Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielki „sukces” opatowskiej władzy. PGKiM nie wybuduje bloku w Opatowie

Michał Leszczyński
Michał Leszczyński
Baner wiszący na ogrodzeniu posesji przy ulicy Partyzantów, na której PGKiM miało budować blok.
Baner wiszący na ogrodzeniu posesji przy ulicy Partyzantów, na której PGKiM miało budować blok. Michał Leszczyński
To miał być sukces opatowskiej władzy, która objęła stery w gminie po 2010 roku. Andrzej Chaniecki, burmistrz Opatowa wieszczył, że w nowym bloku zamieszkają osoby, podejmujące pracę w zakładach wybudowanych przez firmy na nowych terenach inwestycyjnych, a miejscowe szkoły, borykające się z niżem demograficznym zasilą dzieci tychże pracowników. Plany ambitne, pro rozwojowe. Może jeszcze do zrealizowania.

Blok na placu po dawnym miejscu do handlu przy ulicy Partyzantów miało budować miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. Za 860 tysięcy złotych w przedostatnim dniu 2013 roku 74-arową działkę kupiło na kredyt od gminy Opatów właśnie wspomniane przedsiębiorstwo. Plany: budujemy blok. Ostatecznie PGKiM bloku nie wybuduje. Inwestycja mogłaby zagrozić bankructwem miejskiej spółki. Działkę sprzedano za 980 tysięcy spółce M8 z Kielc, która chce znowu budować tu blok.

Spółdzielni nie wyszło

Wcześniej dawnym placem targowym przy Partyzantów interesowała się Opatowska Spółdzielnia Mieszkaniowa. Chciała postawić blok z mieszkaniami o powierzchni od 36 do 64 metrów kwadratowych. Wstępny koszt jednego metra oszacowała na trzy tysiące trzysta złotych bez vatu. Jak mówił prezes spółdzielni, zainteresowanie mieszkaniami było bardzo duże. Chętnych do podpisania umowy przedwstępnej zgłosiło się tylko kilku. Spółdzielnia zrezygnowała z kupna terenu od miasta. Za kilka tygodni tą samą działkę kupiło opatowskie PGKiM.

Atutem bloku miało być jego położenie, w samym centrum. Na 74-arowej działce spółka planowała blok z osiemdziesięcioma mieszkaniami o powierzchni od 30 do 80 metrów kwadratowych. Najwięcej miało być pięćdziesięciometrowych. W dolnej części zaplanowano lokale handlowo-usługowe oraz garaże. Zadbano o otoczenie z ławeczkami oraz ciekawym oświetleniem.

- Początkowo zamierzaliśmy w tym budynku sprzedać dwa i pół tysiąca metrów kwadratowych powierzchni. Okazało się, że możliwość, tak zwana wydajność działki jest sporo większa. Na dzisiaj mamy rezerwację już na ponad dwa i pół tysiąca metrów kwadratowych powierzchni - zachęcał na początku 2014 roku Grzegorz Gajewski, prezes Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Opatowie. Nowy blok miał być o nowoczesnej architekturze.

Zainteresowanie spore

Wstępnie oszacowano koszt metra kwadratowego w stanie deweloperskim na około trzy tysiące złotych. Taniej od wyceny Opatowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. I właśnie ta cena - zdaniem prezesa - miała decydować o powodzeniu sprzedaży mieszkań. Jak przekonywał wtedy prezes, zainteresowanie mieszkaniami było bardzo duże. Od razu na ponad dwadzieścia wpłacono zaliczki. Ponad trzydziestu chętnych też w niedługim czasie miało wpłacić pierwsze pieniądze.

Na zaprojektowanie bloku przedsiębiorstwo ogłosiło konkurs. Wybrano, oczywiście nie za darmo, najciekawszą propozycję pracowni architektonicznej Studia-A z Kielc.

Wielkimi krokami zbliżał się rok od zakupu działki. Jak zapewniał prezes, było już zarezerwowanych dziesięć lokali usługowych i 61 mieszkań. Jesienią zaczęły się pojawiać problemy. We wrześniu 2014 roku przedsiębiorstwo wciąż nie miało pozwolenia na budowę. W tej sprwie głos decydujący należał do Zarządu Dróg Powiatowych. Chodziło o zjazdy z ulicy Partyzantów.

- Zarząd Dróg Powiatowych w Opatowie wydał decyzję odmowną, co uzasadnił między innymi zagrożeniem bezpieczeństwa ruchu i przerwaniem ciągłości ruchu pieszego - mówił wtedy prezes Gajewski. I dodawał, że argumenty zarządu dla przedsiębiorstwa są mało poważne i nietrafione. - W czasie postępowania administracyjnego popełniono wiele uchybień, złożyliśmy odwołanie od decyzji do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Kielcach - twierdził prezes.

Jakubowska jak wróżka

Budowa bloku miała ruszyć w październiku 2014 roku. Akurat w tym czasie wypadły wybory samorządowe. Kampania toczyła się pełną parą. Grzegorz Gajewski startował na radnego powiatu opatowskiego (wygrał), a Andrzej Chaniecki ubiegał się o reelekcję (wygrał). Tym co wpłacili pieniądze mówiono, że jeszcze chwilę, jeszcze moment, budowa bloku wystartuje... Pierwsze osoby zaczęły wycofywać kaucje.

W kampanii wyborczej oczywiście nie mogło zabraknąć kwestii bloku. Barbara Jakubowska, były prezes PGKiM, poprzedniczka Gajewskiego i jednocześnie pełnomocnik wyborczy Krystyny Kielisz, konkurenta Chanieckiego, mówiła, że to technicznie niemożliwe, gdyż finansowo to zbyt duża inwestycja jak na miejską spółkę.

- To wprost porywanie się z motyką na księżyc - wróżyła dawna szefowa PGKiM.

Cały misterny plan runął w...

- 1 grudnia 2015 roku sprzedaliśmy działkę na której mieliśmy wybudować blok - informuje teraz Grzegorz Gajewski. - Nabywcą została firma deweloperska z Kielc, a cena sprzedaży nieruchomości została ustalona na 980 tysięcy złotych.

Spółka M8 kupiła działkę w ratach. Zapłaci po 200 tysięcy co kwartał. Transakcje zabezpieczono hipoteką na rzecz przedsiębiorstwa w kwocie milion sto złotych. Spółka M8 była jedyną chcącą kupić dawny plac targowy.

- Uznaliśmy, że w związku z faktem, iż potencjalni nabywcy mieszkań i lokali usługowych zarezerwowali około siedemdziesiąt procent wszystkich lokali przeznaczonych do sprzedaży, a kosztorysowa wartość budynku przekracza kwotę 22 milionów złotych, zbyt dużym ryzykiem dla spółki komunalnej będzie podejmowanie ryzyka finansowego związanego z realizacją takiej inwestycji. Podjęcie tego ryzyka byłoby nieodpowiedzialne, ponieważ, w przypadku nie znalezienia nabywców na pozostałe lokale już po rozpoczęciu budowy mogłoby skutkować koniecznością wstrzymania inwestycji lub narażeniem spółki na upadłość. Brakujące trzydzieści procent równa się w przybliżeniu kwocie prawie siedmiu milionów złotych. Obecnie nie mamy takiej gotówki na rachunku, ani też zdolności kredytowej na taką kwotę. Kupując nieruchomość, zakładaliśmy że wszystkie lokale się sprzedadzą. Przedłużające się procedury administracyjne związane z uzyskaniem pozwolenia na budowę oraz negatywna kampania prowadzona przez niektóre osoby w miejscowym środowisku, pociągnęły za sobą strach potencjalnych nabywców i wyczekiwanie na rozpoczęcie budowy. Deweloper wybuduje dokładnie taki sam blok. Jeżeli znajdą się osoby, które będą chciały wycofać się z zakupu, zwrócimy im opłaty rezerwacyjne, tak jak czyniliśmy to dotychczas. Osoby będące nadal zainteresowane mieszkaniami, zawrą umowę bezpośrednio z deweloperem, a wpłacone przez nich na rzecz PGKiM opłaty zostaną rozliczone pomiędzy PGKiM, a deweloperem i pomniejszą koszt związany z zakupem mieszkania - wyjaśnia obszernie prezes.

Co z kredytem...

...który przedsiębiorstwo miejskie zaciągnęło na zakup działki od miasta w 2013 roku?

- Kredyt został spłacony w dwóch trzecich swojej wartości, natomiast pozostała kwota, około sto tysięcy złotych zostanie w najbliższym czasie spłacona jednorazowo - uzupełnia prezes Gajewski, któremu należałoby zadać pytania:

- Czy nie było wiadomo, zanim działka została kupiona od miasta, że inwestycja budowy bloku za 22 miliony będzie za dużym ryzykiem dla PGKiM? - Nie, dlatego że po pierwsze nie znaliśmy wówczas wartości budynku, który mógłby zostać tam posadowiony (konkurs na projekt został ogłoszony dopiero po zakupie działki). Po drugie, zakładaliśmy, że wszystkie mieszkania się sprzedadzą, co pozwoliłoby nam zlikwidować ryzyko finansowe. Cena za metr kwadratowy została tak skalkulowana, aby zbilansować koszt budowy.

- Spółdzielnia nie dała rady, to miało udać się PKGiM? - Spółdzielnia w 2007 roku sprzedała wszystkie mieszkania na osiedlu na 1-go Maja. Różnica polega tylko na tym, że nam nie udało się doprowadzić do rezerwacji wszystkich lokali, co, w przypadku spółdzielni umożliwiło jej budowę właściwie bez angażowania własnych pieniędzy.

- A czy obwieszczenie zamiaru budowy bloku, nie było podyktowane zbliżającymi się wyborami samorządowymi? - Chyba nie ma dowodów, którymi mógłbym przekonać niedowiarków, że tak nie było. Gmina miała do sprzedania nieruchomość, pojawiła się szansa na zarobek dla spółki. Liczyliśmy na około milion zysku. Zdecydowaliśmy się na zakup, zakładając, że brak jakiejkolwiek inwestycji w zakresie budynków wielorodzinnych pozwoli na sprzedaż mieszkań. W mojej ocenie właśnie wybory i nagonka na PGKiM oraz na budowę bloku spowodowała, że pozostałe mieszkania się nie sprzedały, a to z kolei poskutkowało, że zakładany przez nas scenariusz się nie sprawdził - odpowiada prezes.

Do dalszego postępowania policja wojewódzka z Wydziału do Walki z Korupcją poprosiła prezesa Gajewskiego o kserokopię dokumentów związanych ze sprzedażą nieruchomości - potwierdził zespół prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.

- Niczego się nie obawiam. Wszystko jest zgodnie z prawem - odpowiada Grzegorz Gajewski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie