Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Doktor Józef Gawęda: W leczeniu pomaga nawet mąka kartoflana

Marzena KĄDZIELA
Doktor Józef Gawęda kocha podróże, dlatego lubi się otaczać pamiątkami przywiezionymi z dalekich krajów.
Doktor Józef Gawęda kocha podróże, dlatego lubi się otaczać pamiątkami przywiezionymi z dalekich krajów. Marzena Kądziela
- Zawsze chciałem być lekarzem, marzyłem o tym od dziecka - zdradza doktor Józef Gawęda, zdobywca trzeciego miejsca w plebiscycie Lekarz Roku 2010 w województwie świętokrzyskim.

Józef Gawęda

Józef Gawęda

Ma 64 lata. Pochodzi z podkoneckiego Dziebałtowa. Mieszka w Kielcach. Jest absolwentem Łódzkiej Akademii Medycznej. Ma trzy specjalizacje - reumatologia, interna i balneologia - medycyna fizykalna i uzdrowiskowa. Od 40 lat pracuje w zawodzie. Od 1983 roku w Szpitalu Specjalistycznym Świętego Łukasza w Końskich. Od 29 lat jest ordynatorem w Świętokrzyskim Centrum Reumatologii, jest również adiunktem na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego - wykłady z reumatologii i balneologii. W kręgu zainteresowań Józefa Gawędy są hipoterapia, narty, podróże, fotografia oraz ogród.

Zawsze chciał być lekarzem, dlatego praca medyka nigdy go nie znudziła. W plebiscycie na Najlepszego Lekarza Roku 2010 doktor Józef Gawęda zajął trzecie miejsce w województwie świętokrzyskim.

* Jaki zawód wykonywałby pan, gdyby nie został lekarzem?
- Czasami się nad tym zastanawiam i dochodzę do wniosku, że mógłbym być... tylko lekarzem. Zupełnie nie wyobrażam sobie siebie w innym zawodzie. To dlatego, że praca przynosi mi ogromną satysfakcję, a kontakt z pacjentami - wielką przyjemność. W innych dziedzinach mogę realizować się hobbystycznie, ale tylko medycynie mogę poświęcić się bez reszty. Napędza mnie miłość do uprawianego zawodu i prosta, ale piękna dewiza, którą kieruję się od początku kariery: człowiek tyle znaczy, ile drugiemu pomoże.

* Kiedy zdecydował pan o tym, że zostanie medykiem?
- Oczywiście o wyborze studiów w Akademii Medycznej w Łodzi zdecydowałem, gdy byłem uczniem koneckiego liceum, ale marzenie o pracy lekarza towarzyszyło mi od dziecka. W dążeniu do celu pomogły mi wspaniałe nauczycielki, które miałem przyjemność spotkać na swej drodze. W podstawówce była to wychowawczyni Maria Sidor, a w liceum wspaniała polonistka Henryka Ciepłowska.

* Jak wspomina pan czas studiów?
- Czas studiów upłynął mi pod znakiem wytężonej nauki i podróży zagranicznych. Mogłem rozwijać swoje pasje i pogłębiać wiedzę nie tylko na rodzimej uczelni. Zwiedziłem Uzbekistan, byłem we Lwowie, Moskwie i Leningradzie, dzisiejszym Petersburgu. Do Niemiec pojechałem na stypendium. Na Uniwersytecie Jana Gutenberga w Moguncji odbyłem praktyki w zakresie chirurgii plastycznej.

* Jednak nie został pan chirurgiem plastycznym. Może szkoda, przywracałby pan młodość gwiazdom kina, estrady...
- Chirurgia plastyczna bardzo mi się spodobała, choć myślałem o niej nie w kontekście przywracania młodości, lecz pomocy ludziom, których spotkała tragedia. Nie kontynuowałem kształcenia w tym kierunku, bo wiedziałem, że wiąże się to z przenosinami do większego miasta, a ja pokochałem wieś. Chciałem mieszkać i pracować daleko od wielkomiejskiego zgiełku. I choć ukończyłem studia z nagrodą rektorską za wyniki w nauce, wygrałem konkurs na stanowisko asystenta w Katedrze Histologii i Embriologii łódzkiej Akademii Medycznej, postanowiłem wrócić w rodzinne strony i rozpocząć pracę na wsi. Wiedziałem, że tak się najbardziej rozwinę, bo będę się stykał ze wszystkimi przypadkami.

* I od lekarza w wiejskim ośrodku zdrowia przeszedł pan po szczeblach kariery do ordynatora Świętokrzyskiego Centrum Reumatologii.
- Mam za sobą 40 lat pracy w zawodzie i to, co osiągnąłem, zawdzięczam ciężkiej pracy i ciągłej nauce. Z łezką w oku wspominam jednak czasy, gdy jako lekarz tuż po studiach mieszkałem w skromnym pokoiku wynajmowanym od gospodarzy w Słupi Koneckiej. Z satysfakcją myślę też o początkach lat 80. XX wieku, gdy od podstaw budowałem w koneckim szpitalu Oddział Reumatologiczny. Sam zamawiałem najnowsze urządzenia i woziłem je swoim autem. Zdobywałem kolejne specjalizacje, jak medycyna fizykalna i uzdrowiskowa, aby być w stanie bardziej pomagać chorym przez rehabilitację. Wprowadzałem nowatorskie wtedy metody leczenia, choć czasami świat medyczny nazywał je dziwactwami. Dziś weszły one do elementarza współczesnej reumatologii. Tak było na przykład z leczeniem pulsacyjnym wysokimi dawkami steroidów. Miałem wielu przeciwników, teraz stosuje to cały świat. Podobnie miała się rzecz z urządzeniem Aquavibron do masażu wodą. Wymyślił je 20 lat temu polski konstruktor. Ponieważ go poznałem, miałem możliwość używać je jako pierwszy w Polsce. Kiedyś jako element poślizgowy stosowano talk, ale on był w pewnym stopniu szkodliwy dla pacjenta. Zamieniłem go więc na… mąkę kartoflaną i dziś wszyscy ją stosują.

* Czy po 40 latach pracy miewa pan myśli o tym, by przystopować, odpocząć, przejść na emeryturę?
- Proszę popatrzeć na to, co dzieje się w Świętokrzyskim Centrum Reumatologii. Ciągle go unowocześniamy, zdobywamy nowy sprzęt, prowadzimy pracę naukowo-badawczą. Czy mogę w takiej sytuacji myśleć o przystopowaniu? Wciąż mam ręce pełne roboty i nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Każdy dzień mam wypełniony po brzegi, bowiem oprócz pracy w koneckim szpitalu, prowadzę prywatną praktykę, piszę i publikuję, doszkalam się, jeżdżę na sympozja na całym świecie. Działam w państwowym Zespole Koordynacyjnym do spraw Leczenia Biologicznego w Schorzeniach Reumatycznych, jestem członkiem Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Reumatologicznego, prowadzę Centrum Osteoporozy Osteon, które organizuje kursy dla lekarzy w tej dziedzinie, oraz wykładam reumatologię i balneologię jako adiunkt na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach. Mam wielką satysfakcję, bowiem moją pracę docenił Zarząd Główny Polskiego Towarzystwa Reumatologicznego. Trzy tygodnie temu w Warszawie odebrałem, jako jedyny ze świętokrzyskich medyków, medal "Zasłużony Reumatolog".

* Nie istnieje dla pana nic poza życiem zawodowym?
- Cóż by to było za życie, w którym istniałaby tylko praca! Oczywiście, że mam liczne pasje, które staram się rozwijać. Uwielbiam swoje konie i pracę w ogrodzie. Kocham podróże, szczególnie w te zakątki świata, których jeszcze nie znam. W trakcie podróży uwieczniam wszystko za pomocą aparatu fotograficznego, bo fotografia to także moje wielkie hobby.

* Jakie marzenia ma doktor Gawęda?
- Chciałbym jeszcze zrealizować wiele marzeń, wśród których są dalekie podróże. Myślę o fotograficznym safari w Kenii czy Tanzanii, podglądaniu spokojnego życia Hindusów w Indiach czy tańca żywiołowej samby w Brazylii. Jestem optymistą, więc wierzę, że wszystko jest jeszcze przede mną.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie