MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wielka emigracja na...wieś. Kurczy się liczba mieszkańców Kielc

Paweł WIĘCEK [email protected]
Państwo Monika i Dominik Kwietniewscy od roku mieszkają w domku w Górnie. – Chwalimy sobie mieszkanie na wsi. W Kielcach mieliśmy małe mieszkanko w bloku. Kupno większego nie miało sensu. Postanowiliśmy więc zbudować dom poza miastem. Jesteśmy bardzo zadowoleni. Powrotu do miasta nie wyobrażamy sobie – mówią. Na zdjęciu z córeczkami Lidią i Nadią.
Państwo Monika i Dominik Kwietniewscy od roku mieszkają w domku w Górnie. – Chwalimy sobie mieszkanie na wsi. W Kielcach mieliśmy małe mieszkanko w bloku. Kupno większego nie miało sensu. Postanowiliśmy więc zbudować dom poza miastem. Jesteśmy bardzo zadowoleni. Powrotu do miasta nie wyobrażamy sobie – mówią. Na zdjęciu z córeczkami Lidią i Nadią. Fot. Dawid Łukasik
Według oficjalnych statystyk na przestrzeni ostatniej dekady z Kielc wymeldowało się 10 tysięcy osób! Co się dzieje? - Nic złego - komentuje Wojciech Lubawski, prezydent Kielc. Bogatsi kielczanie po prostu masowo wyprowadzają się z blokowisk i spełniają swoje marzenia o domku na wsi z ogródkiem. Wójtowie podmiejskich gmin witają ich z otwartymi rękami.

Własne "m" w bloku, telewizor, meble, mały Fiat przestały być wyznacznikiem sukcesu i statusu materialnego zamożnych kielczan. Miasto jest dla nich tylko miejscem, do którego przyjeżdżają, by przez kilka czy kilkanaście godzin na dobę pracować i zarabiać pieniądze. Po ciężkim dniu harówki wsiadają do drogich aut z mocnym silnikiem i pomykają do swoich posiadłości pod miastem.

REKINY NA WIEŚ

Zjawisko migracji z ośrodków miejskich do "wsi spokojnej, wsi wesołej" nie jest wcale niczym nowym. Zachodnie społeczeństwa przerabiały to już kilkadziesiąt lat temu. - Przynajmniej od lat 60-tych ubiegłego wieku. Do nas ze względu na odgrodzenie od cywilizacyjnych trendów Europy Zachodniej, wkroczyło to z opóźnieniem - wyjaśnia socjolog Andrzej Kościołek.

Z jego badań wynika, że Polacy powoli zaczęli wkraczać w tę fazę dopiero w połowie lat 90-tych, kiedy tworzyły się pierwsze w warunkach gospodarki wolnorynkowej fortuny. Ich posiadacze wykupywali podmiejskie tereny, cywilizowali je i kładli kamienie węgielne pod budowę ekskluzywnych osiedli domków jednorodzinnych. Na luksus mieszkania w nich jednak nie każdy mógł sobie pozwolić.

Moda na domek za miastem przyszła, gdy na dobre okrzepł drobny biznes. Byli sprzedawcy z bazarowych szczęk dorobili się lokali w centrum miasta albo galerii handlowej, a inżynierowie produkcję opracowanych przez siebie urządzeń przenieśli z garażu teścia do nowoczesnych zakładów. I śladem swoich poprzedników zamarzyli o przeprowadzce na wieś. To marzenie jakiś czas w nich dojrzewało. - Jeszcze kilkanaście lat temu w sferze oczekiwań ludzi sukcesu było raczej mieszkanie w bloku. Zmieniła się optyka i nasze dążenia. Teraz chcemy domku za miastem, bo jest taniej, spokojniej i wreszcie nas na to stać. W ten sposób ludzie podkreślają swój prestiż - twierdzi doktor Kościołek.

STATYSTYKA PRAWDĘ POWIE?

Ten trend nasila się roku na rok. Widać to po statystykach liczby mieszkańców, które w oparciu o wskaźnik meldunków prowadzi Urząd Miasta Kielce. Jeszcze w 2000 roku w stolicy województwa mieszkało ponad 208 tysięcy ludzi. Przez dziesięć lat nastąpił gwałtowny odpływ ludności. Dane z końca grudnia 2009 roku mówią, że dziś w Kielcach zameldowanych jest trochę ponad 198 tysięcy osób.
Jednak rzeczywista liczba mieszkańców może być dużo niższa. Statystyki "meldunkowe" nie uwzględniają przecież osób, które tymczasowo wyemigrowały za chlebem na Wyspy Brytyjskie czy też przeprowadziły się do ościennych gmin, ale formalnie nie zgłosiły tego faktu w magistracie, więc nadal figurują w spisie obywateli.

Tezę tę mogą potwierdzać statystyki kościelne. - Sporządzamy je według stanu faktycznego. Są one owocem wizyt duszpasterskich. Księża ustalają liczbę lokatorów w dużym przybliżeniu. Nie są pełne, bo niektórzy nie przyjmują księży, niekiedy ksiądz nikogo nie zastaje - zastrzega Dariusz Gącik, rzecznik prasowy Kurii Kieleckiej. Według szacunków kościelnych za 2009 rok w Kielcach mieszka prawie 187 tysięcy ludzi (liczba ta jest większa niż liczba wiernych). Mając na uwadze niedoskonałość tej metody, można ostrożnie powiedzieć, że w ciągu ostatniej dekady miasto opuściło około 20 tysięcy ludzi. Tę stratę rekompensuje w pewnym stopniu napływ na przykład studentów.

PODMIEJSKIE SYPIALNIE

Gdzie zamożni kielczanie szukają swojego raju na ziemi? Można to skwitować krótko: blisko granic miasta. Docelowym miejscem osiedlania się kielczan są przede wszystkim gminy wchodzące w skład tak zwanego Kieleckiego Obszaru Metropolitalnego.

Hitem ostatnich lat bezapelacyjnie jest gmina Morawica. Przez 10 lat zameldowało się tam 2 tysiące mieszkańców, głównie przybyszów z Kielc. Budują się na potęgę. W 2008 roku Starostwo Powiatowe w Kielcach wydało 332 pozwolenia na budowę, rok później - 212. Marian Buras, wójt Morawicy, bez fałszywej skromności mówi, co decyduje o atrakcyjności jego gminy. - Mamy dużą ilość terenów budowlanych. Warunki do budownictwa stworzymy od połowy lat 90. Wykorzystaliśmy koniunkturę. Ten trend będzie trwał. A my staramy się zapewniać mieszkańcom dobre funkcjonowanie - mówi.

W kręgu zainteresowań jest też Masłów. Sformalizowany stosunek z gminą łączy już 10 tysięcy osób, choć urzędnicy szacują, że ogólna liczna mieszkańców może sięgać nawet 15 tysięcy. - Widać to po nieproporcjonalnie dużym przyroście zabudowy w stosunku do meldunków. Powstają domy, ale ludzie nie meldują się. W Masłowie jest wiele takich ulic. To dla nas strata, bo ci mieszkańcy oczekują pomocy, ale nie dają wkładu - przyznaje Bogusław Krukowski, sekretarz gminy Masłów. Dodaje, że ten problem dotyczy także pozostałych gmin.

PUŚCIĆ CZY ZATRZYMAĆ?

To nie zniechęca jednak do tworzenia nowych terenów budowlanych, które przyciągną mieszkańców z zasobnymi portfelami. Włodarze gmin wiedzą, że ten interes to żyła złota. Wystarczy popatrzeć na tegoroczne budżety - każdy jest rekordowo wysoki. Niemały w tym udział majętnych "uciekinierów" z miasta. - Cieszę się, że przybywa nam bogatszych mieszkańców, bo za nimi idzie podatek dochodowy - mówi Wojciech Furmanek, burmistrz Daleszyc.

To, co cieszy wójtów i burmistrzów, nie jest źródłem zgryzoty dla prezydenta Kielc. Wojciech Lubawski na ten exodus patrzy ze spokojem. - To proces zauważalny w całej Polsce. Ludzie przenoszą się z blokowisk do domków w ościennych gminach. Kielecki Obszar Metropolitalny istnieje po to, żeby nie robić sobie konkurencji, tylko podejmować wspólne działania. Nic złego się nie dzieje. Ludzie się bogacą. Z zazdrością patrzę na niektóre wille i pałace, jakie stoją w sąsiednich gminach - mówi.

Zdaniem doktora Andrzeja Kościołka nie należy się spodziewać, że trend w najbliższych lata się odwróci. - Dziś miasto nie jest najlepszym miejscem do życia, bo życie po miejsku można prowadzić także na wsi - zauważa. Dodaje, że nad procesem odpływu ludności z Kielc nie ma co lamentować. W jego opinii należałoby go raczej wykorzystać z pożytkiem dla… miasta. - Miasto traci na tym, że najcenniejsi, najbogatsi mieszkańcy wyprowadzają się i płacą podatki w gminach. Mogliby zostać, gdyby mieli warunki do budowy domu na obrzeżach. To powinno dać władzom do myślenia. Miasto może zaspokoić tendencję i zatrzymać obywateli z zasobniejszym portfelem poprzez tworzenie miejsc dających możliwość życia w enklawie typu wiejskiego - uważa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie