Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Doktor Jacek Gołębiowski z Kielc, laureat w plebiscycie Lekarz Roku: Umiem cieszyć się życiem

Iwona ROJEK [email protected]
Doktor Jacek Gołębiowski  przychodzi do pracy z ogromną przyjemnością, bo ją kocha.
Doktor Jacek Gołębiowski przychodzi do pracy z ogromną przyjemnością, bo ją kocha. Aleksander Piekarski
Doktor Jacek Gołębiowski z Kielc, zdobywca trzeciego miejsca w plebiscycie Lekarz Roku 2012 to świetny lekarz, miłośnik wina, mistrz karate, znawca filozofii i religii.

Doktor nauk medycznych Jacek Gołębiowski, jest ordynatorem Oddziału Neurochirurgii i Traumatologii w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kielcach. Dąży do tego, żeby stworzyć w Kielcach neurochirurgię na światowym poziomie.

Opowiedział nam dlaczego specjalizuje się w chirurgii kręgosłupa, jak radzi sobie ze stresem i co go relaksuje.

Iwona Rojek: - Myślę, że zasłużenie znalazł się Pan w czołówce najlepszych lekarzy w województwie świętokrzyskim, operowani przez Pan pacjenci mówią, że ma Pan ogromny talent i operuje rewelacyjnie. Zgadza się Pan z tą opinią?

Doktor Jacek Gołębiowski: - Bardzo się cieszę z tego wyróżnienia, z pewnością jest to docenienie nie tylko mojej pracy, ale także całego naszego zespołu lekarskiego i pielęgniarskiego. A możemy iść do przodu dzięki wsparciu dyrekcji, dyrektorowi Janowi Gieradzie, który rozumie to, że nasz rozwój nie byłby możliwy, gdyby nie wyposażenie oddziału w najlepszy sprzęt, możliwość szkoleń i ciągłe doskonalenia umiejętności. Jeśli chodzi o mnie, to trudno tak mówić o sobie, że ma się talent, ale niewątpliwie praca jest moją ogromną pasją, wychodzę do niej z przyjemnością. A to niewątpliwie przekłada się na moje zaangażowanie i pragnienie bycia coraz lepszym.

O tym, że ma Pan powołanie do tego zawodu może świadczyć fakt, że już w szkole podstawowej chciał Pan zostać lekarzem, a na studiach był pewien, że neurochirurgiem. Dlaczego ta profesja tak Pana zafascynowała?

Mimo, że w mojej rodzinie nie ma tradycji lekarskich, to od najmłodszych lat interesowała mnie biologia, anatomia człowieka, budowa komórki, wiedziałam, że muszę pójść na medycynę. A na studiach w grę wchodziła wyłącznie neurochirurgia. Byłem do tego stopnia zdeterminowany, że jak po skończeniu uczelni zaproponowano mi pracę na internie, bo nie było miejsc na neurochirurgii, odmówiłem i chciałem nawet odejść całkiem z zawodu. Od zawsze fascynowała mnie delikatna struktura układu nerwowego, złożoność materii, wiele niewiadomych, które trzeba odkryć, tajniki schorzeń mózgu czy kręgosłupa, a także bycie w ciągłej mobilizacji. Lubię podejmować różne wyzwania i nie nudzić się. Potrzebuję w życiu dużej dawki adrenaliny i teraz mam ją na co dzień.

Rodzice popierali Pana wybory, czy mieli jakieś inne wizje Pana zawodowej przyszłości. Miał Pan dużo wolności, w wieku dojrzewania buntował się, sprawiał jakieś problemy?

Moi rodzice bardzo cieszyli się z tego, że chcę zostać lekarzem, zawsze mnie wspierali. Z drugiej strony ja nigdy nie przysparzałem im żadnych problemów, dobrze się uczyłem, od dziecka miałem jasno sprecyzowane cele. Raczej dawali mi sporo wolności, ja tego nie wykorzystywałem. Czasami trochę popalałem ale nigdy się nie uzależniłem. Nieraz tylko obawiali się, że za dużo czasu poświęcam na sport. Biegałem, pływałem, jeździłem na nartach i rowerze, grałem w koszykówkę, trenowałem karate i boks, jestem nawet instruktorem karate kyokushin. Różne sporty regularnie uprawiam do dziś.

W tym zawodzie, w którym liczy się opanowanie i precyzja trzeba mieć silną psychikę. Ma Pan taką?

Myślę, że tak. Jestem dość opanowany, a jak mnie coś wkurzy, to raczej nie krzyczę, tylko staję się na pewien czas nieprzyjemny, arogancki, bywam złośliwy czy nonszalancki. Ale na pewno taki dystans i opanowanie przychodzi też z doświadczeniem, z latami pracy. Jestem na tyle odporny psychicznie, że nie boję się podejmowania nowych wyzwań, gdybym się bał, to byłbym wyłącznie rzemieślnikiem, a ja staram się być artystą, bo medycyna to też rodzaj sztuki. Nie chcę stać w miejscu, tylko szukam nowych, lepszych rozwiązań.

Przeciętny człowiek ma lepszy, lub gorszy dzień, bywa niewyspany, miewa chandry, był takie momenty, że nie był Pan w stanie operować, tylko poprosił o zastępstwo?

Nigdy. Choć każdy nowatorski zabieg przeżywam, dobrze się do niego przygotowuję, zdarza się, że w noc poprzedzającą go nie mogę spać, ale rano zawsze staję przy stole i operuję. Potrzebuję niewielu godzin snu, chandry miewam rzadko, zdrowie mi dopisuje, chyba nadaję się do tego zawodu. Rocznie przeprowadzam najwięcej, bo ponad dwieście operacji, pewnie dlatego, że pacjenci mnie lubią, a ja ich.

A jak przeżył Pan pierwszą operację i pierwszą sekcję zwłok?

Prawie zemdlałem z przejęcia, musiałem sobie usiąść i dojść do siebie, przez moją głowę przebiegła wtedy myśl, czy ja to przetrwam, ale pokonałem lęk i poradziłem sobie z wewnętrznym oporem. Zaglądnięcie do środka głowy to był szok.

Co Panu pomaga poradzić sobie z przykrymi sytuacjami, ze zgonami jakie się zdarzają?

Muszę przyznać, że w ciągu 21 lat mojej pracy zgony przy zabiegu zdarzały się bardzo rzadko, zaledwie kilka razy. Robimy wszystko, żeby pacjent przeżył. A jak dojdzie do nieszczęścia, to pewien dysonans na pewno tkwi w człowieku przez pewien czas, pomaga zajęcie się innymi sprawami, bieganie, kieliszek wina, muzyka.

Czego Pan w tej pracy nie lubi?

Najbardziej papierkowej roboty, która wiąże się z administrowaniem oddziałem i pełnego oddania u niektórych ludzi, z którymi współpracuję. Chciałbym, żeby każdy dawał z siebie jak najwięcej, a nie zawsze tak bywa.

Krytykuje Pan ludzi za niekompetencje wprost?

Zdarza mi się. Przyjaźnię się z osobami raczej spoza środowiska lekarskiego. Mam kilkoro sprawdzonych ludzi, z którymi spotykam się regularnie w weekendy, ale wtedy nie poruszamy zagadnień medycznych, ani polityki, omawiamy kwestie filozoficzne, etyczne, religijne i dobrze się bawimy.

Macie na oddziale tylko jedną kobietę, mężczyźni są lepszymi neurochirurgami?

Tak uważam. O kobietach mam jak najlepsze zdanie, Uważam, że są bystrzejsze, mądrzejsze, inteligentniejsze od mężczyzn. Mają wspaniałą intuicję. Ale chyba są za wrażliwe do tego zawodu, który wymaga ogromnej odporności psychofizycznej, szybkiego podejmowania decyzji i dużej koncentracji. Nasza pani doktor Agnieszka Wuttke, która jest rezydentem sprawdza się w tym fachu dobrze, ale to wyjątek, bo na prawie 400 neurochirurgów w Polsce, kobiet jest zaledwie kilkanaście.

Które operacje są najtrudniejsze?

Zabiegi usuwania guzów podstawy czaszki, tętniaków, chirurgia kręgosłupa, zwłaszcza w zakresie odcinków szyjnego i piersiowego. Stosunkowo proste są natomiast operacje krwiaków podtwardówkowych i drobne zabiegi na kręgosłupie. Chciałbym dodać, że na pewno obcowanie z tyloma przypadkami chorób i ludzkim cierpieniem spowodowało u mnie docenianie każdej chwili i każdego dnia. Umiem cieszyć się życiem.

W światowej neurochirurgii jest olbrzymi postęp, co Pan robi, żeby za nim nadążyć?

Rzeczywiście ta dziedzina bardzo szybko się rozwija i my nie możemy pozostać w tyle. Regularnie czytam specjalistyczną, głównie zagraniczną literaturę, kilka razy w roku ja i moi koledzy jeździmy na zagraniczne szkolenia do krajów w zachodniej Europie i Stanach Zjednoczonych, operujemy na zwłokach i fantomach, mamy operacje pokazowe, stale ćwiczymy nowe rozwiązania.

Dlaczego Pana konikiem stała się chirurgia kręgosłupa?

Bo ona najszybciej się rozwija, a ja jak już wspominałem lubię nowe wyzwania i silne emocje, które zaspokajają moje ambicje. Ciągle pojawiają się możliwości leczenia chorób, które do tej pory były nieuleczalne. Ludzie coraz dłużej żyją, a my możemy pomagać pacjentom, w starszym wieku, tak żeby ich kręgosłup był jak najdłużej sprawny, a oni nie odczuwali bólu. Chcę doprowadzić kielecką chirurgię do światowego poziomu.

A co z Pana kręgosłupem?

Troszczę się o niego, od lat stosuję profilaktykę. Codziennie wykonuję ćwiczenia, aby go wzmocnić i przynoszą one znakomite rezultaty. Zachęcam do nich swoich pacjentów, ale oni często nie mają wytrwałości i po czasie porzucają je. Ja ćwiczę każdego dnia, oprócz tego, biegam, pływam, poprawiam kondycję na siłowni, dbam o to, aby nie przytyć i o relaks dla zdrowia psychicznego.

Jakie ma Pan odskocznie od pracy, wiem, że degustuje Pan wina?

Tą pasją zajmuję się już od lat. Skończyłem kurs sommelierski, pozwalający mi zdobycie wiedzy w tej dziedzinie, czytam książki na ten temat, odwiedzam różne rejony winiarskie, byłem we Francji, Włoszech, Hiszpanii, Portugalii, nabywam rozeznania o smakach i zaletach win. Osobiście najbardziej lubię wina francuskie, chętnie je pijam dla zdrowia. Za piwem, wódką i koniakami nie przepadam.

Kruchość życia czy budowa mózgu skłoniła Pana Doktora do zainteresowania się religią i filozofią ?

Ani jedno ani drugie. Już we wczesnej młodości kupowałem filozoficzne i religijne książki, mam ich pokaźny zbiór, bo interesował mnie sens życia, miejsce człowieka we wszechświecie, to dlaczego istnieje tyle religii, po co tu jesteśmy. Cieszę się z tego, że po latach poszukiwań wykrystalizował mi się pewien pogląd na ten temat, ale nie zdradzę jaki, bo to temat na osobną rozmowę.

Co sprawia Panu największą radość w życiu?

Bardzo dobry kontakt z moimi obiema córkami. Mamy niesamowite porozumienie, umiemy rozmawiać o wszystkim, spędzamy razem mnóstwo czasu. Starsza Natalia studiuje medycynę, chciałaby być neurochirurgiem lub chirurgiem. Młodsza Paloma wybiera się na dość oryginalny kierunek kogniwistykę, związany z psychologią poznawczą, neurologią, lingwistyką, logiką i filozofią umysłu. Poza tym cieszy mnie moja praca, która daje mi olbrzymią satysfakcję. To, że można pomóc tak wielu ludziom naprawdę sprawia mi ogromne zadowolenie i przynosi poczucie spełnienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie