana, nasz produkt jest rozpoznawalny. To jest już uznana marka. Chcemy, by była chroniona, by inni nie podszywali się pod naszą śliwkę, bo to my odpowiadamy za jej jakość i smak - mówi Stanisław Wojterski.

Tak więc pod nazwą "śliwka szydłowska" rozumie się teraz śliwki z pestkami lub bez pestek poddane procesowi suszenia i wędzenia w określony sposób. Owoce muszą mieć jednolitą, elastyczną strukturę miąższu oraz bardzo czysty i intensywny, wyczuwalny smak wędzenia, zauważalny zarówno w smaku, jak i zapachu.

Śliwki charakteryzują się bardzo pomarszczoną, ale błyszczącą skórką barwy ciemnogranatowej z połyskiem. I co najważniejsze - muszą pochodzić z gminy Szydłów w powiecie staszowskim, w województwie świętokrzyskim.

Producenci wytwarzający śliwkę szydłowską muszą mieć własne suszarnie, zobowiązali się poddać kontroli grupy producenckiej i przestrzegać wszystkich wymaganych warunków.

KIEDY BĘDZIE ŚLIWOWICA?

Jak są śliwki, musi być śliwowica. Oficjalnie nikt w Szydłowie śliwowicy nie robi, bo nie wolno. Nieoficjalnie wiadomo, że na śliwowicę potrzeba śliwek dojrzałych, dobrze słodkich, a najlepsze są damachy lub zwykłe węgierki. Kładzie się je do beczki, najlepiej dębowej na 6 tygodni bez żadnych dodatków. Ani cukru, ani drożdży.

Same fermentują. Potem przepuszcza się je dwa razy przez aparaturę i wychodzi śliwowica jak kryształ. Szydłowska ma 60 procent. Łącka jest mocniejsza, ale wcale nie lepsza. Zresztą w okolicach Łącka sadów jest mniej, po śliwki górale przyjeżdżają do Szydłowa. Jarosław Zapart, sadownik i przewodniczący komitetu organizacyjnego tegorocznego X Święta Śliwki, też wysyła śliwki do Łącka.

- Z Szydłowa jedzie do Łącka na samochodach, a często już w beczkach co najmniej 50 ton śliwek. Ale nasza śliwowica jest lepsza. Wystąpiliśmy do Urzędu Patentowego o zastrzeżenia nazwy "Śliwowica Szydłowska" - mówi Stanisław Wojterski. - Chcemy, by to był nasz lokalny produkt, a nie jakaś podróbka.
Sadownicy z Szydłowa mają nadzieję, że tak jak w Unii będzie można produkować we własnych gospodarstwach alkohol w określonych ilościach i sprzedawać go na jarmarkach i targach, tak jak w Austrii czy w Niemczech. U nas zabraniają tego przepisy. Być może wówczas śliwowicę będzie mogła już oficjalnie wytwarzać grupa producencka, a sadownicy, jako właściciele marki, i cała gmina będą mieli z tego korzyści.

Tymczasem prawdziwą śliwowicę z Szydłowa ludzie chcą kupować, choćby na wesele do stołu ze swojskim jadłem i specjalnie po nią tu przyjeżdżają.
W szydłowskich sadach trwa zbiór owoców. W niedzielę podczas X Święta Śliwki owoców nie zabraknie. Ma też być oryginalna szydłowska śliwowica. Nieoficjalnie. Łąckiej też oficjalnie robić nie wolno.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie