Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieustanna aktywność fizyczna

Iza Bednarz
Stanisław Hojda, trener pierwszoligowych szczypiornistów VIVE Kielce, zachęca wszystkich do aktywności fizycznej.
Stanisław Hojda, trener pierwszoligowych szczypiornistów VIVE Kielce, zachęca wszystkich do aktywności fizycznej. Ł. Zarzycki
Stanisław Hojda, trener pierwszoligowych szczypiornistów VIVE Kielce wyjaśnia, dlaczego musimy być aktywni fizycznie.

"* W swojej pracy naukowej zajmuje się pan badaniem kondycji fizycznej świętokrzyskich studentów. Jakie jest to młode pokolenie?

- Na tym badaniu wyrosło już jedno pokolenie, bo obserwacją predyspozycji organizmu ludzkiego do wykonywania zadań ruchowych, czyli sprawności ogólnej zajmuję się od 25 lat. Analizuję sprawność studentów pod kątem czterech grup zdolności motorycznych: siłowych, szybkościowo-zwinnościowych, siły eksplozywnej kończyn dolnych i w próbach wytrzymałościowych.

W tym czasie wyrosło nam pokolenie, które jest wyższe i silniejsze niż ich rodzice, bo rośnie jego wysokość i masa ciała. Jest nieco szybsze, ale niestety, traci zdolność do długotrwałego wysiłku. Nie potrafi długo pracować, wykonywać przez dłuższy czas wysiłku fizycznego.

* Dlaczego tak się dzieje, przecież lepiej się odżywiają, mają lepsze warunki, niż ich rodzice?

- Kiedy ja byłem uczniem, do szkoły wszyscy chodzili na piechotę, na podwórku bawiliśmy się w Indian, kowbojów, podchody, byliśmy ciągle w ruchu. Postęp i cywilizacja doprowadzają do wygodnictwa, co odbija się na kondycji społeczeństwa. Dziś dzieci są wożone do i ze szkoły, na zajęcia dodatkowe, a wolny czas spędzają przed komputerem lub telewizorem. Zmniejszają się ich zdolności do władania swoim ciałem, często nie potrafią nawet wykonać przewrotu w przód.

* I co wyrośnie z takiej młodzieży?

- Pokolenie mniej sprawnych i mniej odpornych dorosłych. Zafascynowaliśmy się gadżetami i ulegamy powszechnemu na świecie konsumpcjonizmowi. Nawet w tak zdrowych krajach skandynawskich zaczyna się regres wychowania fizycznego. Mózg bierze górę nad ciałem, ważniejsze wydaje się, żeby dziecko pracowało intelektualnie przez 8 godzin w szkole, niż żeby było sprawne i umiało wykonać ten przewrót w przód.

Przecież Jan Mazoch (czeski skoczek narciarski ciężko kontuzjowany podczas zawodów Pucharu Świata w Zakopanem - przyp. red.) nie przeżyłby swojego upadku, gdyby nie był sprawny fizycznie. Wciąż zapominamy, że ciało to mięśnie i mózg, że nie rozwijając się fizycznie, nie odżywiamy odpowiednio swojego mózgu. Do szkoły chodzi nie tylko mózg dziecka, ale ono całe. Nie uwolnimy się od swojej cielesności i dlatego trzeba o nią dbać.

* Może w końcu się obudzimy…

- Wie pani kiedy kobiety w Polsce zaczynają samodzielnie myśleć o swojej aktywności fizycznej? W 35-40 roku życia, kiedy w organizmie już trwają procesy inwolucyjne, czyli powolny regres. Zaczynają o siebie dbać, kiedy dzieje się już coś niedobrego. Młodzi mężczyźni wyglądają przyzwoicie do czasu ukończenia studiów, potem zapuszczają brzuch, bo za dużo pracy, za dużo stresów, bo kłopoty trzeba przejeść.

Wydaje się to paradoksalne, ale dzieci w mieście mają lepszą kondycję fizyczną niż ich rówieśnicy na wsi. Ma to związek z kondycją ekonomiczną społeczeństwa, dzieci wiejskie po prostu muszą pracować, pomagać w gospodarstwie, mają mniejsze możliwości rozwijania kondycji fizycznej. W ogóle cały nasz region pod względem sprawności motorycznej to ściana wschodnia w porównaniu z województwami zachodnimi. Mamy dużo do odrobienia.

* Czyli potrzeba więcej WF w szkole?

- Szkoła może pomóc, ale wszystkiego za rodziców nie zrobi. To w domu dziecko uczy się jak spędzać wolny czas. Jeśli rodzina nie ma w tygodniu ani chwili, żeby uprawiać jakiś wysiłek fizyczny, to trzeba się nad tym poważnie zastanowić. Nie uciekniemy od życia biologicznego. W Danii ludzie raz do roku, tak jak my kontrolujemy sobie zęby, poziom cukru, ciśnienie krwi, tak oni poddają się testowi sprawności całego ciała. Myślę, że taki sprawdzian mógłby się znaleźć w programie naszych badań okresowych.

* A co z tymi, którzy chronicznie nie mają czasu i nie lubią sportu, bo są chorowici?

- Jak byłem w piątej klasie podstawówki, co dwa tygodnie chorowałem na anginy ropne i bez przerwy brałem antybiotyki. Aż do szkoły przyszedł nowy nauczyciel wychowania fizycznego, pasjonat piłki ręcznej i zaczął nas wychowywać do sportu. Robiliśmy wszystko, włącznie z jazdą na łyżwach i bieganiem po śniegu. Ja też i przestałem chorować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie