Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kasia przez lata żyła w zamknięciu. Pomóżmy jej!

Paulina Baran
Kasia Gębska ze Stąporkowa urodziła się z czterokończynowym porażeniem mózgowym, a od dziewiątego roku życia zmaga się z ostrą niewydolnością oddechową. Mimo to chce normalnie żyć. Pomóżmy jej!

Kasia przez wiele lat żyła w zamknięciu, ponieważ jej mama z obawy o zdrowie córki praktycznie w ogóle nie wychodziła z nią dalej, niż tylko do karetki i z powrotem. Teraz dziewczyną opiekuje się rodzeństwo oraz bratowa, którzy chcą pokazać jej, że świat, po przekroczeniu granicy domowego progu jest naprawdę piękny. Kasia także wzięła sprawy w swoje ręce i mimo chwil zwątpienia zamierza realizować swoje marzenia. Niestety potrzebne są do tego pieniądze, ponieważ Kasia nie ma nawet własnego wózka inwalidzkiego, tylko wypożycza sprzęt. Na domiar złego mieszka na drugim piętrze bloku pozbawionego windy, a zniesienie jej przez 40 schodów jest naprawdę nie lada wyzwaniem. Dziewczyna marzy, że znajdą się pieniądze na zakup schodołazu.

Boi się, że respirator przestanie działać

Kasia jest niezwykle pogodą, sprawną intelektualnie i błyskotliwą osobą, o ogromnej wrażliwości i pragnieniu poznania swojej drugiej połówki, bycia kochaną. Problemy z poruszaniem rękami i nogami miała od urodzenia, w dziewiątym roku życia została natomiast skazana na respirator. - Pamiętam, że nie miałam wtedy pojęcia, co się dzieje. Zachorowałam na zapalenie płuc i lekarze stwierdzili, że muszą podłączyć respirator - wspomina dziewczyna. Dodaje, że gdyby odłączono urządzenie, zwyczajnie by się udusiła. - Przed każdą burzą strasznie się boję, że będzie długotrwałe uszkodzenie prądu. Bateria w moim respiratorze trzyma maksymalnie 6 godzin więc zawsze w takich sytuacjach muszę dzwonnic po pogotowie - mówi Kasia.

Bariery można pokonać

W czerwcu tego roku zmarła mama Kasi, dlatego teraz zajmuje się nią brat z żoną, którą dziewczyna dosłownie uwielbia. - Wcześniej moje wychodzenie z domu polegało jedynie na transporcie do karetki i z powrotem. Tyle było wychodzenia... Mama bardzo bała się każdej mojej choroby, przeziębienia, obawiała się każdego wyjścia, przeczuwała że coś się może stać. - mówi dziewczyna. Obecnie na jej drodze do świata stoi bardzo poważna bariera, którą tworzy czterdzieści schodów prowadzących z drugiego piętra na parter bloku.

Ratunkiem dla dziewczyny byłby schodołaz, który kosztuje 14 tysięcy złotych. Oprócz tego Kasia potrzebuje wózka, ponieważ obecnie jeździ wypożyczonym. - Mam, co prawda swój wózek, ale jest już w tak opłakanym stanie, że aż boję na niego wsiadać - mówi dziewczyna. Wyjaśnia, że utrzymuje się z zasiłku, renty socjalnej i rodzinnej. Łącznie na miesiąc dostaje około 1700 złotych, które idą na leki i utrzymanie, dlatego nie stać jej na zakup potrzebnego sprzętu.

Mimo przeszkód, które stawia przed Kasią los, dziewczyna się nie poddaje. Ostatnio rodzina zabrała ją do Kielc, gdzie miała okazję zwiedzić Pałac Biskupów Krakowskich. - Moim marzeniem jest podróż do Norwegii, ale wiem że jest to nierealne - mówi. Dodaje, że od jakiegoś czasu, przy pomocy specjalnego długopisu trzymanego w buzi korzysta z internetu. - Wirtualne rozmowy ze znajomymi bardzo mi pomagają. Mam przyjaciółkę, która też jest niepełnosprawna choć w mniejszym stopniu niż ja. Planujemy spotkać się, ale ona mieszka koło Bydgoszczy, więc dla mnie do olbrzymia droga - mówi.

Przychodzą chwile załamania

Kasia przyznaje, że mimo tego iż stara się cieszyć życiem, takim jakim jest, to często przeżywa chwile załamania. - Od pewnego czasu mam spotkania z psychologiem. Czasami mam bardzo trudne momenty. Zanim usnę bywa tak, że wyłączę komputer i troszeczkę się tam smucę, ale nie trwa to długo - przyznaje Kasia z nieśmiałym uśmiechem.

Co jest najgorsze w jej chorobie? Kasia, jak każda nastolatka marzyła o wielkiej miłości i normalnym życiu. - Nadal szukam. Był już kandydat do mojego serca, ale sam się wycofał. Ze strachu? Nie mam pojęcia, powiedział, że nie i koniec - wyjaśniła.

Kaśka daje radę!

Osobą na którą Kasia zawsze może liczyć jest jej bratowa Magdalena. - Kaśka doskonale przystosowała się do tego życia. Po niej nie widać tej choroby i tego, że wiele rzeczy jest poza jej zasięgiem. Tak naprawdę ona właśnie wszystko ma na wyciągnięcie ręki. Chciała komputer i bardzo fajnie nauczyła się nim operować - mówi pani Magdalena. Przyznaje, że chce, żeby Kasia wreszcie wyszła na świat. - Teściowa bardzo martwiła się o Kasię, dlatego sporadycznie zabierała ją na dwór. Dla niej każda pogoda była wymówką. W zimę - nie można było wyjść, bo Kasia mogła się przeziębić, w lato - było za gorąco, można było ją przegrzać , jesienią - za bardzo wiało, a wiosną - jeszcze było za zimno - mówi bratowa Kasi. Zaznacza jednak, że absolutnie nie krytykuje swojej zmarłej teściowej. - Ja naprawdę ją rozumiem. Ja na razie jestem otwarta na wszystko, ale podejrzewam, że jak się potkniemy i stanie się coś złego to już też nie będę tak obiektywnie do wszystkiego podchodzić - dodaje.

Każdy może pomóc

Zniesienie ciężkiego wózka inwalidzkiego z czterdziestu schodów, stanowi duży problem. Kiedy Kasia jest w domu sama z bratową, zawsze proszą o pomoc ludzi spotkanych przed blokiem i jeszcze nigdy nie zdarzyło im się, że ktoś odmówił pomocy. Można sobie wyobrazić, jak wielkim ułatwieniem byłby schodołaz. Każdy może pomóc i skontaktować się z Kasią pod numerem telefonu: 693 567 116.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie