Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szykuj się do wyprawy

Iza BEDNARZ

Zanim wyjedziemy na wyprawę, przygotujmy się do niej sensownie, żeby po drodze nie było niepotrzebnych i nieprzyjemnych niespodzianek. Ważne jest to, co zjemy i zabierzemy z sobą, nawet to, co robiliśmy poprzedniego dnia.

Jeżeli wybieramy się na przejażdżkę po parku albo dookoła osiedla, nie musimy robić do niej specjalnych przygotowań. Jeśli jednak jesteśmy kolarzem zapalczywym, który jak jedzie w trasę, to już na cały dzień, żeby te kilkadziesiąt kilometrów mieć w nogach i w plecach, przygotowania do wyprawy będą jak najbardziej zasadne.

Zacznij w przeddzień

To wcale nie dowcip. Ci, którzy prowadzą niehigieniczny tryb życia, w pracy wypijają cysterny kawy i mocnej herbaty, a w weekendy wsiadają na ukochany jednoślad, wiedzą, że forma i kondycja jest u nich wtedy jak u zdechłej żaby. Takie napoje jak kawa i mocna herbata wypłukują bowiem z organizmu magnez, przez co gorzej funkcjonuje nasz układ nerwowy i mięśniowy. Dokuczają nam też wówczas niedobory potasu, przez co mamy nierówną pracę serca, skurcze mięśni.

Zatem w przeddzień wyprawy odłóżmy na bok te używki. Podobnie jak alkohol, nawet ten niezbyt mocny. Lepiej będzie wchłaniać większe ilości soków owocowych, które pozwolą naszemu organizmowi zgromadzić zapas glukozy.

Klucha przyjacielem kolarza

Na śniadanie pod groźbą kolki wątrobowej nie zjadamy jajecznicy na boczku, bo będziemy ją czuć przez cały dzień. Największym przyjacielem kolarza jest klucha, czyli węglowodany złożone, które pozostają w organizmie dość długo i powoli uwalniają glukozę potrzebną mięśniom. Dzięki temu nie będziemy objedzeni i nie będziemy czuli ciężaru w żołądku, a zapas glukozy będzie się powolutku uwalniał w miarę jazdy. W ramach kluchy możemy spożyć na śniadanie makaron z warzywami, ewentualnie z dodatkiem chudego sera, wędliny lub lekko ugotowanych jajek. Może być też muesli z jogurtem.

Zabierz pełny bak

W trakcie jazdy bardzo ważne jest utrzymanie równowagi płynnej organizmu, a także pewność, iż zapasy glikogenu w mięśniach nie zostaną opróżnione. Utrata 2 procent masy ciała w wyniku jego odwodnienia może spowodować zmniejszenie wydolności aż o 20 procent. Mogą pojawiać się również dolegliwości w postaci skurczów, bólów głowy i przegrzania. W trakcie treningu tracimy oprócz płynów również i minerały, ponieważ się pocimy, kiedy jest sucho i wietrznie - mniej, kiedy wilgotno i bezwietrznie - więcej.

Na skutek ubytku minerałów, szybciej się męczymy, zwiększa się nam wydzielanie kwasu mlekowego w mięśniach, co powoduje bóle mięśni, tzw. zakwasy. Do tego może dołączyć się spadek ciepłoty ciała, zaburzenia widzenia i spowolnienie krążenia. Nie jest wcale wesoło, a robi się groźnie.

I dlatego zawsze zabieramy z sobą jakieś picie. W chłodne dni, kiedy udajemy się na niezobowiązującą wycieczkę turystyczną, wystarczy niegazowana woda mineralna. Kiedy natomiast wyprawa ma być obliczona na kilka godzin albo jest gorąco, trzeba zabrać napoje izotoniczne, które mają takie samo stężenie, jak płyny ustrojowe. Uzupełniają niedobór wody, minerałów i witamin znacznie lepiej i szybciej, niż woda mineralna i soki owocowe. Izotoniki dostarczają też energii z odpowiednio zestawionych węglowodanów, dzięki temu pozwalają utrzymać również równowagę energetyczną organizmu bez jego nadmiernego obciążenia.

Jak pijemy

To poważna sprawa. Zbyt duża ilość wypitego płynu spowoduje trudności w jego przechodzeniu z żołądka do jelita cienkiego, a także daje uczucie ciężkości w czasie wysiłku. Najlepiej pić małymi łykami, powoli. Cieplejsze napoje dłużej przebywają w żołądku niż napoje chłodniejsze. Przed dużym wysiłkiem należy pić wieczorem poprzedniego dnia. Zwiększa się wtedy ilość sacharozy w organizmie, a zmagazynowany glikogen również wiąże wodę. W czasie wyprawy pijemy średnio co 20-30 minut po kilka łyków.

Batonik weź

Nie można zapominać o tym, że kolarz powinien też coś jeść w czasie wyprawy. Najlepszym wyjściem będą batoniki energetyczne, które można kupić w sklepach sportowych, lub dostępne w zwykłych sklepach batoniki zbożowe, z przetworzonych płatków z dodatkiem rodzynek, daktyli itp. Możemy też zostać sami kucharzami własnego losu i wykonać w domu energetyczne batoniki, używając do tego zwykłych wafli, które przekładamy masą z miodu, zagęszczonego mlekiem w proszku (może być kakao z witaminami), rodzynek, daktyli, suszonych śliwek, moreli, płatków zbożowych, ryżu preparowanego. Masa powinna mieć dość gęstą konsystencję, jak jest za rzadka, będzie wypływać z batonika. Można dogęścić ją np. bułką tartą, bo jak sypniemy za dużo mleka w proszku, batonik będzie jak kamień. Tak przygotowaną masą smarujemy wafle, dociskamy czymś ciężkim i wkładamy do lodówki. Jak stężeją, porcjujemy, zawijamy w sreberka i wyciągamy z lodówki tuż przed wyjazdem. Nie polecam orzechów i migdałów, bo mają dużo tłuszczu i są ciężkostrawne. Z kolei sama czekolada wzmaga pragnienie.

Jak już mamy przygotowany suchy prowiant i mokre napoje, jesteśmy po śniadaniu, to naprawdę szkoda czasu na głupoty. Jazda!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie