Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Halina i Piotr Różalscy z Pińczowa wyróżnieni przez ministra rolnictwa i rozwoju wsi

Bartłomiej Bitner
Halina i Piotr Różalscy z Pińczowa wyróżnieni przez ministra rolnictwa i rozwoju wsi
Halina i Piotr Różalscy z Pińczowa wyróżnieni przez ministra rolnictwa i rozwoju wsi
Oferują około 20 rodzajów wędlin i kiełbas, ale to za jedną otrzymali cenną dla rzemieślników produkujących żywność nagrodę. Halina i Piotr Różalscy z Pińczowa zostali uhonorowani tytułem Polski Producent Żywności 2015 za kiełbasę swojską. – Sukces jest ogromny, bo jesteśmy małym zakładem, a pokonaliśmy duże przedsiębiorstwa – podkreśla pan Piotr.

Statuetkę z tytułem nadawanym przez Stowarzyszenie imienia Eugeniusza Kwiatkowskiego, a także dyplom ministra rolnictwa i rozwoju wsi państwu Różalskim wręczono w poniedziałek, 21 września. Działo się to w Poznaniu, przy okazji odbywających się Międzynarodowych Targów Wyrobów Spożywczych Polagra Food. Dla mieszkańców naszego powiatu było to jedno z najważniejszych wyróżnień w historii ich Warsztatu Masarskiego „Piotr Różalski” z Pińczowa. A zakład istnieje już od ponad ćwierć wieku.

Początki w czasie wojny
- Dlaczego działam w branży masarskiej? To tradycje rodzinne. Mój ojciec był masarzem, a swojego fachu uczył się w Kielcach już w czasie II wojny światowej. Zakład w Pińczowie otworzył tuż po jej ustaniu, w 1946 roku. Prowadził go do początku lat 50., potem ze względu na poprzedni ustrój musiał z niego zrezygnować. To oczywiście nie wiązało się z porzuceniem działalności, bo nadal produkował, ale nieoficjalnie. Zaopatrywał w wędliny i kiełbasy różne imprezy okolicznościowe, takie jak na przykład wesela – opowiada Piotr Różalski.

Właściciel warsztatu masarskiego schedę po ojcu przejął w 1989 roku. Okazja była znakomita, bo w kraju doszło do transformacji ustrojowej i bez problemów można było otwierać swój biznes. – Wtedy założyłem warsztat. Zacząłem produkować w tym miejscu, w którym swój zakład miał ojciec, czyli w budynku przy ulicy Batalionów Chłopskich – mówi Piotr Różalski.

Za cel postawił sobie jakość. Nigdy nie myślał o tym, by zacząć produkować na wysoką skalę. Dla niego liczył się wyrób i to, jak smakuje, a nie wytwarzanie przemysłowe. Dlatego właśnie z początku nie oferował zbyt szerokiej gamy kiełbas i wędlin. – Zaczynałem od kiełbasy swojskiej i firmowej, kaszanki, pasztetowej, salcesonów oraz szynek. Z czasem wybór naszych produktów się rozrastał, ale powoli. Teraz z pewnością jest szerszy, ale bez szaleństw. Oferujemy około 20 rodzajów wędlin oraz kiełbas, bo nadal za główny cel stawiamy sobie jakość. To także jest związane z nazwą. Jesteśmy warsztatem, bo to on tę jakość oznacza, a nie przedsiębiorstwo – podkreśla pan Piotr, który jest rzemieślnikiem i należy do Cechu Rzeźników i Wędliniarzy w Kielcach.

Swojska, czyli naturalna
Warsztat w nazwie istnieje więc cały czas, choć jego działalność z każdym rokiem nieco się rozrastała i zmieniła miejsce. W 1999 roku Piotr Różalski przeniósł produkcję do budynku przy ulicy Grodziskowej. Funkcjonuje ona tam do dziś.
- Pomieszczenia produkcyjne zostały w międzyczasie odpowiednio przygotowane, bo w 2004 roku weszliśmy do Unii Europejskiej i musieliśmy je przystosować do spełniania wszelkich standardów. Zaczęliśmy też wyrabiać nowe rodzaje naszych produktów, a także udoskonalać produkcję tych, które już oferowaliśmy, czyli między innymi kiełbasy swojskiej, ostatnio wspaniale docenionej – mówi Halina Różalska.

W Warsztacie Masarskim wyroby wytwarzane są zgodnie ze starymi recepturami pochodzącymi z lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. – Wędliny są wędzone drewnem dębowym i olchowym. Po to, by ich smak był jak najlepszy, by była widoczna różnica między produktami tworzonymi trochę dłużej, ale tradycyjnie, a tymi robionymi szybko, przemysłowo, co ma miejsce w dużych masarniach – tłumaczy pan Piotr. – Nie robimy ogromu produktów z danej części mięsa. Chcemy, żeby była po prostu dobra, naturalna. Tak jest właśnie z naszymi sztandarowymi produktami, czyli kiełbasami firmową i swojską. Ta ostatnia składa się tylko z mięsa wieprzowo-wołowego, soli, pieprzu i czosnku. Dzięki temu kiełbasa została w Poznaniu doceniona tak, że otrzymaliśmy za nią tytuł Polski Producent Żywności 2015. To dla nas duża radość, bo wcześniej mieliśmy wiele nominacji, ale ich ranga była mniejsza. Teraz odnieśliśmy spory sukces, bo przecież do walki o tytuł stanęło ze swoimi produktami wielu producentów z całego kraju, w tym duże firmy, a pokonaliśmy je my, czyli mały warsztat – podkreśla Piotr Różalski, który razem z żoną z rąk samego Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi Marka Sawickiego oraz wicemarszałka Sejmu Eugeniusza Grzeszczaka odebrał puchar oraz dyplom – oczywiście za kiełbasę swojską.
O tym, że ów warsztat przez cały czas jego działalności mocno się rozwinął, świadczy też posiadanie przez państwa Różalskich własnej ubojni zwierząt. Mają ją od 2004 roku, a mieści się w pochodzącym sprzed I wojny światowej budynku przy ulicy Republiki Pińczowskiej. – Kiedyś była tam rzeźnia. Gdy kupiłem to pomieszczenie, kapitalnie je wyremontowałem, a sam obiekt też trochę rozbudowałem – opowiada pan Piotr. Dla niego posiadanie własnej ubojni było bardzo ważne. To, jak podkreśla, również wpływa na jakość produktów. – Wiemy o wszystkim, co tam jest robione. Mamy pewność, jakie mięso dajemy do wytwarzania wędlin, kiełbas. Ponadto surowiec, czyli zwierzęta kupujemy od rolników z okolicy. Dzięki temu mamy pewność, że są one sprawdzone – zaznacza właściciel Warsztatu Masarskiego w Pińczowie.

Szykuje się nowe pokolenie
Zakład państwa Różalskich jest doceniany przez mieszkańców z niemal całego Ponidzia. Do sklepów, które mają w Pińczowie i Busku-Zdroju, ustawiają się kolejki. Zwłaszcza w poniedziałki i czwartki, bo – co ciekawe – w te dwa dni odbywa się produkcja. – Mamy też sporo zamówień na dostarczenie wędlin na imprezy okolicznościowe. To pokazuje, że ludzie cenią sobie nasze wyroby. Myślę, że to dlatego, iż mają pewność kupienia u nas towaru sprawdzonego – uważa pani Halina.

Dziś warsztat prowadzony jest przez nią i jej męża. Dużo już jednak pomaga syn Paweł. Widać, że powoli zaczyna zastępować ojca, bo z każdym rokiem coraz bardziej angażuje się w działalność firmy. Można zaryzykować stwierdzenie, że tylko kwestia czasu, kiedy całkowicie przejmie stery. To pana Piotra wcale nie martwi. – Chodzi o to, by lubić to, co się robi. To właśnie widzę u syna i dlatego jestem spokojny. Zresztą u mnie pracują tylko ci, co z przyjemnością wykonują swoje obowiązki. Bo najważniejsze jest przychodzić z uśmiechem do pracy. Wtedy nie męczy się ani siebie, ani nikogo wkoło. Zyskuje na tym nie tylko zakład, ale i klienci, którzy są zadowoleni z wyrobów – kończy Piotr Różalski.
Bartłomiej Bitner

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie