Verstappen ucieka rywalom. Czerwcowe podsumowanie wydarzeń w F1

Po odwołaniu Grand Prix Emilii-Romanii, najlepsi kierowcy świata rozpoczynali europejską część sezonu w Księstwie Monako. Zanim jednak światek Formuły 1 przeniósł się na Lazurowe Wybrzeże, pomyślał o mieszkańcach północnej części Włoch, tak ciężko doświadczonych przez kilkudniowe powodzie, które dotknęły także rejon słynnego toru Imola. Dzięki licytacji niewykorzystanych trofeów przygotowanych na ten wyścig i innych pamiątek z autografami kierowców i szefów zespołów, zebrano równowartość 1,3 mln złotych. Całą kwotę przeznaczono na rzecz poszkodowanych w majowej klęsce żywiołowej, a przy okazji społeczność F1 po raz kolejny wykazała się wielką hojnością i troską o potrzebujących.

Kiedy już bolidy pojawiły się na krętych, trudnych technicznie ulicach Monako, wszyscy zastanawiali się czy i na tym legendarnym, a równocześnie nietypowym torze Max Verstappen utrzyma swoją dominację. Szybko okazało się, że Holender ani myśli odpuszczać – mimo kapryśnej pogody, na mecie wyścigu zawodnik teamu Red Bull Racing wyprzedził Fernanda Alonso (Aston Martin) oraz Estebana Ocona (Alpine). Tymczasem zawodnicy wspieranego przez ORLEN zespołu Scuderia AlphaTauri z mieszanymi uczuciami kończyli pierwszy tegoroczny wyścig na Starym Kontynencie.

Od samego początku Yuki Tsunoda prezentował się na ulicach księstwa bardzo dobrze. Japończyk zajął 9. miejsce w kwalifikacjach decydujących o ustawieniu na starcie, a w czasie wyścigu długo utrzymywał swoją pozycję, która gwarantowała mu dwa punkty do klasyfikacji generalnej. Na przeszkodzie stanęła mu jednak pogoda. Deszcz znacznie pogorszył warunki na torze, co przełożyło się na gorszą pracę samochodu i spadek na 15. lokatę.

– Trudno pogodzić się z tym wynikiem, ponieważ utrzymywaliśmy dobre tempo i mieliśmy kontrolę nad sytuacją, zwłaszcza na suchej nawierzchni. Gdy pojawiły się opady deszczu, czas naszego pit stopu przy zmianie opon z pośrednich na przejściowe był idealny. Zespół wykonał więc dobrą pracę – powiedział Tsunoda.

Tym razem wyższą lokatę od swojego kolegi z zespołu wywalczył Nyck de Vries, który zarówno w kwalifikacjach jak i w wyścigu zajął 12. miejsce.

- Ogólnie jestem zadowolony z mojego weekendu. Pojechałem bez większych błędów w trudnych warunkach. To, że byliśmy tak blisko pierwszej dziesiątki i dobrze pracowaliśmy jako zespół przez cały weekend, napawa optymizmem – tłumaczył de Vries.

Kolejne w kalendarzu Grand Prix Hiszpanii także padło łupem Maxa Verstappena, który wyprzedził coraz lepiej radzących sobie kierowców Mercedesa: Lewisa Hamiltona i George'a Russella. Dobry występ zaliczył także Yuki Tsunoda, który był bliski zdobycia kolejnych punktów. Japończyk startował z piętnastego pola, jednak podczas wyścigu walczył bardzo ambitnie i stopniowo piął się w klasyfikacji. Po awansie na 9. lokatę, w końcówce wyścigu skutecznie bronił się przed atakami Guanyu Zhou z zespołu Alfa Romeo. Podczas jednego z ataków Chińczyk wyjechał poza tor, a sędziowie orzekli, że to kierowca Scuderii AlphaTauri przekroczył przepisy. Skutkowało to 5-sekundową karą, która okazała się niezwykle bolesna, bo zepchnęła Tsunodę na 12. lokatę.

Yuki zapewniał, że zostawił rywalowi wystarczająco dożo miejsca, ale ten tylko udawał, że musiał ratować się ucieczką poza tor.

– Kiedy zobaczyłem, że on nadjeżdża, zostawiłem miejsce i wydawało mi się, że po prostu odpuścił. Tymczasem on wyjechał poza tor i udawał, że został wypchnięty. Z całą pewnością było miejsce po zewnętrznej, więc nie rozumiem skąd ta kara. Gdy usłyszałem o tym przez radio, byłem bardzo rozczarowany. Poza tym warto byłoby porozmawiać o tym z FIA, bo bez żadnej dyskusji dają karę i jest po wyścigu. Moim zdaniem to była absurdalna decyzja sędziów i bardzo niesprawiedliwa – mówił nie kryjąc rozgoryczenia Tsunoda.

Drugi z kierowców Scuderii AlphaTauri, Nyck de Vries, w kwalifikacjach spisał się nieco lepiej od kolegi z zespołu i startował jedno miejsce przed nim, natomiast w wyścigu na Circuito de Barcelona-Cataluña zajął 14. miejsce.

Po dwóch wyścigach w Europie „Cyrk F1”, jak niektórzy nazywają mistrzostwa świata w najbardziej prestiżowej i popularnej dyscyplinie motorsportu, ponownie znalazł się na kontynencie amerykańskim, aby rozegrać Grand Prix Kanady. To właśnie na torze imienia legendarnego Gillesa Villeneuve’a swoje pierwsze i jedyne zwycięstwo w F1 odniósł Robert Kubica. Było to w 2008 roku, a obecnie nasz najlepszy kierowca wyścigowy koncentruje się na wyścigach długodystansowych, w których startuje w barwach ORLENU.

W tym roku na trasie biegnącej po wyspie Notre-Dame wielkie chwile przeżywał ktoś inny – urzędujący mistrz świata Max Verstappen prowadząc od startu do mety odniósł tutaj swoje 41. zwycięstwo w F1 i setne dla zespołu Red Bull Racing! Tym samym Holender wyrównał rekord niezapomnianego Ayrtona Senny, a podium uzupełnili Fernando Alonso i Lewis Hamilton. Drugi zespół należący do Red Bulla – Scuderia AlphaTauri jeszcze nie odnosi takich sukcesów, ale jego kierowcy i tym razem ambitnie walczyli na torze.

Yuki Tsunoda finiszował jako czternasty, natomiast Nyck de Vries, dla którego był to debiut w Montrealu, prowadził zacięty pojedynek Kevinem Magnussenem z zespołu Haas. Na jednym z zakrętów Duńczyk nie odpuścił, więc doszło do lekkiego kontaktu i obaj zawodnicy znaleźli się poza torem. Na szczęście w obu samochodach udało się wrzucić wsteczny bieg i wrócić na tor, choć strata do rywali oznaczała pożegnanie z szansami na walkę o punkty.

Scuderia AlphaTauri obecnie zajmuje dziewiąte miejsce w klasyfikacji mistrzostw świata konstruktorów, a kolejnym wyścigiem w kalendarzu jest Grand Prix Austrii, które odbędzie się 2 lipca.